Artykuły

Bój się Boga Mazurkiewicz!

- To jest wspaniała rola, która niesie, dodaje skrzydeł aktorowi, uruchamia w nim wszystkie pokłady poczucia humoru. Wręcz zmusza do czujności, bo wywołuje u publiczności coraz to inne reakcje - WITOLD KOPEĆ o roli Mazurkiewicza w "Żołnierzu królowej Madagaskaru" w lubelskim Teatrze im. Osterwy.

Od jutra [15 września] na deski Teatru im. Osterwy powraca, otwierając nowy sezon, "Żołnierz królowej Madagaskaru" - wodewil Juliana Tuwima z doskonałym Witoldem Kopciem w roli tytułowej [na zdjęciu]. Zbłąkany w sodomie teatralnego światka stolicy prowincjusz Mazurkiewicz zbiera na scenie zasłużone brawa.

Małgorzata Gnot: Mówiono przed premierą, że jest Pan na zacnego mecenasa z Radomia za młody i za przystojny, a jednak odniósł Pan sukces. Lubi Pan siebie w tej roli?

Witold Kopeć: To jest wspaniała rola, która niesie, dodaje skrzydeł aktorowi, uruchamia w nim wszystkie pokłady poczucia humoru. Wręcz zmusza do czujności, bo wywołuje u publiczności coraz to inne reakcje, jakich w kilkunastu poprzednich spektaklach nie było. I trzeba się do tego natychmiast dostosować. To jest uprawianie sztuki aktorskiej w jej najszlachetniejszej formie. Publiczność odbiera nas wspaniale i jestem szczęśliwy, że te przedstawienia są takie żywe.

A postawa wojującego stróża moralności Pana nie uwiera?

Każdy aktor musi znaleźć w sobie samym jakieś odniesienia i pokłady prawdy, do których może się odwołać, grając daną rolę. Czy to znaczy, że sam jestem świętoszkowatym obłudnikiem? Nie określajmy ludzi w kategorii czerni i bieli. Jest jeszcze tyle odcieni szarości.

Wygląda mi Pan raczej na nawróconego grzesznika...

Pod koniec sztuki Mazurkiewicz staje się także nawróconym grzesznikiem. Ucieka ze sceny teatrzyku daleko od pokus artystki Kamilli, przepłaca dorożkę i wraca na łono mieszczańskiego salonu i narzeczonej, panny Sabiny.

Czym Pana osobiście można skusić? Przy dzisiejszych kusicielkach Kamilla to uosobienie powściągliwości...

Prawdopodobnie jestem odporny na kuszenie. Obyczajowość istotnie zmieniła się od czasów Mazurkiewicza dość znacznie. Dzięki Bogu, że jeszcze się czymś czasem gorszymy...

Śpiewanie w tym spektaklu nie sprawia Panu zapewne trudności. Znany Pan był przed laty jako chłopiec z gitarą, występujący z pieśniami Wysockiego.

Gitarzysta jest ze mnie raczej ogniskowo-bankietowy, ale recitale pieśni Wysockiego grałem wiele razy. Przez pewien czas występowałem też w lubelskim Teatrze Muzycznym.

Czy gdyby ktoś powiedział Panu parę lat temu, że nie role smutnych amantów, a wodewilowy Mazurkiewicz przyniesie Panu największe owacje, uwierzyłby Pan?

Pewnie byłbym zdziwiony, ale tak to się jakoś stało, że po komediowych rolach w "Operetce" i "Polityce" przyszedł czas na Mazurkiewicza. Nie chciałbym jednak być już na zawsze zakwalifikowany do podobnych ról, bo cenię sobie wszechstronność. Z tym większą radością przyjąłem w przygotowywanym obecnie "Weselu" rolę Stańczyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji