Artykuły

"Maria"

Znakomity pisarz radziecki Izaak Babel znany jest w Polsce przede wszystkim jako powieściopisarz, autor kapitalnej wojennej "Konarmii" i świetnych w swojej prawdzie folklorystycznej "Opowiadań odeskich". Wypracował on własny styl narracyjny, niezwykle skondensowany, a równocześnie ogromnie plastyczny w swej opowieści. Bardzo zwykle zdarzenia stają się u niego... niezwykle. Zwykłych ludzi nie zmienia jednak w herosów, i z kolei o słabościach ich mówi bez zapalczywości moralisty.

Jest dowcipny i w miarę sceptyczny. Powiadają też z nim, że umie być okrutny. Ale Babel, konstatując beznamiętnie, że "pada trup", nigdy nie paprze się w trzewiach tego trupa. Jest lapidarny.

Niektóre z tych cech pisarstwa Babla ustalają również wartość jego dwóch sztuk teatralnych: "Zmierzchu" i "Marii". Pierwszą z nich grano (i to z powodzeniem!), również w Polsce, obecnie zaś Teatr Powszechny wystąpi! z polska prapremierą "Marii".

Akcja "Zmierzchu" rozgrywa się w roku 1913 w odeskiej Moldawiance wśród sprytnych kupców, mądrych i czcigodnych rabinów oraz mniej czcigodnych, ale za to jeszcze mądrzejszych, przedstawicieli przestępczego świata. Natomiast fabułę "Marii" osadza Babel w r. 1920 w niezwykle ciężkim dla ówczesnej Rosji okresie komunizmu wojennego i wprowadza nas w zgoła odmienne środowisko Petersburga.

Tytułowej bohaterki sztuki Marii nie pokazano nam ani razu na scenie. Za to raz wraz mówi się o niej jako o tej, która zrozumiawszy istotny sens rewolucji, wstąpiła - wiernie jej służąc - do Czerwonej Armii. Natomiast większość pozostałych osób to dziejowe szumowiny, jakie wypłynęły na wierzch w wielkim tyglu rewolucji, w którym nieubłagany, a sprawiedliwy Czas, warzył nowe wartości. To kameleony, zmieniające kolor skóry wyłącznie po to, ażeby dostosować się do otoczenia i ocalić tę swoją skórę. Są one jednak skazane na zagładę: wiemy bowiem, że nie kameleony tworzą sprawiedliwe jutro...

Mówiąc w wielkim skrócie, na przykładzie rozkładu rodziny generała Mukownina zademonstrowano nam tu rozkład całej klasy panującej dotychczas w Rosji.

Izaak Babel z sobie wrodzonym realizmem i talentem, wprowadzając różne drastyczne często sytuacje i konflikty, pokazuje koniec tego uprzywilejowanego dotychczas świata. I tak jak w finale arcydzieła Czechowa "Wiśniowy sad" słychać stuk siekier wyrębujących stary sad, tak tu w "Marii", na zakończenie, rozbrzmiewa beztroska gawęda ludzi prostych, którzy jako nowi, stali lokatorzy, zajmują wspaniałe mieszkanie zmarłego na atak serca generała Mikołaja Mukownina...

"Maria" to sztuka na pewno interesująca, godna zobaczenia, jednakże słabsza od "Zmierzchu": i to nie tylko przez niedostatki w swojej konstrukcji. Mniej lapidarna, fragmentaryczna, nie stanowi monolitu. Obok znakomitych momentów o ostrych spięciach i ogromnym natężeniu dramatycznym, przegradzają je sceny konwencjonalne. Nie ułatwiło to też zadania reżyserowi Mirosławowi Szonertowi, który starał się scementować osiem luźnych odsłon, wyznaczając im (nie zawsze z pełnym rezultatem), właściwy rytm i aurę. Artyści Teatru Powszechnego stworzone przez siebie różnorodne typy i postacie starali się wiązać (również nie zawsze dość wyraziście) z epoką, w którą przenosi nas tekst.

Maniery rotmistrza gwardii z brutalnym cynizmem Pochronia kojarzy Bogdan Wiśniewski jako Wiskowski - ten, który tak fatalną rolę odegrał w historii "dziejów grzechu", a raczej "dziejów upadku" młodej córki generała Mukownina - Ludmiły. -

Zmienne koleje losu, które tę pełną temperamentu, pustą, zalotną pannę z najlepszego towarzystwa, zmieniły w wykolejoną awanturnicę, histeryzującą spazmatycznie w urzędzie milicyjnym, właściwymi środkami aktorskimi przedstawiła Barbara Połomska.

Mirosław Szonert z pewnym niezdecydowaniem, raczej zaznaczał niż eksponował, żydostwo Dymszyca - szefa "spółdzielni inwalidów", handlującej żywnością, bliskiego kuzyna przebiegłych handlarzy z odeskiej Mołdawianki.

Dymszyc, to osobnik usiłujący zarobić na rewolucji. Natomiast jednym z tych, którzy stracili przez nią, jest książę Sergiusz Golicyn. ongiś chluba petersburskich salonów, teraz muzyk grający w szynku na wiolonczeli. Jego rezygnację, jego szukanie ucieczki w mistycyzmie i w religii, wiarygodnie przedstawił Janusz Kubicki.

Z kulturalną powściągliwością zinterpretowała rolę Katarzyny Felzen - Ewa Krzyńska. Galerię zróżnicowanych typów stworzyli Jerzy Staszewski (Mikołaj Mukownin), Jadwiga Andrzejewska (niańka Niefiedowna), Jerzy Szpunar, Czesław Przybyła, Brunon Bukowski (Inwalidzi), Włodzimierz Saar (Krawczenko), Aleksander Fogiel i Michał Szewczyk (Froterzy) oraz pozostali.

Funkcjonalnie zagospodarował scenę scenograf Antoni Bystroń, a muzykę skomponował Bogdan Pawłowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji