Artykuły

Dokąd zmierzasz, Teatrze Telewizji?

Ruszył popandemiczny sezon Teatru Telewizji. Telewizja publiczna ma się czym chwalić. W niedawnym programie w TVP Kultura poświęconym temu specyficznemu rodzajowi sztuki ni to teatralnej, ni filmowej wspominałem wielki dorobek tego teatru sprzed lat. Ale przyznawałem: nastąpił cud odrodzenia. Żałuję, że nie wymieniłem nazwiska Ewy Millies-Lacroix, szefowej Teatru Telewizji od 2016 r. Odeszła niedawno ze stanowiska w niejasnych okolicznościach.


Następuje po niej Kalina Zalewska, ceniona teatrolog, wiceszefowa pisma „Teatr". A ja sygnalizuję obawy. Obecny na śniadaniu prasowym prezes TVP Jacek Kurski wraca do pomysłu prostego wprowadzania kamer do teatrów i nagrywania spektakli na scenie. Oczywiście są takie, które warto rejestrować. Oczywiście, jest wartością, gdy się dowiemy, co wspaniałego zrobiono w Krakowie, a co w Legnicy. O to dbano i wcześniej. Tylko żeby to nie zastąpiło własnych produkcji, żeby nie zniszczyło tej specyficznej, jedynej formy. Bo pokusy zastąpienia jednego przez drugie można tłumaczyć choćby oszczędnościami.
Na razie nowe premiery „własne" są zapowiadane, choć mniej niż przed pandemią. Kilka pozycji mnie zaciekawiło - choćby „Cud biednych ludzi" Mariana Hemara, w reżyserii Zbigniewa Lesienia, z wyborną obsadą. Ale nie widzę wśród nowych ofert klasyki. A tu jest miejsce, aby ją przypominać, kiedy wiele scen się od niej odwróciło. Oczywiście produkcje dopiero ruszyły, uruchamia się zaległości. Ale przed pandemią była i „Zemsta", i „Hamlet".


Na razie ruszyliśmy z „Trójkątem Bermudzkim" Marka Kochana. To autor, który z podziwu godną konsekwencją zajmuje się tematyką współczesną i robi to w duchu niepoprawnym z punktu widzenia liberalnego mainstreamu. Tu mamy historyjkę o dwóch rozbitkach na bezludnej wyspie, którzy uosabiają dwa klasowe, a może i społeczno-polityczne odłamy naszego społeczeństwa. Kolejny po „Zemście" Redbada Klynstry spektakl o podzielonej Polsce, ale tekst nowy, oryginalny.


Tylko trochę zgadzam się, że Łukaszem Adamskim, że umowna komiksowa realizacja Bodo Koksa, ze świetną scenografią Wojciecha Żogały, z zabawnymi animacjami, usprawiedliwia grubą krechę, jaką napisano ten tekst. Nie chodzi mi o groteskowe przerysowania, te lubię, ale o szeleszczące papierem nawiązania do publicystycznych sporów z Facebooka i Twittera. Jednowymiarowe „darcie łacha" z KOD-owskiej „elity" powinno mi się podobać, a jawi mi się jako zbyt łatwe - poza komplikującym schemat, jednak uciętym, zakończeniem.


Naturalnie świetni są bracia: Cezary i Radosław Pazurowie. Dla nich samych warto zobaczyć ten spektakl. I cieszę się, że Bodo Kox, artysta kojarzony prawie z anarchią, krytykuje dziś, także w swoim występie w programie „Tego się nie wytnie" w TVP Kultura, polityczną poprawność. Zaskoczył jeszcze bardziej, bo nakręcił idący teraz w Jedynce serial „Ludzie i bogowie", o egzekutorach z AK. To efektowna, oglądana z polskiej perspektywy, opowieść o okupowanej Warszawie.


Ale... Marek Kochan wygłosił kiedyś w mojej obecności krytykę „Emigrantów" Sławomira Mrożka. Tamten tekst daje jakoby fory inteligentom, a źle pokazuje lud. Mamy więc odpowiedź, ale nie dorównuje ona niestety „Emigrantom". Notabene Kochan czerpie garściami z innych sztuk „Mrożka", choćby z „Na pełnym morzu". Dlaczego jednak mam poczucie, przy zabawnych miejscami dialogach, czegoś zbyt łopatologicznego?


Polecam za to talk-show „Tego się nie wytnie" Mariusza Cieślika w TVP Kultura. Lekko, co nie znaczy głupio, komentuje nowości kulturalne. U boku Cieślika m.in. Łukasz Adamski.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji