Artykuły

Jakub Józef superstar

Na Orlińskiego trzeba patrzeć w szerszej perspektywie - to nie tylko śpiew, lecz także uroda i wygląd, nowoczesny marketing, poszukiwania repertuarowe i żywiołowość. Pisze Marcin Bogucki w Ruchu Muzycznym.


Koncert Jakuba Józefa Orlińskiego otworzył sezon Opery Narodowej po długich miesiącach pandemicznego przestoju. Kontratenor powrócił w glorii chwały do miejsca, które przyczyniło się do jego międzynarodowych sukcesów - od 2012 był uczestnikiem Akademii Operowej działającej przy TW-ON, tutaj w 2016 otrzymał drugą nagrodę w Konkursie Moniuszkowskim. Aby zaprezentować się jako artysta wszechstronny i dojrzały, Orliński przygotował eklektyczny program. Pierwszą część pianista Michał Biel rozpoczął niespodziewanym trylem w Music for a while, a wstęp do If music be the food of love - minipreludium w stylu Bacha. Także Orliński podchodził swobodnie do pieśni i arii Purcella, bogato ozdabiając melodie i prezentując dalekie od puryzmu podejście do muzyki dawnej. Śpiewak zdecydował się na kontrastowe zestawienia: wykonana drapieżnie aria Ducha Zimna z Króla Artura przeciwstawiona została radosnej pieśni Strike the viol.


Wątek brytyjski można było odnaleźć także w Czterech sonetach miłosnych Bairda do słów Szekspira w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego. Romantyczne pieśni w kostiumie muzyki dawnej stanowią nowość w repertuarze Orlińskiego. Proste i zwięzłe, pisane jako muzyka teatralna, dają możliwość zaprezentowana różnych odcieni emocji - od zauroczenia po smutek rozłąki. W nastrój ten wpisywała się również pieśń Pawła Łukaszewskiego Jesień (Zardzewiałe róże jesieni) do poezji miłosnej Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej ze zmysłowym murmurandem.


Nieoczekiwany bis pojawił się już po pierwszej części koncertu. Orliński zaśpiewał Vedrò con mio diletto z Giustina Vivaldiego - jedną ze swoich arii-wizytówek. Był to łącznik do drugiej, wyczekiwanej przez publiczności, części programu, z utworami z albumu Facce d'amore. Centrum stanowiły dwie Handlowskie perły: Pena tiranna z Amadysa oraz Voi che udite z Agrypiny. Obie arie to rozdzierające portrety miłosnego zawodu uzupełnione muzycznie o instrumenty koncertujące (obój i fagot). Pozostałą część programu wypełniły fragmenty z mniej znanych lub całkowicie zapomnianych oper: Kallista Cavallego, Heliogabala Giovanniego Antonia Borettiego, Scypiona Młodszego Luki Antonia Predieriego i Nerona Giuseppe Marii Orlandiniego w opracowaniu Johanna Matthesona. Zbudowany we współpracy z Yannisem Francois program działał odświeżająco - tworzył równowagę między hitami a nowymi dla ucha utworami: czasem z prostym, opartym na ostinatowym basie akompaniamentem, jak w przypadku Cavallego, innym razem z wirtuozowskimi popisami.


Głos Orlińskiego brzmi młodzieńczo, świeżo i - jak przystało na kontra-tenora - androgynicznie (śpiewak popisuje się czasem przejściem do męskiego rejestru w dolnej części skali). Rzesze fanów i fanek nie dałyby powiedzieć złego słowa o swoim idolu, choć być może jego barwa nie jest tak okrągła w całym rejestrze, niektóre górne dźwięki nie zawsze dociągnięte, nie wszystkie ornamenty wyczyszczone, a koloratury nie tak mocne jak na nagraniach. Ale czy nie jest to fetyszystyczne podejście do głosu? Być może na Orlińskiego trzeba patrzeć w szerszej perspektywie - to nie tylko śpiew, lecz także uroda i wygląd, nowoczesny marketing, poszukiwania repertuarowe i żywiołowość.


Orliński to zwierzę sceniczne - na scenę nie wchodzi, lecz wbiega, nie ma problemu z konferansjerką w przerwie występów i posiada sporą dozę autoironii. Przy kadencji w arii Orlandiniego Garstka zbyt wcześnie pokazał wejście orkiestrze, w mig zatrzymał go jednak Orliński. Wszystko wyszło bardzo naturalnie, jak gdyby umówili się na ten żart, dopiero przy ukłonach śpiewak przyznał, że zawiniła tu jego wokalna nonszalancja. W końcu zaś, Orliński jest artystą bez przerostu ego - swoje honorarium przekazał na cele charytatywne, nie omieszkał podziękować ze sceny Akademii Operowej i kierującej nią Beacie Klatce, przy oklaskach wskazywał na towarzyszących mu na scenie muzyków Capella Regia Polona. Wiadomo było jednak, że dla publiczności tego wieczora liczył się tylko on jeden - skromny, acz znający swoją wartość Jakub Józef superstar.                                                                               


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji