Artykuły

Ratuje tylko łóżko

Markiza z uśmiechem zadowolenia na ustach wygłasza najważniejszą kwestię sztuki. Pani de Tourvel nie potrafi przekonać o swoich uczuciach, a całość kojarzy się z amatorskim teatrzykiem w sukniach wyciągniętych z geesowskich magazynów.

Hrabina de Merteuil kocha Valmonta, ten kocha panią de Tourvel. Zanim dojdzie do słynnego romansu, Valmont zaciągnie do łóżka piękną Cecylię. Dzięki intrygom i plotkom wszystkie plany kończą się według założonego planu. Valmont ma romans z de Tourvel, a Cecylia z kawalerem Danceny. Ale przewrotna Merteuil nie lubi, gdy ludzie są szczęśliwi. To przez nią Valmont ginie w pojedynku z Danceny. Ale udaje mu się ostatnim gestem publicznie upokorzyć markizę. W powieści Choderlosa de Laclosa "Niebezpieczne związki" przegrywają bowiem wszyscy.

Taki jest sens powieści. Tego ostatecznego zamknięcia zabrakło w adaptacji Pawła Szumca. Temu spektaklowi zabrakło wielu innych rzeczy. Nie ma tu czytelnej i jasnej koncepcji reżyserskiej. Nie wystarczy przenieść XVIII-wieczną powieść w wiek XX, zmieniając jedynie kostiumy. Realia Oświecenia nijak nie przystają do stylu życia i postrzegania świata w latach 20. Już wtedy nikt nie robił problemów z pozamałżeńskich romansów, nikogo za te przewiny z towarzystwa nie wykluczał, nikt też z miłości nie umierał. Pod tą wyciągniętą z głębokiego lamusa intrygą przebraną we współczesny kostium schowały się pytania o miłość, prawdę, zazdrość, zakochanie - czyli istota tej powieści. Tak naprawdę nudę spektaklu przerywają jedynie sceny łóżkowe Valmonta z Emilią i Cecylią. Dość odważne jak na teatr, trzeba przyznać.

Markiza de Merteuil - Bożena Perłowska - uosobienie czystego zła i perwersji jest tu rozbawioną arystokratką. Z uśmiechem wygłasza najważniejszą kwestię sztuki, że ulubionym jej słowem jest okrucieństwo. Zabrakło chłodu i dystansu do świata, jaką ma ta manipulantka. Aktorka w żaden sposób nie przekonuje do postaci, którą gra. Jeszcze bardziej nieprzekonywująca jest Edyta Milczarek w roli de Tourvel. Aktorka nie wygrywa szerokiej gamy uczuć targających tą kobietą. Aktorka znacznie lepiej radzi sobie z postaciami ostrych, zdecydowanych kobiet.

Nieźle na tym tle wypada Marek Jędrzejczyk w roli Valmonta. Tworzy interesujący, choć niespójny i miejscami niedograny portret zakochanego aż do bólu mężczyzny, który potrafi ukryć te uczucia. Jego gra niekiedy kojarzy się z klasyczną już dziś rolą Johna Malkovicha z "Niebezpiecznych związków" Stephena Frearsa. Interesująca jest Anna Łaniewska jako Cecylia i Beata Chorążykiewicz jako jej matka. Resztę bezpieczniej pominąć milczeniem.

Osobne słowa krytyki należą się kostiumom. Źle dobrane stroje przypominają kostiumy szyte przez jakieś domorosłe szwaczki do przedstawienia w jakiejś Głuchej Dolnej. W żadnej mierze nie pasują jednak do strojów noszonych przez arystokrację z początku wieku.

Ambitny plan młodego reżysera spalił na panewce. Zamiast porywającej opowieści o ludzkich namiętnościach uwikłanych w wielkie dworskie intrygi, mamy jakąś zupełnie niewiarygodną historyjkę o miłości dwojga ludzi kończącą się śmiercią tychże. A trzeba być ignorantem zupełnym, aby w to uwierzyć. Bo reżyser do tego w żadnej mierze nie przekonuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji