Artykuły

Gdynia. Film Seweryna na początek FPFF

Uroczysty pokaz "Kto nigdy nie żył..." Andrzeja Seweryna otworzył wczoraj [11 września] wieczorem Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Jury obradujące pod przewodnictwem Feliksa Falka oceni 24 filmy. Aż 14 z nich to debiuty. Pierwsze obrazy młodych twórców pojawią się również w innych sekcjach - Panoramie czy przeglądzie offów. Już dzisiaj mówi się, że festiwal został bardzo odmłodzony.

- Każdą kinematografię tworzą trzy pokolenia reżyserów - mówi dyrektor artystyczny festiwalu Mirosław Bork. - W naszym kinie pojawiła się ostatnio fala debiutantów i chcemy ich przedstawić. Do programu Panoramy włączyliśmy nawet odrzuconą w ubiegłym roku, a przez wielu widzów dobrze ocenioną "Wieżę" Agnieszki Trzos. Uważam, że ci, którzy są na początku swej artystycznej drogi, mają prawo pokazać tu swoje filmy i spotkać się z publicznością. Jeśli nie oni, to kto ma przyczynić się do odnowy polskiego kina?

Podczas gali otwierającej festiwal widzowie obejrzeli obraz "Kto nigdy nie żył..." Andrzeja Seweryna - aktora, członka Comédie Francaise, debiutującego w roli reżysera filmu fabularnego.

- Od kilku lat miałem wrażenie, że zawód aktora wymaga ode mnie zbyt małej odpowiedzialności. Dlatego chciałem spróbować sił jako reżyser, najpierw w teatrze telewizji, teraz w kinie - mówi Seweryn.

"Kto nigdy nie żył..." to film podejmujący ciekawy i niełatwy temat. Grany przez Michała Żebrowskiego ksiądz, którego misją jest pomaganie ludziom z marginesu, bezdomnym, narkomanom, nagle dowiaduje się, że jest chory na AIDS. I okazuje się, że nie potrafi dać sobie rady z tym wyrokiem. Nie umie nieść otuchy innym w sytuacji, gdy sam potrzebuje wsparcia. Ucieka do klasztoru, izoluje się od ludzi. Ale i tam czuje się jak naznaczony. Nie potrafi odnaleźć spokoju, by wrócić do tych, którzy go potrzebowali. Bardzo to ładnie i oryginalnie narysowana postać księdza. Takie portrety księży - nie ikon, lecz osób z krwi i kości - znajdujemy czasem w społecznym kinie brytyjskim. Brakuje ich w filmach polskich.

"Kto nigdy nie żył..." ma, niestety, trochę niedociągnięć, przede wszystkim scenariuszowych. Dziwny wątek podróży księdza z przypadkowymi ludźmi, biznesmen owładnięty jak nastolatek pragnieniem spotkania idola, drętwe dialogi, scena miłosna rozegrana tak, że budzi śmiech na sali, niepotrzebne stawianie kropki nad i, jak choćby wówczas, gdy Robert Janowski zaczyna śpiewać "bo każda chwila to żywot motyla" - to wszystko utrudnia odbiór filmu naprawdę interesującego i ważnego.

Na zdjęciu: Michał Żebrowski w filmie "Kto nigdy nie żył...".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji