"Poskromienie złośnicy" w teatrze we Fryburgu
Młoda, wielokrotnie nagradzana reżyserka Ewelina Marciniak mówi: "Fryburg to mój drugi dom". Po "Śnie nocy letniej" oraz "Nocy Świętego Bartłomieja", to właśnie "Poskromienie złośnicy" jest jej trzecią produkcją na dużej scenie teatru. Przed premierą z reżyserką rozmawiała Kathrin Kramer z Badische Zeitung.
Polska reżyserka Ewelina Marciniak wyreżyserowała w teatrze we Fryburgu komedię Szekspira "Poskromienie złośnicy" - w piątek [13 marca] odbędzie się premiera.
Młoda, wielokrotnie nagradzana reżyserka Ewelina Marciniak mówi: "Fryburg to mój drugi dom". Po "Śnie nocy letniej" oraz "Nocy Świętego Bartłomieja", to właśnie "Poskromienie złośnicy" jest jej trzecią produkcją na dużej scenie teatru.
BZ.: W dramacie "Poskromienie złośnicy" Williama Szekspira chodzi o pewnego rodzaju sadystyczne uciemiężenie pewnej siebie, zbuntowanej młodej kobiety przez jej męża - właśnie to nazwane jest "poskromieniem". Skąd wybór akurat tej sztuki?
Marciniak: Ta sztuka jest grana rzadko, a przedstawienia, które powstały są inscenizowane z wrogością do kobiet. Z tego powodu chciałam pokazać ją inaczej. Chciałam się nieco przeciwstawić utartym interpretacjom.
B.Z.: Czy wybiera Pani sama sztuki, które chciałaby pokazać w teatrze?
Marciniak: Z reguły wybieram sztuki sama. Muszę je poczuć sercem. Potrzebuję jednak również intensywnego omówienia swojego wyboru z dramaturgami. Przy "Poskromieniu złośnicy" najbardziej interesowało mnie, dlaczego sztukę nazywa się "komedią", mimo iż przy głębszej analizie, ten utwór wcale nie jest śmieszny oraz zagadnienie, dlaczego jednak się z niego śmiejemy.
B.Z.: Czy istnieje jakiś związek Pani pierwszej inscenizacji szekspirowskiego "Snu nocy letniej" we Fryburgu z "Poskromieniem złośnicy"?
Marciniak: Podobnie jak dwa lata temu, tym razem również pracowałam na przekór schematom, poszukując własnej nieznanej dotąd interpretacji. Współpracowałam intensywnie z polskim autorem Janem Czaplińskim, który jest ze mną we Fryburgu, wybrał radykalny sposób czytania i przez to doszłam do bardzo odmiennej adaptacji materiału. Pewnym trikiem naszej inscenizacji jest fakt, iż dwie siostry - Katarzyna i Bianka, spotykają się 30 lat później, to jest od ostatniej sceny dramatu i historia opowiedziana jest poprzez retrospekcję. Patrzymy w przeszłość i obie starzejące się kobiety rozmawiają o tym, co się wówczas wydarzyło. Role są w związku z tym podwójnie obsadzone: są aktorzy młodzi i są dojrzali.
"Odwaga zespołu jest dla mnie ważna"
BZ.: Czy istnieją jakieś określone tematy, które stale powracają w Pani spektaklach?
Marciniak: Ważne jest dla mnie, by dopuścić do głosu kobiety. W "Poskromieniu złośnicy" chodzi mi przede wszystkim o to, żeby zobaczyć, jakie naprawdę są te kobiety, gdy nie muszą ukrywać się za jakimiś pomnikami czy obrazami. Chodzi o to, co się w nich kryje, kim mogłyby być naprawdę. Ponadto interesuje mnie, jak prezentowana jest na scenie przemoc wobec kobiet i gdzie się ona zaczyna. Ciekawi mnie, w którym momencie w obrazie, geście doświadczamy przemocy.
BZ.: Czego oczekuje Pani od aktorów i aktorek?
Marciniak: Ważna jest dla mnie odwaga zespołu, wola wspólnego tworzenia. Zawsze chodzi mi o zaproszenie aktora do pewnego wspólnego procesu. Mieliśmy niestety tydzień temu wypadek podczas pracy. Jedna z głównych aktorek Janna Horstmann tak ciężko się zraniła, że musiała oddać rolę i zostało znalezione zastępstwo. Ale to, jak zareagował zespół, z jaką empatią oraz równocześnie energią, by zacząć od nowa i dalej pracować - to zrobiło na mnie duże wrażenie.
BZ.: Co ceni sobie Pani w polskim teatrze?
Marciniak: Uwielbiam to, że w niektórych teatrach wszystko jest możliwe. W jednym z moich ostatnich przedstawień przez półtorej godziny padał na scenie deszcz. W bardzo małym teatrze. Nie ma tych surowych zasad i zobowiązań co w Niemczech. Możemy iść do teatru w środku nocy i pracować. Jest tam więcej swobody.
BZ.: A co ceni Pani w teatrze w Niemczech?
Marciniak: Zainteresowanie publicznością jest w nim o wiele większe. Podczas wyboru sztuki odbywa się wiele rozmów o tym, czy jest ona odpowiednia dla widowni z danego miasta. To mi bardzo pomaga. Przedstawienie jest dla mnie zawsze spotkaniem, konwersacją z widzami.
"Kompromitujemy pomysł Szekspira"
BZ.: W Polsce jest inaczej?
Marciniak: Przez bardzo trudną sytuację polityczną w Polsce oraz przez bardzo konserwatywny rząd, istnieje problem, bo opozycyjny teatr mocno poświęca się wyraźnie tematom politycznym i nie da się rozmawiać o czymś innym. Ale istnieje także teatr polityczny z pewnym dystansem i chłodem. Łatwiej publiczności angażować się w taki teatr. W Polsce brakuje tej różnorodności i czasem również kontaktu z widownią.
BZ.: Określiłaby Pani swoją pracę za polityczną?
Marciniak: W moich spektaklach zawsze staram się stawać po stronie outsiderów, wykluczonych. To zrozumiałe, że moje spektakle są polityczne.
BZ.: 425 lat po prapremierze "Poskromienia złośnicy", przed paroma miesiącami w pewnym artykule czytamy: "Każdy reżyser, który chce pozostać wierny dramatopisarzowi, zadaje sobie pytanie: "Jak wyjdę żywy z teatru?". Pani się to uda?
Marciniak: Też bym tak powiedziała. Gdy inscenizuję sztukę jak ta i temat mnie interesuje, ale pewne myśli autora nie, to próbuję się przeciwko temu zbuntować i znaleźć przeciwną pozycję. Temu spektaklowi nadaliśmy tytuł roboczy: "Nieposkromiona". To znaczy, że inaczej zinterpretowaliśmy główną rolę. Kompromitujemy pomysł Szekspira.
***
Ewelina Marciniak (rocznik 1984) studiowała European Studies, teatrologię i reżyserię w Krakowie (Polska) i jest reżyserką teatru w Gdańsku. Jej debiut w Niemczech odbył się w Theater Freiburg. Obecnie pracuje przede wszystkim na niemieckich scenach i ze swoimi dwoma spektaklami została zaproszona na festiwal Radikal Young w Monachium oraz na Ruhrfestspielen w Recklinghausen.
---
Premiera "Poskromienia złośnicy": piątek, godzina 19:30, Theater Freiburg, Großes Haus.