Artykuły

Radość i lęk, czyli teatr otwiera drzwi

- Jesteśmy na pewno w okresie przejściowym, z drugiej strony wiem, że są teatry, które ucieszyły się, że mogą wrócić do grania i planują premiery w czerwcu - rozmowa z Pawłem Szkotakiem, reżyserem i szefem Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów w Polsce.

Jako reżyser będzie Pan mógł, w nowych warunkach funkcjonowania teatrów, pozwolić sobie na wieloobsadowe spektakle, jak to, które pokazał Pan ostatnio w Operze Bałtyckiej? - Jestem na tego typu rewolucję przygotowany. Dosyć często moje spektakle realizowane w Teatrze Biuro Podróży pokazywałem w krajach islamskich, a więc dość odmiennych kulturowo, gdzie pocałunek, czy dotyk kobiety i mężczyzny na scenie nie jest możliwy. Wiele razy musiałem na potrzeby tamtych spektakli tak aranżować sceny, by w ogóle mogły zostać pokazane.

Chce Pan powiedzieć, że obwarowania jakim poddane będą teraz teatry to wyzwanie dla reżyserów?

- Dla reżyserów to może być niejako przymusowa inspiracja, ograniczenia często wyzwalają wyobraźnię, pobudzają kreatywność. Myślę już jak to wykorzystać w mojej następnej realizacji "Cosi fan tutte" w Operze Novej w Bydgoszczy.

Kreatywność reżysera z jednej strony, z drugiej strony obawy aktorów, którym przyjdzie pracować w nowych warunkach.

- Pełni obaw są aktorzy, ale i muzycy. Zwłaszcza operowi, grający w kanale orkiestrowym. Szczególny kłopot mają ci grający na instrumentach blaszanych i drewnianych, zdani na dużą emisję śliny. Mimo że data odmrażania teatru, czyli 6 czerwca jest coraz bliżej, sądzę, że nie wszystkie teatry operowe skorzystają z tej szansy. A jeśli, to raczej w mniejszych formach, choćby recitalowych. Raczej trudno będzie, przynajmniej na początku, o pełnowymiarową realizację. Lęk wśród artystów i realizatorów jest zrozumiały. Sam zaczynając współpracę w Teatrze Powszechnym w Łodzi jestem pełen obaw, zetknę się z tak dużą grupą ludzi po raz pierwszy od stycznia. Targa mną z jednej strony ciekawość i radość, że już można, z drugiej niepokój, ale trzeba go powoli oswajać. Sytuacja wróci do normy, taką mam nadzieję.

W najtrudniejszej sytuacji są odpowiedzialni za zdrowie tak pracowników, jak i widzów, dyrektorzy teatrów.

- Inna będzie sytuacja w teatrze, który zaproponuje kameralny spektakl, gdzie widzów można będzie spokojnie rozsadzić zachowując bezpieczną odległość. Inaczej będzie w teatrze operowym, musicalowym czy w teatrze dla dzieci. Dyrektorzy będą borykać się z różnymi problemami, głównie z problemem bezpieczeństwa. Dotychczasowe rekomendacje mają ogólny charakter, natomiast szczegółowe procedury, jak się można zachowywać teraz w teatrze, jak teatr ma funkcjonować, za to odpowiedzialny jest właśnie dyrektor. Powinien mieć fachowe, medyczne wsparcie. Druga sprawa to ekonomia. Granie dla publiczności usadzonej w szachownicę, z pięćdziesiędoprocentowym wypełnieniem widowni, to generuje poważne problemy finansowe.

Słynne zdjęcie mocno przerzedzonej widowni z teatru The Berliner Ensemble - smutny widok.

- Daje do myślenia. Jesteśmy na pewno w okresie przejściowym, z drugiej strony wiem, że są teatry, które ucieszyły się, że mogą wrócić do grania i planują premiery w czerwcu.

Nowy Teatr w Słupsku wymyślił teatr samochodowy.

- Nowa sytuacja, nowe formy kontaktu, choć na pewno wszyscy jesteśmy spragnieni relacji bezpośredniej aktor - widz. Jakimś rozwiązaniem są przedstawienia plenerowe, tu widzowie będą się czuli bezpieczniej.

Co do ekonomii, z pewnością są teatry, które nie udźwigną nowej sytuacji. Są takie, które nie zdecydują się grać do końca sezonu, to głównie te największe sceny.

- Wszystko działa na niekorzyść: ogromna skala przedsięwzięcia, orkiestra w kanale, do połowy wypełniona widownia plus utrata wpływów z biletów. Jest spora grupa teatrów w Polsce, dla których środki pochodzące ze sprzedaży biletów stanowią ważną pozycję w budżecie. Wśród teatrów trójmiejskich, które ucierpiały przede wszystkim jest na pewno Teatr Muzyczny w Gdyni. Ale i Opera Bałtycka. Czerwcowa data odmrażania to tylko sygnał, nie oznacza, że można iść w teatrze, w kulturze w ogóle, realizacyjnie na całość. Nie we wszystkich teatrach 6 czerwca będzie można zasiąść na widowni. Teatry muszą się przygotować, nastawić na wzmożony reżim sanitarny. Są grupy odbiorców, o których będzie teraz bardzo trudno, jak choćby najnaje. Trudno mi sobie wyobrazić, by tak młodzi widzowie byli w stanie zachować w teatrze reżim odległości.

Mówi się, że świat, a i teatr po pandemii nie będzie już taki sam.

- Z jednej strony tak, bo ludzie będą rzadziej padać sobie w ramiona, z drugiej, myślę, że będą bardziej doceniać kontakt żywego aktora z widownią. Stanie się jeszcze bardziej pożądany, mam nadzieję, że nie ekskluzywny.

Widzowie w maseczkach. Może na scenę wrócą antyczne maski?

- Kto wie... Jedno się nie zmieni, zawsze będzie w człowieku chęć spotkania z drugim człowiekiem, który opowie mu jakąś historię.

Są ustalone już normy współpracy na scenie?

- Te pierwsze, które spotkały się z krytyką Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów, Unii Teatrów i Gildii Reżyserów miały dość ogólny charakter, czekamy na następne rekomendacje, odbyło się już jedno spotkanie dyrektorów z epidemiologiem i szereg cennych uwag padło. Każdy dyrektor sam musi stworzyć procedury, potem skonsultować je z Sanepidem. Wspieramy siebie nawzajem. Będziemy uczyć się od siebie. Są sceny, które takie normy już ustaliły. 6 czerwca tuż, tuż...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji