Artykuły

Staroświeckie roboty

Karol Capek sztuką swoją R. U. R. czyli "Uniwersalne roboty Rossuma", wystawioną w Pradze w roku 1921, wprowadził słowo "robot" do wszystkich encyklopedii świata. Dzisiaj z tej sztuki Capka zostało tylko to jedno słowo. Niestety, jednego słowa nie da się zagrać.

Roboty Capka powstają z kwasu i syntezy organicznej. Są lepione i gotowane. Przypominają właściwie golema. Golem także narodził się w Pradze. Potem golemy Capka buntują się i wymordowywują ludzi. Dzisiaj widać wyraźnie, jak nad utopią Capka ciąży jeszcze średniowieczne myślenie. Cudowne fantazje Verne'a sprawdziły się i jeszcze sprawdzają. Ale Verne potrafił przewidzieć tylko rozwój maszyn, które już istniały. Nowy gatunek science-fiction powstał dopiero po drugiej wojnie; wtedy, kiedy powstały nowe maszyny i nowy typ myślenia. Kiedy świat mikro i makro wtargnął gwałtownie i brutalnie w nasz świat. Między epoką Verne'a i science-fiction nastąpił skok w nauce, w samym stylu naukowego myślenia, nie tylko skok w technice. Technicznie większość maszyn samo-sterujących i zwierzątek cybernetycznych mogła powstać już w początkach XX wieku. Brakowało nowej wyobraźni naukowej. Ale tę nową naukową wyobraźnię mieli tylko uczeni. Potem dopiero mogła przyjść epoka popularyzatorów.

Mózg elektronowy nie jest goleniem. Nie jest budowany na wzór człowieka. Człowiek; nie jest wzorem dla maszyny, nawet w jej funkcji sztucznego myślenia. Mózg elektronowy uczy nas jak my myślimy, chociaż my nauczyliśmy go myśleć i zadajemy mu pytania. Gorsza maszyna tworzy lepszą maszynę. Tak było i będzie.

Najpopularniejszy podręcznik cybernetyki jest o wieli bardziej interesujący od sztuki Capka. Jest ona nie tylko intelektualnie pusta, jest drażniąca. Jest w niej stary średniowieczny lęk przed rozwojem techniki. Rozwój techniki nie przestał być groźny; nawet groźniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Ale zawdzięczamy mu życie. Coraz jaśniej widać, że rozwój środków zniszczenia uniemożliwia wojnę. Wojna stała się technicznie niemożliwa. Byle tylko nie udowadniać tego empirycznie. Bo po udowodnieniu nie bardzo już będzie komu wyciągnąć wnioski.

Nie rozumiem po co te staroświeckie roboty Capka wyciągnięto z lamusa. Można było co prawda pobawić się nimi teatralnie. Zagrać je konstruktywistycznie, ekspresjonistycznie albo nawet jako powiastkę filozoficzną. Lekko i z całą maszynerią. Maria Wiercińska niestety zrobiła kameralną psychologiczną Rurę, a właściwie lurę. Aktorzy grali w niej uczciwie, chociaż bez przekonania. Nie mieli po prostu co grać. Najbardziej żal mi było Justyny Karpińskiej. Lepsza dola wypadła aktorom grającym robota. Nie wiem tylko, dlaczego Wiercińska kazała im mieć paraliż postępowy i chorobę Buergera. Trzęśli się przez cały czas. Bardzo ładną robótką była debiutująca Hanna Stankówna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji