Artykuły

Farsa z ambicjami

Maciej Karpiński potrafi pisać zgrabne scenariusze na zamówienie TVP i udatnie połączyć fikcję z rzeczywistością ku uciesze publiczności. Ma na swoim koncie także scenariusze znakomite

- np. "Kobieta samotna" wyreżyserowana przez Agnieszkę Holland. Ale trudno doprawdy pojąć dla kogo - a przede wszystkim po co?! -napisał sztukę "Otello umiera", o wystawienie której pokusił się Teatr "Wybrzeże".

Akcja sztuki toczy się w 1862 roku, tuż przed wybuchem Powstania Styczniowego. Anastazy Trapszo, dyrektor teatralnej trupy angażuje słynnego czarnoskórego aktora do premiery "Otella", by w ten sposób uratować się przed bankructwem. Karpiński oparł swoją sztukę na autentycznych wydarzeniach i postaciach, nieznacznie tylko mieszając rzeczywistość z fikcją. Postać czarnoskórego aktora Ira Aldridge'a jest także autentyczna. Zdobył sławę w całej Europie, a w Polsce występował kilka razy. Zachwycali się nim recenzenci i pisano o nim bajkowe wprost historie. Zachorował na zapalenie płuc i zmarł nagle w Łodzi w wieku sześćdziesięciu lat... tuż przed kolejnym spektaklem. Został pochowany na łódzkim cmentarzu, a na nagrobku obok nazwiska umieszczono wizerunek Murzyna.

Maciej Karpiński, autor sztuki "Otello umiera" usilnie starał się nawiązać do atmosfery tamtych czasów a na epizodzie z biografii sławnego aktora zbudować farsę o teatrze od kuchni: aktorskich intrygach, robieniu kariery przez młode aktorki,

które zostają nałożnicami pana dyrektora, dyrektorskich wrednych i brzydkich żonach, zakulisowych rozgrywkach, oskarżeniach. Ale to, co dzieje się w trupie Anastazego Trapszo brzmi albo tak archaicznie, albo tak ogólnie, że nie poradził sobie z tym wyzwaniem reżyser spektaklu - Krzysztof Kopka. O ile jeszcze pierwsza część jest zabawna, to druga rozsypuje się na oczach widzów. Nie wiadomo, dlaczego ciemnoskóry aktor mdleje i wreszcie umiera (choć dobrą rolę zagrał zaproszony gościnnie Omar Sangare), ale przede wszystkim autor sztuki nie może się zdecydować: czy publiczność ma się tylko dobrze bawić czy też wyjść z teatru z ważnym przesłaniem. Jakim? Trudno - i nie warto - dociekać. Spektakl broni się jeszcze świetną rolą bardzo zdolnej młodej aktorki Marty Anny Kalmus (jako Salomei Palińskiej) i Jacka Labijaka (jako Anastazego Trapszo). Arkadiusz Brykalski w roli Władysława Krogulskiego popada w irytującą manierę, a pozostali aktorzy są bardziej tłem wydarzeń niż twórcami spektaklu. Drażni wydumana "mroczno-lekka" muzyka (Pawła Czepułkowskiego i Jacka Tuńczyka Fedorowicza) nijak nie przystająca do tego, co się dzieje na scenie. Podobnie jak "barokowa" scenografia Ewy Beaty Wodeckiej sprawiająca wrażenie - wcale nie zamierzonego! - bałaganu, potęgującego niedostatki sztuki.

Prapremiera spektaklu "Otello umiera" na pewno nie była mocnym akcentem na zakończenie 2002 roku. Być może dobrym początkiem 2003 roku będzie premiera "Snu pluskwy" Tadeusza Słobodzianka w reż. Ondreja Spisaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji