Artykuły

Płock. Arthur Miller wg Janusza Kijowskiego u Szaniawskiego

Tytuł - "Widok z mostu". - Relacje międzyludzkie, pogmatwane losy, niejednoznaczne charaktery postaci to są właśnie powody, dla których kochamy Arthura Millera i dlaczego wszystkie teatry na świecie grają te sztuki do dzisiaj - mówi reżyser przedstawienia Janusz Kijowski.





Widzowie przeniosą się do Nowego Jorku z przełomu lat 50. i 60. XX w. Włoski emigrant Eddie zgadza się przyjąć pod dach kuzynów żony, którzy przyjechali z Sycylii. Nielegalnie przebywający w Stanach Zjednoczonych Marco i Rodolfo zaczynają pracę jako robotnicy portowi. Między Rodolfo a Cathrine, 18-letnią wychowanką Eddiego i jego żony Beatrice, rodzi się uczucie. Eddie nie radzi sobie z zazdrością, więc rodzą się konflikty, zaczynają wzajemne oskarżenia…

Sztukę wyreżyserował Janusz Kijowski, ten sam, który nurt w polskiej kinematografii ochrzcił mianem kina moralnego niepokoju.
A ich coś boli w środku…

Podczas wtorkowej konferencji prasowej w teatrze Kijowski opowiadał o tym, co sztuka Millera (warto wiedzieć, że ten świetny amerykański dramaturg miał polsko-żydowskie korzenie) ze sobą niesie.

– Istnieje dobra miłość, jest zła miłość, a czasem ta zła miłość przeważa nad tą dobrą. I co z tym zrobić? Ulegamy pokusom i żądzom, bardzo się z tym wszystkim trudzimy. Kiedyś mój przyjaciel, Krzysztof Kieślowski, wysnuł taką myśl: „Dla mnie sztuka zaczyna się wtedy, kiedy mam do czynienia z męką ludzką”. I tutaj, mimo że pozornie wszystko odbywa się w konwenansie lat 50., a wszyscy starają się zachować pozory dyscypliny, to jednak coś ich w środku boli. Boli Beatrice, która traci kontakt ze swoim mężem. Boli Eddiego, ponieważ traci kontakt ze swoją siostrzenicą, w którą jest zapatrzony. Catherine coraz bardziej oddala się od swoich przybranych rodziców, którzy opiekowali się nią od dziecka. Cała heca zaczyna się wraz z przybyciem do domu dwóch dalekich kuzynów z Sycylii, Marco i Rodolfo. Nie wiadomo dlaczego w Eddiego wstępuje jakiś zły duch. Facet, który był przykładnym opiekunem dla swojej siostrzenicy, przykładnym mężem dla Beatrice, harujący w tych dokach, zarabiający na rodzinę, nagle zaczyna zachowywać się jak wariat, jak opętany… Jest męka, jest dramat. Jest Arthur Miller.


Rolę mecenasa Alfieriego, który w zasadzie jest tu narratorem, zagra Piotr Bała. – Dystans do tego wszystkiego ma, ponieważ już to przeżył – mówił aktor o swojej postaci. – To już się wydarzyło i chcę o tym opowiedzieć. Czasem pojawiam się w interakcjach z innymi aktorami, naprowadzam widzów na to, co za chwilę się stanie, oddaję emocje.


Być jak dobry aktor starej daty

Kijowski zapewniał: – Lubię, kiedy aktorzy dopisują jakąś biografię do swojej postaci. Z Piotrem dopisaliśmy, że Alfieriego opuściła żona, traci kontakt z dziećmi, pracuje na Brooklynie. Tak się to wszystko potoczyło, że zamiast być mecenasem na Manhattanie, obsługuje biedaków pracujących w porcie, w dokach. Strasznie nam zależało, aby to nie był tylko taki opowiadacz, wszystkowiedzący gaduła, tylko by te emocje były jak najbardziej wiarygodne. Takiego dopisywania nauczył mnie znakomity aktor Zbigniew Zapasiewicz, którego zaprosiłem do kilku scen w jednym z moich pierwszych filmów. Przyszedł na plan, a ja, wówczas 28-letni, bardzo przejęty zaczynam opowiadać scenę umieszczoną w scenariuszu. Zapasiewicz mówi do mnie: „Chłopczyku, przecież ja umiem czytać. Powiedz mi, czy rano pokłóciłem się z żoną, czy smakowało mi śniadanie, która nogą wstałem z łóżka. Być może mi to pomoże lepiej zagrać. Czy mam recytować? Tekst znam na pamięć”. To był aktor starej daty, tekstowo przygotowany.

W rolę Catherine wciela się Sylwia Krawiec. Opisuje, że gra postać młodej pannicy, która nie potrafi pożegnać się z dzieciństwem, odciąć pępowiny.

– Dużo ludzi będzie mogło się w tej historii przejrzeć. Na tym polega siła tego tekstu. Dramaty to jedno, a co innego to te rzeczy, o których nie mówimy najbliższym, nie potrafimy się do nich przyznać, powiedzieć, co czujemy, tylko to się w nas kłębi w środku. Pęcznieje i zawsze, prędzej czy później, wybuchnie.

Mariusz Pogonowski będzie scenicznym Eddim. – On ma problem z nazwaniem tego, co czuje. Te emocje zawierają się w milczeniu, pomiędzy słowami – przekazuje swoją postać. – Te pauzy bardzo mocno napinamy. Młody aktor zwykle nie może zrobić pauzy, czując, że jeśli nie wypowiada słów, to nie gra. A tu słowa już padły, w tej ciszy każdy sam dopowiada historię i dokrasza swoim prywatnym bólem.

W uległą wobec męża Beatrice wcieli się Magdalena Tomaszewska. – Toczy się moja wewnętrzna walka, aby jednak próbować coś powiedzieć. Chociaż mentalnie nie powinna. Wymyśliliśmy, że Beatrice nie pracuje, a wszystko, co jest w domu zawdzięcza swojemu mężowi Eddiemu – mówi o koncepcji tej roli.
Jasin uczył, jak się bić

Sztuka zawiera bardzo dynamiczne sceny, aktorzy biją się, tańczą, wykazują mocą.

Walki wręcz Mariusza Pogonowskiego i Szymona Kołodziejczyka uczył jako konsultant płocczanin Jacek Jasion. Kołodziejczyk śmiał się: – Miałem okazję uderzyć mistrza w twarz, ale się osłonił. Miewamy jeszcze z Mariuszem takie momenty, że próbujemy wyczuć się, kiedy się ze sobą boksujemy. W swoich oczach czasem widzimy taki znak zapytania, niepewności: „czy już jesteś gotowy? Miało być z prawej czy z lewej?”. Na razie musimy być bardzo czujni wobec siebie, co zresztą nie dotyczy wyłącznie scen ruchowych. Czujność w tym tekście jest niesamowicie ważna. Kiedy zaczynamy się na tej scenie wzajemnie słuchać, wówczas te pauzy, o których mówił Mariusz, same się wypełniają.

Kołodziejczykowi przyjdzie również zatańczyć do choreografii przygotowanej przez Tatianę Asmolkovą. – Tatiana potrafi przyjechać i powiedzieć „nie podoba mi się ten fragment, zmienimy go”. No i praca zaczyna się od podstaw. Ale to fajna przygoda – komentuje aktor.

Bogumił Karbowski w jednej ze scen musi podnieść wysoko krzesło. – Mam wielką satysfakcję, kiedy Mariuszowi nie wychodzi. Jesteśmy w tej sztuce jedną wielką rodziną. Jakoś trzymamy w tej swojej sycylijskiej mentalności, w tym, że dbamy o rodzinę. A tu mój młodszy brat w pewien sposób zostaje niesprawiedliwie potraktowany.

Kostiumy przygotowała Beata Ochmańska, scenografię opracował Bogusław Cichocki, za muzykę odpowiada Krzysztof Misiak.
Premiera…

„Widoku z mostu” odbędzie się 19 września o godz. 19.

Spektakle we wrześniu: 20, 27 o godz. 16.00, 22, 23 i 25 o godz. 11, 26 września o godz. 19.

Spektakle w październiku: 6, 7 i 9 o godz. 11.

Ceny biletów: 50 zł (premiera), 40 zł (normalny), 35 zł (ulgowy), 20 zł (zbiorowy, szkolny).


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji