Ćwierć wieku wychodzi z lalkami do dzieci
- Chciałabym wyjechać do dzieci w Indiach. Wysłałam już tam lalki. Może się uda w przyszłym roku - zastanawia się BARBARA LACH, aktorka Teatru Lalki i Aktora w Opolu, która w niedzielę obchodziła jubileusz 25-lecia pracy artystycznej.
Minister kultury nadał jej odznakę: Zasłużonego dla Kultury Polskiej, a koledzy aktorzy przygotowali spektakl i przyjęcie. Zanim jednak spędziła z nimi wieczór, zagrała w bierkowickim skansenie kilka spektakli dla najmłodszych widzów. To jej ukochani odbiorcy.
Dorota Wodecka-Lasota: Jakie wydarzenie uważa Pani za cezurę wyznaczająca początek Pani drogi artystycznej. Słowem, co wydarzyło się 25 lat temu?
Barbara Lach, aktorka Teatru Lalki i Aktora w Opolu: De facto dokładny jubileusz 25 lat w teatrze lalek przypadł na koniec ubiegłego sezonu artystycznego. Chciałam jednak powiązać go z zakończeniem pewnego etapu pracy, a ściślej mówiąc ze spektaklem "O królestwie drzew i traw", który sobie wymarzyłam i który się szczęśliwie udał.
A co Panią w teatrze unieszczęśliwia?
- Chyba to, co jest trudne w każdej pracy, czyli niedobra atmosfera. Burze, tarcia, i kiedy nagle dowiaduje się, że ktoś jest zazdrosny o to, że gram. Jestem najbardziej wrażliwa na czyjąś zazdrość i wtedy muszę się wycofać, uciec tam, gdzie nie ma nikogo. To na szczęście nie trwa długo, mija.
Co daje szczęście?
- Każda nowa realizacja, wspólne tworzenie, a potem odbiór. Widok emocjonalnie reagujących dzieci, ich aplauz jest najlepszą nagrodą. Ja wiem, że nasza widownia reaguje spontanicznie i jak jej się spektakl nie podoba, to zaczyna jeść albo wychodzi. I nam się to podoba. Po pięćdziesięciu spektaklach, bo tyle dokładnie mam za sobą, potrafię zobaczyć i wyczuć, kiedy reakcja jest autentyczna.
Ma Pani prywatny teatr, z którym odwiedza dzieci w szpitalach czy w domach dziecka. Jakie są jego plany?
- Na razie teatr stoi spokojnie, bo nie mam czasu. Jest w uśpieniu, obudzi się na św. Mikołaja i na kolędowanie.
Dzieci są Pani bardzo bliskie, ale po spektaklu wraca Pani do pustego domu. Czy doskwiera Pani samotność?
- Od dziecka lubiłam być sama. I nie czuję się samotna, choć może dlatego, że wiem, że jest alternatywa, iż zaraz wyjdę z domu i będę znów z dziećmi.
Kiedyś planowała Pani, by wyjechać do nich do Afryki. Nawet skończyła Pani studium medyczne. Wciąż ma Pani takie marzenie?
Może już nie pojadę do Afryki, ale jest takie miejsce w Indiach, w którym są dzieci i w którym chciałabym być. Wysłałam już tam lalki, może pojadę tam, co najmniej na pół roku, by coś z tymi lalkami dla tych dzieci zrobić. Może w przyszłym roku? Nie wiem, nigdy nie planuję.