Zakochany Szekspir
Widzowie "Teleexpressu" zapewne pamiętają postać mężczyzny przebranego za Sherlocka Holmesa, podającego w niedzielne popołudnia "komiczną prognozę pogody". To był Kevin Hayes, brytyjski aktor i reżyser. W "Teleexpressie" występował ponad dziesięć lat temu.
Do Polski przyjechał po raz pierwszy w 1986 roku, na stypendium. Spędził rok w szkole teatralnej w Warszawie, poznawał twórczość Witkacego. Marzył o tym od czasu, kiedy w Anglii wystąpił w "Wariacie i zakonnicy". - To było tak świetnie napisane i znakomite, że chciałem więcej. Zakochałem się w polskim teatrze - tłumaczy. Nie tylko artystyczne marzenia sprawiły, że przyjechał do Polski. Miałem dość Margaret Thatcher - macha ręką.
Trafił też do krakowskiej szkoły teatralnej, był asystentem Jerzego Jarockiego i Filipa Bajona. W Polsce zrealizował pięć przedstawień - m.in. "Polish artist depart" ("Odejście polskiego artysty"), monodram według własnego tekstu o Witkacym, wystawiony w Krakowie.
Pochodzi z małego miasteczka Southend on Sea w hrabstwie Essex. Po ojcu Henrym odziedziczył irlandzką krew. Matka - Angielka Kathleen - wychowywała Kevina i jego cztery siostry oraz pięciu braci, ojciec był inżynierem.
Z reżyserem, bliskich Łąk" Waldemarem Krzystkiem spotkał się na planie filmu "Polska śmierć", w którym zagrał Jimmy'ego.
Poznał go dzięki przyjaźni z Krzysztofem Langiem, reżyserem "Papierowego małżeństwa", w którym wystąpił w roli Billy'ego Jarvisa Grał też w "Porze na czarownice"
Piotra Łazarkiewicza, "Lepiej być piękną i bogatą" Filipa Bajona, w filmach Konrada Szołajskiego.
Niegdyś żonaty z Polką, od lat obserwuje nasz kraj.
Polska zmieniła się totalnie - mówi.
Prawie nie ma już pokolenia urodzonego przed wojną. Kevin Hayes Nowe nawet nie poznało komuny. Ale Polacy są dziś bardziej wolni, niż byli kiedykolwiek, choć muszą walczyć o przetrwanie. Kultura nie jest tak ważna, jak kiedyś. Polacy nie mają na nią czasu i brakuje im pieniędzy - zauważa gość Teatru Współczesnego.