Artykuły

Cudowne dzieci online

I Festiwal Mozart Junior w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.

I Festiwal Mozart Junior w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.


Festiwal Mozart Junior to niejako propozycja zastępcza Warszawskiej Opery Kameralnej, która nie mogła w tym roku zorganizować 30. Festiwalu Mozartowskiego, ale i rozwinięcie działań edukacyjnych prowadzonych przez ten teatr. Gdyby nie pandemia, być może format junior uzupełniałby „dorosłe" mozartowskie święto. A tak musiał przenieść się do internetu, choć nie wiadomo, czy wymusiło to zmianę koncepcji, czy też pomysł miał liczne wady od narodzin.


Dla najmłodszego odbiorcy internetowy zapis występów współczesnych małych Mozartów był niezbyt atrakcyjny. Dla dorosłych - również, bo przypominał szkolne popisy, zwłaszcza na koncercie umieszczonym w sieci 2 lipca. Zainteresowanie techniczną biegłością wzbudzał dziewięcioletni Rosjanin Elisey Mysin, ale w Sonacie fortepianowej op. 14 nr 2 Beethovena czy utworach z Kącika dziecięcego Debussy'ego nie było nic poza tym. Z kolei dawne cudowne dziecko - Stanisław Drzewiecki z żoną Jekateriną przygotował kurortowy program, w którym opracowanie na cztery ręce Tańca z szablami Chaczaturiana sąsiadowało z chorałem Wachet auf, ruft uns die Stimme Bacha i z Libertango Piazzolli. Znacznie ciekawszy był koncert z 16 lipca, głównie za sprawą szesnastoletniego Yoava Levanona z Izraela. Zagrał sonaty Liszta, Rachmaninowa i Skriabina, i przykuwając uwagę (zwłaszcza w Sonacie h-moll Liszta) zróżnicowaną dynamiką i wyczuciem romantycznego stylu. Natomiast słowna narracja Dominiki Matuszak, która w biografii każdego kompozytora szukała wątków „dziecięcych", bywała humorystyczna (Szymanowski nie miał dzieci, ale lubił je i dobrze rozumiał).


Natomiast z pierwszą operą skomponowaną przez jedenastoletniego Mozarta - Apollo i Hiacynt - zmierzyła się piątka studentów Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej. Opiekę  sprawował Michał Znaniecki, przejmując działania Ryszarda Peryta, który stworzył w tej uczelni Instytut Opery. Peryt pozwalał studentom na samodzielność, ale i wnikliwie wprowadzał ich w świat wybranego utworu. Znaniecki puścił podopiecznych luzem. Powstały po dwie wersje online pierwszego i trzeciego aktu Apolla i Hiacynta oraz jedna aktu drugiego. Interpretacyjny rozrzut był ogromny - od przeniesienia mitologicznej, boskiej opowieści do M-2 z czasów gomułkowskich z pralką Franią i meblościanką w tle (akt pierwszy, Ewa Galica) po symbolikę kolorów i świateł w akcie trzecim (Maksymilian Nowak). Różnorodność koncepcji nie jest wadą, ale grzechem jest brak umiejętności poprowadzenia postaci, a także niechęć do uważnego słuchania muzyki. Dotyczy to zwłaszcza inscenizacji Galicy, ale i Jana Kamińskiego, który trzeci akt ozdobił pląsami rodem z monachijskiego Oktoberfest. Wyróżniały się rozegrany przez Patrycję Wysokiriską na scenie WOK akt pierwszy oraz akt drugi na korcie tenisowym (Aleksandra Bielewicz). Obie realizatorki starały się ukazać niejednoznaczne relacje między Zefirem i Hiacyntem oraz Apollem i Hiacyntem. W nie całkiem studenckiej obsadzie studenckiego przedstawienia profesjonalny poziom zaprezentowały Wanda Franek (Apollo) i Magdalena Pikuła (Hiacynt).


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji