Gliński odwołał szefową PISF za "szkodzenie wizerunkowi Polski", ona poszła do sądu. W TOK FM opowiada o wyroku
Magdalena Sroka, była szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, wygrała w drugiej instancji proces z resortem kultury o bezpodstawne zwolnienie z pracy.
Minister kultury Piotr Gliński w październiku 2010 roku odwołał Magdalenę Srokę z funkcji dyrektorki Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Według resortu kultury Sroka naraziła na szwank wizerunek Polski i polskich instytucji kultury na arenie międzynarodowej. Zarzuty związane były z listem do Christophera J. Dodda, prezesa Stowarzyszenia Amerykańskich Producentów Filmowych. W liście podpisanym przez Srokę znalazły się sugestie, że prawicowy rząd wprowadził w Polsce cenzurę. Do tego pismo napisane było dość kulawą angielszczyzną.
Sroka przyznała, że treść listu przygotowała inna osoba pracująca w PISF, a ona sama nie zapoznała się z całością przed złożeniem podpisu.
"Pod listem w istocie widnieje mój podpis, a zatem wyłącznie ja ponoszę odpowiedzialność zarówno za jego treść, jak i fakt doręczenia do adresata. Jednak list został wysłany w maju, był skierowany wyłącznie do senatora, który kilka dni po jego otrzymaniu otrzymał ode mnie przeprosiny wraz z informacją, że zawarte w liście treści nie są oficjalnym stanowiskiem PISF, uzupełnioną o opis sytuacji, w jakiej doszło do przesłania mu takiej korespondencji" - napisała szefowa PISF w oświadczeniu.
Choć, jak twierdzi, złożyła stosowne wyjaśnienia w ministerstwie, została zwolniona. Środowisko protestowało, a sama Sroka poszła w tej sprawie do sądu. I wygrała w drugiej instancji proces o bezpodstawne zwolnienie z pracy z resortem kultury, o czym poinformowała właśnie na naszej antenie.
- Okazuje się, że decyzje motywowane tym, żeby realizować pewną wizję programową, a nie pracować zgodnie z zasadami służebności wobec różnych środowisk, są niezgodne z zasadami demokratycznego państwa - komentowała na antenie TOK FM Magdalena Sroka.
Zwróciła uwagę, że jej zwolnienie było częścią szerszego zjawiska. - W instytucjach kultury dokonuje się radykalnych zmian ze względu na chęć programowania kultury, a nie przez rzeczywiste zarzuty wobec menadżerów - stwierdziła.
Sroka przypomniała, że nie tylko ona wygrała proces z resortem kultury, ale też inni odwoływani szefowie instytucji, np. Paweł Potoroczyn, były dyrektor instytutu Adama Mickiewicza. - Fakt, że w zasadzie wszyscy, których minister Gliński odwołał w ostatnich latach, wygrali procesy, pokazuje, że te decyzje nie były merytoryczne, tylko motywowane programowo. Najzwyczajniej w świecie były niekompetentne - przekonywała Sroka.
Gościni TOK FM przyznała, że wyrok sądu odebrała z pewną satysfakcją. - Jednak warto być konsekwentnym i nawet samotnie, bez wsparcia, za własne oszczędności, podjąć tę walkę. Po to, żeby mieć satysfakcję, że nie zrobiło się niczego złego w pracy, nie popełniło się żadnego błędu - mówiła była szefowa PISF.
Dodała, że z żalem przyjmuje informacje o kolejnych instytucjach kultury czy teatrach, gdzie dokonuje się podobnych zmian w kierownictwie. - Pogarszające się zarządzanie sprawia, że profesjonalizm ludzi zaczyna się kruszyć. Pracownicy często tkwią w wewnętrznym, moralnym konflikcie. Tracą więzi, solidarność. A przede wszystkim zanika poczucie etosu i służby publicznej - oceniła Sroka.