Artykuły

Dworek ze snu

Mały dworek tonie w malwach i wierzbach plączących. Codziennemu życiu w małym dworku towarzyszy gęganie gęsi, ujadanie psów, granie świerszczy. Zwyczajnie i normalnie powinno się żyć w małym dworku. A tymczasem...

Po podniesieniu kurtyny mieszkańcy małego dworku stoją upozowani w żywy obraz. Jak na starej fotografii. Ostrość obrazu skutecznie łamie dym wydobywający się z głębi. Rozpoczyna się historia jakby ze snu.

"Zapomnieć kompletnie o życiu - pisał Stanisław Ignacy Witkiewicz, autor sztuki "W małym dworku" - i nie zwracać uwagi na żadne życiowe konsekwencje tego. co dzieje się na scenie w danej chwili, w stosunku do tego. co się ma dziać w chwili następnej". Zupełnie jak we śnie, gdzie takie poszczególne obrazy najczęściej nie mają związków logicznych.

Przed kilkoma dniami w małym dworku zmarła pani domu - Anastazja Nibek z domu Wasiewicz. Ten fakt jest bezsporny. Ale co do przyczyn śmierci - zdania są podzielono. Jej mąż - Dyapanazy Nibek twierdzi, że zastrzelił żonę. Ona jest przekonana, że zmarła z powodu choroby na raka. Równie niejasne są zdarzenia poprzedzające śmierć. Kuzyn-poeta Jęzory Pasiukowski żyje ze wspomnieniem namiętnych uczuć i sytuacji, które dawały mu siłę twórczą, a ich sprawczynią była zmarła. Natomiast zmarła nosi w pamięci wyłącznie wielką namiętność do oficjalisty Ignacego Kozdronia, który z kolei tamte zdarzenia - jeśli w ogóle były - stara się jak najskuteczniej wymazać z pamięci. A wszystkie te wspomnienia wyzwala widmo zmarłej niemal stale obecne w małym dworku, widmo żywo konwersujące a nawet spożywające wspólny posiłek i pijące wódkę. Nie, logiki w tej sytuacji nie ma za grosz.

Jest to synteza upostaciowana w rozpiętej na całym horyzoncie sceny ogromnej pajęczej sieci. Ta sieć jest od początku przedstawienia, ale widz jej me dostrzega. Dopiero w trakcie odkrywa ją jakby po kawałku i układa w kokon otaczający tamtą nierealną rzeczywistość. Czy tylko tamtą?

Stanisław Ignacy Witkiewicz napisał sztukę "W małym dworku" w 1921 r. Była ona wyrazem polemiki ze sztuką Tadeusza Rittnera "W małym domku". U Rittnera zdrada małżeńska zdarzyła się naprawdę, a przyczyną śmierci żony był wyłącznie strzał z pistoletu wykonany przez zdradzonego męża. Witkiewicz nigdy nie dowierzał dosłowności. W małym dworku ( nie - domku) występują te same postaci, ale tu one i ich problemy zostały ośmieszone i zdeprecjonowane poprzez zastosowane deformacje, groteskowe zdarzenia sytuacyjne i surrealne dialogi. Witkiewicz dał artystyczną polemikę z zastanym modelem teatru i dramatu. Z tego też względu szuka "W małym dworku" trafiła na listę licealnych lektur.

Ale dziś o ponurym dramacie Rittnera mało kto pamięta, więc i głos polemiczny przestał mieć znaczenie. Jak dziś czytać len utwór i po co go wystawiać na scenie? Choć "W małym dworku" to jedna z bardziej znanych sztuk Witkacego, nic miała ona realizacji akceptowanych przez krytykę. Prapremierę z 1923 r. w Toruniu - Wyśmiano, pierwsza powojenna realizacja w 1959 r. w Teatrze Dramatycznym w Warszawie (też. Wanda Laskowska) tej nie wzbudziła uznania, później utarło się przekonanie, że współczesnym jest ta rzecz Witkacego niepotrzebna. Aż tu młody warszawski reżyser - Jacek Pazdro - pokusił się zrobić Mały dworek" w Gorzowie. Znalazł do tej realizacji klucz nigdy (chyba) nie stosowany: Odrzucił wszelkie zależności historyczno - literackie, nie interesowały go odniesienia do współczesności. Czynnikiem sprawczym scenicznej rzeczywistości uczynił sen, a w uzyskaniu końcowego efektu zdecydowanie pomogli mu twórcy oprawy scenograficznej - Ewa i Wiesław Strebejkowie.

Jak we śnie wszystkie postaci są białe, a tylko widmo zmarłej żony kontrastowo czerwone. Jak we śnie nie ma tu ruchów gwałtownych, ludzie poruszają się krokiem posuwisto - tanecznym, a nawet meble bezszmerowo jeżdżą na kółkach. Gesty jak ze snu, symetria zachowań dwóch córek, falujące w lekkich podmuchach gałązki wierzb - mimo łagodności nie niosą Znużenia. Decydujący efekt daje scenicznemu obrazowi światło starannie opracowane przez Wiesława Strebejkę. Przekroczenie smugi światła w scenie końcowej przez całą rodzinę Nibków musi na długo pozostać w pamięci wrażliwych widzów. Przedstawienie działa Malarską wizją. Jakby ożył jeden z obrazów Witkacego.

To nie jest przedstawienie dla tych, którzy lubią roztrząsać zawartość ideową, to nie jest przedstawię nie dla szukających w teatrze łatwej rozrywki, to nie jest przedstawienie dla "strasznych mieszczan", którzy każdy element widzą oddzielnie. "Mały dworek" jest fila tych, którzy potrafią odbierać przed stawienie oczyma, uszami i sercem" jednocześnie. Rozum tu nie jest potrzebny. Bo kiedy w finale. po odejściu widma z rodziną, bardzo realna kuzynka Aneta Wasiewiczówna mówi. że teraz nareszcie zacznie się prawdziwe życie, kwestia ta brzmi po prostu fałszywie. To życie będzie piekielnie nudne.

"W małym dworku" to ostatnia premiera minionego sezonu 1990/91. Ale w czerwcu odbyło się tylko jedno, premierowe przedstawienie, zobaczyło je niewiele osób, można więc przyjąć, że dopiero teraz, w nowym sezonie teatr proponuje publiczności. Pierwsze i drugie przedstawienie dzieliły cztery miesiące, w trakcie których dojrzewało ono w aktorach. Czerwcowe było jeszcze niedookreślone, październikowe - jak owoce tego lata - jest dojrzale, i piękne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji