Artykuły

Kąski smaczne i niestrawne

"Jedzonko" Katarzyny Szyngiery, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"Jedzonko" Katarzyny Szyngiery, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.


Wszyscy chcemy jeść smacznie i zdrowo, a do tego dbać o środowisko. Ale nie da się tego wszystkiego pogodzić. Teatr Słowackiego zabrał się za to, co ląduje na naszych talerzach.


 Jak to jest z tymi szczęśliwymi kurami? A co z bio i GMO? Co sieje i pije na urodzinach wiekowego dziadka? Skąd przychodzimy i dokąd dojdziemy? Jaki ślad węglowy generujemy? I co na to Ziemia? To tylko ułamek tego, co pomieściło się w „Jedzonku". Zestaw tematów zaproponowany przez Katarzynę Szyngierę, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego jest zaiste obszerny. Twórcy postarali się o odtworzenie na scenie medialnego zamętu informacyjnego w kwestiach kulinarnych i ekologicznych. To seria wykładów, ale w formie rewii ze śpiewami, wygłupami i sztuczkami. I jak to w rewii, jedne numery są lepsze, inne gorsze.


Realistyczna rodzina na kolacji urodzinowej


Rama jest realistyczna: wielopokoleniowa rodzina schodzi się na urodziny dziadka (Feliks Szajnert). Długi stół, obok otwarta kuchnia. Córka jubilata (Lidia Bogaczówna) zarządza tu dystrybucją jedzenia, wnosząc na stół kolejne potrawy i z uczuciem je przedstawiając. Marynowana marchewka, buraczki, perliczka, tort, no i korona kolacji - japońska wołowina po dwa tysiące   za kilo. Wszystko zdrowe, z targu, od baby i od chłopa (poza wołowiną oczywiście). Druga córka (Marta Konarska) wyznaje, że była wegetarianką, a nawet witarianką, ale teraz słucha swego organizmu i je to, co on jej podpowiada. Wnuczka (Katarzyna Zawiślak-Dolny) jest domową sommelierką i fachowo opowiada o nalewanych właśnie winach. Druga wnuczka (Agnieszka Kościelniak) jest zaciekłą weganką i perliczki nie tknie. Wujek (Sławomir Rokita) zajada wszystko ze smakiem, nieśmiało tylko przyznając się do miłości do kiełbasy z grilla z sałatką ziemniaczaną. Narzeczony Kasi, biolog (Karol Kubasiewicz) opowiada o naukowo zbadanych dietach i hodowaniu mięsa. A Maciej (Maciej Pesta) dogaduje z boku, zajęty bardziej swoim życiem uczuciowym niż rodzinnym. 


Przy stole rozmawia się o jedzeniu - prezentując i kontrując rozmaite przekonania. Gdy ktoś napomknie o wyższości jarzyn ekologicznych, inny dowiedzie, że takie uprawy wymagają więcej ziemi i generują większy ślad węglowy. I tak dalej, i jeszcze więcej.


Wielkie żarcie


Wszyscy tkwimy w klinczu - chcemy jeść smacznie i zdrowo, a do tego dbać o środowisko. Nie da się tego wszystkiego pogodzić, zwłaszcza że nie mamy pewności, co jest zdrowe. Czerpiemy wiedzę z różnych źródeł, często podejrzanych, i dajemy się nabierać - Karol z powagą opowiada o diecie zgodnej z liczbą chromosomów, a za chwilę mówi, że ją właśnie wymyślił. A wszyscy słuchali w skupieniu - widzowie też. Tyle dziwnych diet miało już nas uratować, że i taka wydaje się możliwa.


Rodzinna kolacja w miarę spożycia wyrodnieje - na stole rośnie bałagan, po jedzenie sięga się rękami, weganka zaciekle wyjada plasterki kosztownej japońskiej wołowiny (jak zgrzeszyć, to teraz, po pijaku), dziadek niespodziewanie wyznaje, że nie pochodzi z lwowskiej elity, ale z ukraińskiej wsi. Jego makabryczna opowieść o Wielkim Głodzie wprowadza powagę, choć użycie jej jako kontrapunktu do historyjek o jedzeniu wydało mi się cokolwiek niestosowne.


Błyskotliwa mowa truskawki


Kolacja przetykana jest numerami śpiewanymi i tańczonymi, do których aktorzy przebierają się a to za grzyby (pastisz grzybobrania z Mickiewicza), a to za kury (dyskutujące 0 hodowli klatkowej i naturalnej), a to za Ziemię turlającą się w plastikowej kuli i żądającą od ludzkości wigęcej troski; o tych rozwleczonych ponad miarę numerach, zwłaszcza o paskudnych kurzych i grzybieli kostiumach, wolałabym zapomnieć. Udany za to jest końcowy monolog truskawki - Maciej Pesta ze swadą, uczuciem i gejowskim przegięciem tłumaczy, że manipulacje genetyczne nie są nowym wymysłem - wszak truskawki wygenerowano dwieście lat temu z dwóch rodzajów poziomek.


Można uznać, że wielość perspektyw i brak wyraźnego stanowiska twórców to zaleta spektaklu -w takiej rzeczywistości żyjemy, więc  na scenie zestawmy fakty, opinie i domniemania, mądre i głupie, a ty, widzu, zrób z tym, co chcesz. Ale to zestawianie jest w gruncie rzeczy mało pożywne: dostajemy mieszankę tego, co już znamy skądinąd (też mamy Google), smaczne kąski wybełtane z niestrawnymi, trafne dowcipy i obserwacje z przyciężkimi.


Teatr im. Juliusza Słowackiego. „Jedzonko", reżyseria: Katarzyna Szyngiera, scenariusz: Marcin Napiórkowski, Katarzyna Szyngiera, Mirosław Wlekły, scenografia: Przemek Czepurko, Katarzyna Ożgo, kostiumy: Sylwia Lasota, muzyka: Jacek So-tomski, reżyseria świateł: Paulina Góral, premiera 11 września 2020.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji