Wańka-wstańka
Jeszcze kilka lat temu przebojem zabawkarskiego rynku były ruskie "babuszki". Baba kryla tajemnicę, czyli mniejszą babę, ta z kolei jeszcze mniejszą i tak baba w babie dochodziła do rozmiarów maleńkiej babeczki-zabaweczki. Podobna konstrukcja- fachowo zwana szkatułkową - charakteryzuje komedię "Otello umiera" Macieja Karpińskiego
Wierzchnią warstwę tworzy struktura teatru szekspirowskiego. Pod nią kryje się "Otello" iście polski, czyli ten, którego w przeddzień powstania styczniowego wystawiają bohaterowie sztuki - aktorzy warszawskiego teatru rządowego Rozmaitości. Karpiński odsłania teatralne kulisy i oczom naszym ukazuje się teatr w teatrze, czyli gierki prowadzone między sobą przez aktorów - choć stołecznych, to prowincjonalnych. Intrygi, romanse, animozje, koalicje, pakty, partie, interesy, polityka... Stawką są znaczące role oraz byt teatru. A że wobec sytuacji politycznej byt ten jest poważnie zagrożony, toteż dyrektor Rozmaitości Anastazy Trapszo postanawia zadbać o marketing. Do roli Otella angażuje gwiazdę światowych scen, Irę Aldridge'a. Czarnoskóry gość rozbija status quo wzajemnych zależności i układów. Rozpoczynają się podchody, by zwerbować szacownego gościa do prywatnych, zaściankowych interesów.
Podejdź do płotka...
"Jakkolwiek trudno w to uwierzyć, większość opisanych tu wypadków miała miejsce w rzeczywistości" - pisze Maciej Karpiński w przedmowie do swe} sztuki. "Otello umiera" co prawda nie stanowi biografii Iry Aldridge'a, ale autor pełnymi garściami czerpie z życiorysu czarnoskórego aktora, który rzeczywiście w roku 1862 występował w zespole Anastazego Trapszy, a kilka lat później umarł w Łodzi.
Krzysztof Kopka wyreżyserował sztukę z wyraźną dbałością o to, aby żaden z wątków - polityczny, rasowy czy obyczajowy - ani nie umknął, ani nie zdominował przedstawienia. Zarazem ani jeden temat obecny w sztuce Karpińskiego nie został potraktowany całkiem "sieriozno". Swojską zaściankowość symbolizuje stojący na scenie płotek, przy którym Krogulski z Królikowskim wykłócają się jak Kargul z Pawlakiem. Tygrysia skóra, zdobiąca jedną ze ścian, nawiązuje do egzotyki głównego bohatera. Kiczowate dekoracje rodem z teatrzyku ogródkowego, podobnie jak XIX--wieczna hieratyczna konwencja gry, podkreślają teatralność fabuły i prowincjonalność artystycznego półświatka.
Teraz Polska!
Krzysztof Kopka nie dokonał zdecydowanych posunięć interpretacyjnych, w zamian oferując barwną i lekką zabawę w teatr. Niedostatki tekstu, rozhuśtanego niczym wańka-wstańka między błyskotliwym żartem a przyciężkim nieco dowcipem, wnikliwą obserwacją społeczną a drażniącym uproszczeniem, zrekompensowała sprawna reżyseria. Ruch sceniczny rozplanowano z godną podkreślenia precyzją. Pomysłowe, niebanalne rozwiązania skutecznie tuszują wyraźnie słabsze fragmenty tekstu. W tej stylistyce nieźle odnalazł się zespół teatru Wybrzeże. Arkadiusz Brykalski swoje pięć komicznych minut wygrał w scenie próby, postawiwszy na autoironię. Marta Anna Kalus błysnęła jako płochliwe wcielenie Desdemony. przerażonej, że Otello-Aldridge rzeczywiście ją udusi. Rola Omara Sangare (gościnnie na deskach teatru Wybrzeże) to lekcja precyzji w aktorskim prowadzeniu ciała.
"Otello umiera" w reżyserii Kopki nie należy do dań szczególnie wyrafinowanych. Jest to strawa lekka, która nie każdemu będzie w smak. Mimo wszelkich niedostatków mamy jednak do czynienia z produktem polskim, naturalnym, swojskim - w przeciwieństwie do fast-foodów, jakie - pod postacią farsowych spektakli w stylistyce sitcomu - serwowano ostatnio w sopockim Teatrze Kameralnym. Patrioci powinni więc wybrać się gremialnie do teatru.