Artykuły

Serce nie na pokaz

O skoku z Targówka do Metropolitan Opera House opowiada interesująco książka Jerzego Skrobota zatytułowana "Tonacje sławy". Zapewne ucieszy ona wielbicieli talentu wielkiego tenora, gdyż pełno w niej nieznanych faktów z życia Wiesława Ochmana, anegdot, do których stworzenia sam się zapewne przyczynił, bo język ma cięty, zmysł obserwacji bystry i przednie poczucie humoru - pisze Józef Baran w Dzienniku Polskim.

Zanim stał się najsłynniejszym polskim śpiewakiem operowym występującym na największych światowych scenach, miał, jak każdy początkujący artysta, kłopoty z pierwszym angażem. Na ofertę młodego Wiesława Ochmana skierowaną do Opery Poznańskiej jej ówczesny dyrektor Górzyński odpisał krótko i zgodnie z prawdą, że nie ma wolnych etatów dla tenorów. Po latach w prywatnej rozmowie z cieszącym się już wielką sławą śpiewakiem stwierdził dowcipnie: - A niby jak mogłem przewidzieć, że to będzie chodziło o pana...

Właśnie...

Kto mógł przewidzieć, że z tego chłopaka, którego wychowała knajacka dzielnica Warszawy - Praga, który polem ukończy Technikum Zdobnictwa Ceramicznego (w Szczawnie Zdroju) i Akademię Górniczo-Hutnicza (w Krakowie), wyrośnie w przyszłości następca Kiepury, ktoś, kto zaczaruje głosem publiczność mediolańskiej La Scali, Teatro Colon w Buenos Aires, scen operowych Berlina, Barcelony, Chicago, Hamburga, Wiednia, Madrytu, Moskwy, Rzymu, a przede wszystkim - Metropolitan Opera House W Nowym Jorku, mieszczącej ponad 4 tysiące osób?!

Nim jednak to nastąpiło i nim kariera się rozwinęła, śpiewaka czekała gigantyczna praca, bo przecież - jak powiedział Rubinstein sukces to 99 procent potu i tylko jeden procent polotu. Dowody na te 99 proc. potu? Ot, choćby ten, że Ochman śpiewa w wielu językach, a siedmioma mówi biegle, choć w dzieciństwie nie miał guwernantki, i jedynym jego językiem był warszawsko gwarowy język Wiecha,

O tym właśnie barbarzyńskim skoku z Targówka do Metropolitan Opera House opowiada interesująco książka Jerzego Skrobota zatytułowana "Tonacje sławy",

Zapewne ucieszy ona wielbicieli talentu wielkiego tenora, gdyż pełno w niej nieznanych faktów z życia Wiesława, anegdot, do których stworzenia sam się zapewne przyczynił, bo język ma cięty, zmysł obserwacji bystry i przednie poczucie humoru.

A oto jedna z opowiastek Ochmana. - Język polski jest bardzo trudny opowiada o swoich spotkaniach z innym wielkim tenorem - Przekonałem się o tym, gdy śpiewałem w San Francisco i przyszedł do mnie Domingo prosząc o jakąś arię, która byłaby charakterystyczna dla nas, Polaków. Dałem mu partię Stefana ze "Strasznego dworu". Na drugi dzień przyszedł do mnie zakłopotany i mówi: - Wiesław, przeczytaj to, bo chcielibyśmy zaśpiewać w oryginale. Ja mu czytam: "Baczność Stefanie, wszak się przyrzekło żyć w bezżennym stanie". Na to Domingo z przerażeniem: - A klarnet by tego nie mógł zagrać? Bo w języku polskim bez przerwy jakieś "sz", "cz" szumią i szeleszczą...

Jerzy Skrobot, znana postać krakowska, publicysta i krytyk sztuki, a przede wszystkim autor wielu nagradzanych reportaży radiowych, napisał chyba najlepszą ze swoich książek. Rzecz jasna pomógł mu w tym bohater - wdzięczny podmiot opisu. Ale pomogły też dwa inne fakty: po pierwsze, wieloletnia przyjaźń z Wiesławem, której owocami stawały się kolejne audycje radiowe, wykorzystane później w opowieści; tu nie sposób nie wspomnieć o przyjaźni Ochmana z malarzem Rzepińskim i rozmowach obydwu panów dotyczących wzajemnych powiązań muzyki z malarstwem, zarejestrowanych przez Skrobota na taśmie. Po drugie, o solidności biograficzno-monograficznej książki zadecydował pozornie niewiele ważący drobiazg, iż w trakcie studiów na UJ Jerzy piastował funkcję najmłodszego w Polsce... prezesa chóru akademickiego. Jak się okazuje nic w przyrodzie nie ginie. Znajomość terminologii muzycznej zaprocentowała po latach właśnie książką; nie mógłby jej napisać dyletant.

Ochman to oczywiście przede wszystkim wielki śpiewak, ale nie tylko... Także malarz. Warto przytoczyć jeden z listów nieżyjącego już wybitnego malarza krakowskiego Czesława Rzepińskiego: "Wdzięczny jestem losowi za to - pisał w styczniu 1979 - że zetknął mnie w życiu z Tobą, drogi Wiesławie, z Twoją wielką sztuką, z Twoim charakterem i szlachetnością. Unikając wszelkiego patosu muszę Ci powiedzieć - choć trudno to określić - jak bardzo rozjaśniasz późną fazę mojego życia. Twoja przyjaźń odbudowuje chęć życia, a w dużym stopniu i pracy. Oby los i Ciebie obdarzył podobnie! Czesław".

W podobnej tonacji utrzymane są wszystkie wypowiedzi: jego przyjaciół, znajomych, znanych i mniej znanych. Nie dziwię się temu, bo sam dałem się zauroczyć osobowości Wiesława i wierzę, że wszystko, co się mówi o nim dobrze, jest prawdziwe. Pisałem kiedyś o Ochmanie: "Zaliczam go do tych wspaniałych polskich autorytetów, z. których warto czerpać przykład. Jan Paweł II, Ryszard Kapuściński, Anna Dymna, ks. Jan Twardowski czy Wiesław Ochman - to ludzie, którym sława i chwała nie skurczyły serca do rozmiarów zeschniętego orzeszka

gowało się. Bo Ochman to wielkie serce na dłoni, tryskająca energia, wyrafinowane acz ciepłe poczucie humoru i nieomylne wyczucie formy na estradzie, gdy spotyka się z hołdami i ociera o patos, egzaltację, wielki styl swoich wielbicieli, wykonuje wtedy salto mortale, opowiadając anegdoty o sobie i poznanych artystach tak naturalnie i po ludzku, że zawsze spada na cztery łapy śmiechu. Dla równowagi. Żeby nie było za górnolotnie i żeby Niebo spotkało się w duszy artysty z Ziemią". Ta naturalność bycia najbardziej mnie ujęła, gdy go poznałem i ma rację Jerzy Skrobot, gdy pisze, że "najlepiej świadczy ona o klasie człowieka". Nie sposób się z tym zdaniem nie zgodzić.

Podobnie jak trudno byłoby zaprzeczyć twierdzeniu o "charakterze i szlachetności". Ważnym elementem działalności Ochmana stała się wszak opisana przez Skrobota działalność charytatywna. W związku z tym, że nasz Mistrz zarobił za granicą tyle pieniędzy, że nie musi o nie zabiegać, zyski z niektórych koncertów przeznacza na renowacje cennych polskich zabytków (np. na odbudowę Domu - Muzeum Mickiewicza w Wilnie) czy stypendia i nagrody dla młodych artystów. W 1998 r. zapoczątkował i do dziś prowadzi bezinteresownie coroczną aukcję dzieł malarzy polskich w Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku, jest członkiem towarzystw dobroczynnych itd.

Osobne rozdziały w książce to "zaglądanie przez dziurkę od kuchni"

do domu Ochmanów. Skrobot wysłuchuje zwierzeń Krystyny, jedynej żony Wiesława i matki dwojga dzieci, która opowiada o blaskach (a i niekiedy cieniach) pożycia ze sławnym mężem. Przewija się przez tę opowieść Kraków, przewijają się różne znane krakowskie postacie, którym przyszły artysta wiele zawdzięczał - myślę np. o pierwszym prywatnym nauczycielu wokalistyki - profesorze Serafinie.

W tym właśnie rozdziale znalazłem anegdotę o aktorze Pyrkoszu świadczącą o tym, że z wielkiego artysty "wyskakuje" niekiedy tamten mały wisus z Pragi, który w czasie krakowskich studiów tak bardzo zdenerwował swoim niewyparzonym językiem panienkę z dobrego krakowskiego domu Krystynę Więckowską, koleżankę ze studiów w AGH, że przez trzy lata się do niego nie odzywała, gdy razem studiowali. Ale jak znów zaczęli rozmawiać, to doprowadziło ich do ślubu.

A oto anegdota z Pyrkoszem opowiedziana przez szwagra z Nowej Huty, u którego Wiesław i Krystyna przez pewien czas mieszkali: "Naprzeciw nas zamieszkał znakomity aktor Witold Pyrkosz, który posiadał wspaniały na owe czasy motocykl. Pewnego razu miał kłopoty z uruchomieniem maszyny: dłubał coś w silniku odwrócony plecami. Wiesław uchylił nieznacznie okna i zawołał na cały głos: "Pyrkosz! Czemu nie Pyrkosz?".

Szkoda, że tej soli i pieprzu jest w książce trochę mniej niż słodkości.

Barwnymi wątkami "Tonacji sławy" są rozdziały poświęcone dzieciństwu na Pradze czy wieloletniej współpracy z wielkimi dyrygentami (Karajan, Bernstein, Bohme). Dobrze się czyta dokształcające rozdziały Jerzego poświęcone najsławniejszej scenie operowej świata Metropolitan Opera House czy historii opery. Te "tła" są nieodzowne dla zrozumienia, jaką drogę przebył artysta, by znaleźć się na parnasie.

Książka należy do krzepiących, czyli do kategorii tych, które każą po staroświecku wierzyć, iż wielkość talentu artysty może się u niego rymować z wielkością - nie tylko na pokaz - jego serca. We współczesnym świecie to rzadkie połączenie. Częściej zdarzają się utalentowani artyści, których sława i popularność zdemoralizowała i stali się próżnymi egoistami, osobnikami nie do zniesienia na dłuższą metę, bo potrzebującymi wciąż nowych pochwał, pieszczot publiczności, oklasków. Na szczęście zdarzają się też od czasu do czasu wspaniałe wyjątki od tej reguły. I taki wyjątek zdarzył się właśnie u nas. Nad Wisłą.

Jerzy Skrobot "Tonacje sławy", Promotor, Kraków 2006, str. 240, do książki jest dołączona płyta z 18 najsłynniejszymi ariami śpiewanymi przez Ochmana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji