Artykuły

Pandemia i kultura. Jak uratować polskich artystów?

Artyści potrzebują dziś najbardziej nie finansowej kroplówki, lecz prawnego uregulowania ich statusu - pisze Małgorzata Skowrońska w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Żyją od wystawy do wystawy, od koncertu do koncertu, od projektu do konkursu czy stypendium. Jeżdżą od miasta do miasta, by zaczepić się w samorządowych instytucjach kultury. Nie mają etatu. Nie tylko dlatego, że stałej pracy jest mało, ale także dlatego, że zarobki etatowców oscylują w pobliżu pensji minimalnej albo nawet poniżej, jeśli pracuje się w niepełnym wymiarze godzin. Na regularne pensje nie mogą liczyć, ale do tej pory byli w stanie przetrwać do pierwszego, opłacić rachunki i przeżyć. Koronawirus wszystkich nas rozłożył na łopatki, ale w kulturę i artystów bez etatu uderzył podwójnie. Nawet w tych, którzy świetnie sobie do tej pory radzili bez etatowego uwiązania.

Jak radzi sobie artysta bez etatu?

Ci, którzy do tej pory dobrze żyli ze swojej twórczości (są przecież tacy, którzy za występ czy sprzedaż dzieła zarabiają naprawdę dobre pieniądze), przetrwają kryzys, choć też nie bez szwanku. Gorzej z tymi, którzy stracili wszelkie źródła utrzymania.

Znajoma malarka, która jest dopiero na początku kariery, ale ma już na koncie kilka wystaw, do tej pory, jeśli dopadały ją pustki w portfelu, zatrudniała się jako instruktorka jogi, prowadziła warsztaty dla dzieci na dniach otwartych instytucji samorządowych, oprowadzała wycieczki, kelnerowała. Koronawirus sprawił, że straciła wszystkie źródła dochodu: świat stanął, nie ma imprez, na których mogłaby dorobić, nie ma turystów, których mogłaby oprowadzić po Krakowie, knajpy, w których dorabiała, ledwo co ruszyły i na razie nie przyjmują pracowników, bo za barem stoją właściciele. Nie ma nawet ubezpieczenia, bo nie może sobie pozwolić na opłacenie minimalnej stawki ZUS. A co się stanie, jeśli zachoruje? Kto opłaci jej leczenie?

W podobnej sytuacji są wszyscy artyści, którzy nie mają etatu i ubezpieczenia. O nich właśnie upominają się sygnatariusze "Alertu kultury" - raportu Open Eyes Economy Summit (think tanku prof. Jerzego Hausnera). Podpisało go 16 ekspertów, m.in. prof. Jerzy Purchla, prof. Janusz Fogler, Alina Gałązka, Aldona Machnowska-Góra, Robert Piaskowski, prof. dr hab. Łukasz Ronduda, dr Joanna Sanetra-Szeliga i Bogna Świątkowska). Ich diagnoza stanu kultury po pandemii nie napawa optymizmem.

Zapomoga to za mało

"Dramatyczna obecnie sytuacja artystów i i twórców najjaskrawiej dowodzi, że generalnie ze statusem artysty - zarówno tym ekonomicznym, jak i prawnym - nie jest w naszym kraju różowo. (...) Na statusie artysty mści się niedoinwestowanie kultury wynikające z przekonania, niestety nadal najwyraźniej obowiązującego, że kultura ma być i może być tania" - piszą sygnatariusze "Alertu kultury".

Ministerstwo kultury w odpowiedzi chwali się programami pomocowymi, ale zasiłek, jaki dostają artyści w skrajnej sytuacji ekonomicznej, to zaledwie 1800 zł (nie miesięcznie, ale jednorazowo). Można dodatkowo ubiegać się o fundusze z uruchomionych przez resort projektów (np. na kulturę w sieci), ale jak podkreślają eksperci OEES, taki sposób dystrybucji środków nie jest adekwatny do każdego rodzaju działalności twórczej i zmusza artystów do wymyślania projektów, które z punktu widzenia sztuki są bezwartościowe. Z kolei urzędnik musi ich wymagać, by mieć konkret, za który zapłaci budżetowymi pieniędzmi. Na dodatek, artystów w kryzysie nie mogą wspierać samorządy, które nie mają prawa udzielać pomocy socjalnej w takich sytuacjach (to leży tylko w gestii MKiDN).

Potrzebna szybka zmiana prawa

Co radzą specjaliści w "Alercie kultury"? Przede wszystkim potrzeba zmian w projekcie ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Prawo ma uregulować status twórców, czego nie udało się zrobić od przełomu w 1989 r. Także dlatego, że wciąż pamiętamy, jakimi absurdalnymi obostrzeniami obłożony był zawód artysty (trzeba było zdawać egzaminy, zdobywać poparcie związkowe, mieć legitymację). Do takiego stanu nie ma już powrotu, ale nie można również zostawić twórców wolnemu rynkowi, co dobitnie pokazały ostatnie dwa miesiące pandemii.

Eksperci Hausnera: "Uchwalenie ustawy o statusie artysty to cel słuszny i godny poparcia. Taka ustawa musi wejść w życie. Pierwszy jednak diabeł tkwi w szczegółach, a drugi w wąsko przykrojonych celach ustawy". Chodzi o to, że nie ma dziś sensu walczyć o wyrównywanie szans na drodze do bycia artystą. Twórcą nie będzie każdy, kto tego chce. Musi być weryfikacja krytyków, odbiorców, a wreszcie rynku i zapotrzebowania na sztukę. Nie można jednak pozwolić, by artyści bez etatu, tak jak dotąd, żyli bez ubezpieczenia. To minimum, które państwo powinno im zapewnić.

PiS nie daje nadziei

Gdyby ustawa, nad którą rząd PiS pracuje już dwa lata, weszła w życie, ci artyści, którzy nie mają stałego zatrudnienia, mieliby przynajmniej zagwarantowane minimum bezpieczeństwa. W projekcie pojawia się bowiem zapis o dopłacie do składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, jeśli dochody spadają poniżej określonego minimum (w ustawie jest mowa o dopłacie od 20 do 80 proc., resztę płaciłby twórca). Skoro jednak prawo nie wyszło poza projekt, artystów dziś topi kryzys. A pomoc, jaką dostają, to zaledwie symboliczna kwota wsparcia, którą ministerstwo traktuje jako reklamę swojej działalności. Z realną pomocą nie ma to nic wspólnego.

Socjolodzy mówią, że kultura pomoże nam wyjść z pandemicznego kryzysu. Bo sztuka ma moc, by wyprowadzić ludzi z izolacji psychicznej, w jaką wepchnął nas koronawirus. Jednak kultura nas nie uleczy, jeśli nie pomożemy artystom. Oprócz finansowej kroplówki, która pozwoli przeżyć im do końca roku, potrzeba szybkich zmian prawnych. Tylko czy rząd PiS, który podporządkował wszystkie swoje działania pod wybory, jest w stanie spojrzeć szerzej niż poza grono swoich wyznawców i docenić choćby "Alert kultury"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji