Artykuły

Polskie losy

Na "Niskie Łąki" Waldemara Krzystka składają się kapitalne zróżnicowanie języka bohaterów, świetne, dynamiczne sceny, sugestywna czasoprzestrzeń. To spektakl, w którym wreszcie oglądamy siebie. Ze łzą w oku, ale i też z przymrużeniem oka

Piotr Siemion napisał groteskowy i nieco sentymentalny portret pokolenia 1981 roku, które spotykało się nad brzegiem Odry. "Niskie Łąki" opowiadają o grupie rówieśników, którzy na lekkim rauszu przeszli próbę heroizmu stanu wojennego, by w Ameryce emigrantów stracić niewinność i złudzenia. Polityczna solidarność, kumpelska bezinteresowność, szczenięca miłość, z którą wyjeżdżali, śniąc o wolności, zmusiły ich w Stanach do udziału w wyścigu szczurów, konformizmu, akceptacji cynizmu.

Thriller Krzystka/Siemiona otwiera scena próby do "Niskich Łąk". Reżyser, Anglik, zaprosił przyjaciół sprzed lat na autorską wizję ich losu. Eks-kontestatorzy z Pomarańczowej Alternatywy - Dyzio (Jerzy Senator), Carlos (Maciej Tomaszewski), Gipson (Krzysztof Kuliński) i Lidka (Ewelina Paszke-Lowitzsch), oglądają siebie-bohaterów scenicznych (jako ich młodzieńcze alter ego Bartosz Woźny, Michał Żurawski, Krzysztof Boczkowski i Anna Filusz) w kronice wydarzeń sprzed lat. Wpatrują się w smutek zeszpiclowanych, wrocławskich ulic 1983 roku, wędrują przez czyściec noclegowni Manhattanu, by wrócić do Wrocławia szaberplaców i medialnych piratów z 1991 roku.

"Niskie Łąki" zachwycą fanów kulturalnych sampli - klisze łajdaków, życiowych oferm, nieudaczników i skurwionych madonn błyskotliwie tasują się na scenie Teatru Współczesnego w industrialnej scenografii Ajki Wodeckiej. Świat lśniących arkuszy blach, krat i rozświetlonych reklam błyskawicznie zmienia się z pokładu boeinga w komendę policji. Tym zmianom udanie wtóruje klimatyczna muzyka Zbigniewa Karneckiego, pełna cytatów, i smaczków muzycznych epoki. Tempo nie siada ani na chwilę. Pod podłogą sceny naprawdę chlupocze woda, do której wpadają bohaterowie.

Wszystko, co złe w spektaklu Teatru Współczesnego, da się zamknąć w kilku zdaniach. Zbyt plakatowy rysunek charakterów. Brak społecznego tła. Niepotrzebny bałaganik i czasoprzestrzenny, kiedy bohaterowie biegają wśród dekoracji, wskakują do zapadni z wodą i łykają z flaszek, udając - jak mówią młodzi - że to real. Ale ani Siemion, ani Krzystek nie udają, że bliższy im jest Konwicki niż Bareja. Widzowie chyba i też wolą filmy Barei.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji