Artykuły

Odszedł mistrz. Wspomnienie o Krzysztofie Pendereckim

W niedzielę w Krakowie zmarł wybitny polski kompozytor, dyrygent i pedagog - Krzysztof Penderecki. Wielokrotnie odwiedzał nasz region, uczestnicząc w koncertach odbywających się w miastach województwa śląskiego. Interesował się budową siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia - odwiedzał ją często nie tylko z okazji prawykonań lub wykonań jego utworów przez muzyków orkiestry. Wspominają ludzie, którzy go znali - pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Bywał gościem Opery Śląskiej, gdzie wystawiono Jego "Ubu Króla". Uczestniczył w otwarciu siedziby orkiestry AUKSO w tyskiej Mediatece. Odwiedzał Zabrze, gdzie co roku odbywał się festiwal muzyczny jego imienia. Współpracował z Filharmonią Śląską - jesienią ubiegłego roku uczestniczył w koncercie z okazji obchodów 100-lecia wybuchu I powstania śląskiego.

Kończy się cała epoka

Tomasz Konior, architekt, który zaprojektował m.in. gmach Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, z Krzysztofem Pendereckim miał zaszczyt spotykać się wiele razy. - Pierwszy raz rozmawialiśmy wiele lat temu, omawiając szczegóły planowanej wystawy w Galerii SARP w Katowicach, gdzie zamierzaliśmy pokazać kolekcję partytur Mistrza. Oprócz tego, że zawierały wspaniałą muzyczną treść, były także grafikami poruszającymi wyobraźnię odbiorcy. Nuty były zapisane przez kompozytora różnymi kolorami tuszu - wspomina.

Później kontakty architekta z Krzysztofem Pendereckim stały się bardziej regularne, głównie dzięki projektowi NOSPR. - Mistrz bardzo się nim interesował był częstym gościem na budowie. W zasadzie to on stał się ojcem duchowym nowej siedziby dla ukochanej orkiestry.

Był pierwszym, który powiedział: "Nie remontujcie starej sali koncertowej, bo ona nie nadaje się do grania muzyki symfonicznej, tylko budujcie nową". To właśnie Krzysztof Penderecki zainspirował dyrekcję NOSPR i władze Katowic do tego przedsięwzięcia - mówi Tomasz Konior.

Profesor odwiedzał budowę co kilka miesięcy. Ciekawił go każdy szczegół, materiały, rozwiązania techniczne. Stał się też poniekąd współautorem ogrodów przy NOSPR. - Podczas jednej z wizyt w Katowicach odwiedziliśmy razem przyszły labirynt, który zaprojektowano z krzewów bukszpanu. Doradził wówczas posadzenie grabu, który bardziej nadawał się do naszego klimatu. Dziś - właśnie dzięki Krzysztofowi Pendereckiemu - przy NOSPR rośnie grabowy labirynt - wspomina Tomasz Konior. Po ukończeniu siedziby NOSPR Krzysztof Penderecki wraz z małżonką, panią Elżbietą, przyjeżdżali często do Katowic na koncerty.

- Nie zapomnę chwili, kiedy Profesor Penderecki odbierał najwyższe wyróżnienie, jakie polscy architekci przyznają wybitnym osobowościom, które wniosły swój wkład w rozwój architektury. Miałem zaszczyt podczas ceremonii w 2016 r. wygłosić laudację na cześć właśnie Krzysztofa Pendereckiego. Życzyłem mu wtedy czasu dla muzyki i dla swoich drzew. Uwielbiał swój ogród w Lusławicach, pielęgnował go, przywoził do niego sadzonki z całego świata - mówi Konior.

- Projektując dla muzyki, mogłem poznać największych: Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego i Krzysztofa Pendereckiego. Każdy z tych wielkich Polaków stał się legendą za życia. Każdy komponował dla NOSPR i wspierał jej budowę. Wraz z odejściem ostatniego z "wielkiej trójki" niewątpliwie kończy się cała epoka - podsumowuje architekt.

Był cudownym człowiekiem

W Operze Śląskiej w Bytomiu Krzysztof Penderecki gościł dwukrotnie. Łukasz Goik, dyrektor opery, tak opisuje spotkanie z kompozytorem.

- W naszej pamięci jest ciągle genialny pomysł byłego dyrektora opery Tadeusza Serafina i Tadeusza Kijonki [wieloletniego kierownika literackiego opery - przyp. red.], żeby na bytomskiej scenie wystawić "Ubu Króla". Wprawdzie wcześniej miała być to "Czarna maska", ale ostatecznie 3 kwietnia 2016 r. w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego pod batutą Jurka Dybała odbyła się premiera "Ubu Króla". Było to bezprecedensowe wydarzenie dla Bytomia - mówi Łukasz Goik, dziś dyrektor, a wtedy zastępca dyrektora bytomskiego teatru. Kompozytor odwiedził wówczas operę wraz z małżonką. Tydzień później przyjechał na spektakl nieoficjalnie - z wnuczką.

- Zaskakując wszystkich, Penderecki przybył również do Teatru Polskiego w Bielsku-Białej na uroczystość wręczenia nagród teatralnych województwa śląskiego w marcu 2017 r., gdzie odebrał z całym zespołem Złotą Maskę za spektakl roku dla "Ubu Króla" - dodaje Łukasz Goik. On sam dowiedział się o tej wizycie na godzinę przed - zatelefonowała do niego żona artysty.

- Zupełnie niezwykłym wydarzeniem było spotkanie we Wrocławiu. Na scenie Opery Wrocławskiej prezentowaliśmy spektakl Mistrza w ramach festiwalu i spotkaliśmy panią Elżbietę, która oznajmiła mi, że Mistrz ma koncert w Narodowym Forum Muzyki. Nie licząc, że to się uda, zaprosiłem Mistrza do wrocławskiej opery Po koncercie wbiegł prosto na scenę, by podziękować naszym artystom - wspomina Łukasz Goik.

Anna Lubańska, solistka operowa, która wykonywała partię Ubicy we wspomnianym spektaklu Opery Śląskiej, należy do muzycznej rodziny, którą tworzyli Krzysztof i Elżbieta Pendereccy. - Dlatego na wieść o odejściu Profesora tak bardzo mi smutno.

Był genialnym kompozytorem, znakomicie oddającym w muzyce różne emocje. Poza tym był cudownym człowiekiem. Pogodnym i radosnym. Pełnym empatii, ciepła, dobra. Podczas prób zawsze wykazywał się cierpliwością. Dla mnie był autorytetem, choć czułam się przy nim swobodnie, jakbym przebywała z przyjacielem.

Dziękuję losowi, że miałam przyjemność poznać Profesora nie tylko od strony zawodowej, ale i prywatnej - mówi.

Tak solistka wspomina czas, kiedy powstawał "Ubu Król": - Mieliśmy dużo pracy, ale na koniec została ona doceniona. Profesor był obecny na premierze i powiedział, że to było najlepsze wykonanie "Ubu Króla", jakie dotąd widział. Cieszę się, że mogłam być jednym z trybików tworzących ten spektakl.

Potrafił rozbawić dzieci

Maestro był od początku patronem Międzynarodowego Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego - poziom 320 w Zabrzu, którego pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym jest Jurek Dybał - pochodzący z Górnego Śląska dyrygent i kontrabasista, dyrektor orkiestry Sinfonietta Cracovia, filharmonik wiedeński.

- Jeden z największych twórców historii sztuki był "wszystkim" dla polskiej kultury muzycznej ostatnich wieków, a dla mnie duchowym i artystycznym ojcem, przykładem do naśladowania i życiowym drogowskazem. Wszędzie tam, gdzie miałem możność i zaszczyt go spotykać, z nim pracować i interpretować jego dzieła, był zawsze taki sam: ciepły, ujmujący, otwarty i - o czym nie wszyscy wiedzą - niezwykle dowcipny - wspomina dyrygent.

Dodaje: - Ten dostojny Profesor, światowej sławy Artysta potrafił rozbawić dzieci nudzące się na przyjęciach pokoncertowych, poruszając uszami i tłumacząc, że każdy prawdziwy kompozytor musi taką zdolność posiadać.

Dyrygent apeluje dziś o to, by słuchać dzieł Krzysztofa Pendereckiego: - Oszczędny w słowach Mistrz wielkiej formy w muzyce, pasji, życiu i przyjaźni. Nie pozwólmy, by pamięć o nim ograniczyła się li tylko do składania hołdu zasłużonej "znanej" postaci, lecz uczcijmy go, słuchając jego genialnej, ponadczasowej muzyki.

Pozostały tylko muzyka i zdjęcia

- Trudno oswoić się z myślą o śmierci Krzysztofa Pendereckiego. Był postacią tak intensywnie obecną w życiu muzycznym, artystą tak aktywnym i o takim znaczeniu, że pustkę po nim będziemy jeszcze długo odczuwać. Tym bardziej że to ostatni z kompozytorów rówieśników mojego Taty - mówi Anna Górecka, pianistka, córka Henryka Mikołaja Góreckiego.

- Choć ich osobiste spotkania nie były częste, to jednak Krzysztof Penderecki, Pender po prostu, od awangardowych wspólnych początków aż po rok 2005, kiedy na zaproszenie Ojca przyjechał na festiwal do Bielska, i potem jeszcze po ostatnie, szpitalne spotkanie w 2010 r., był zawsze obecny przede wszystkim przez swoje nowe dzieła, ale też w rozmowie, anegdocie, jakimś przypomnianym zdarzeniu - wspomina pianistka.

W pamięci Anny Góreckiej utkwiło kilka spotkań z Pendereckim. - Moje pierwsze wspomnienie pochodzi z Baranowa Sandomierskiego, kiedy spotkaliśmy się tam całymi rodzinami pod koniec lat 70. Kolejne, bardzo ważne, kiedy Krzysztof Penderecki dyrygował w katowickiej katedrze "Amen" mojego Ojca na jego pogrzebie. Wreszcie ostatnie - z koncertu jubileuszowego w Krakowie w roku 85-lecia urodzin kompozytora. Teraz pozostały tylko muzyka i zdjęcia - dodaje Anna Górecka.

Budził się z nutami w głowie

Prezes Fundacji "Orfeo" Krzysztof Korwin-Piotrowski, który przez kilkanaście lat był kierownikiem literackim Gliwickiego Teatru Muzycznego i reżyserem w TVP Katowice, a także pracownikiem Muzeum Historii Katowic, był spokrewniony z Krzysztofem Pendereckim.

- Odszedł brat mojej mamy Barbary Pendereckiej-Piotrowskiej, ale cały świat muzyczny stracił kompozytora tej miary co Beethoven czy Mahler. Kiedy rozmawialiśmy, często nagle stawał się nieobecny, myśląc o swoim kolejnym utworze.

Wstawał bardzo wcześnie rano. Mówił, że budził się z nutami w głowie i starał się szybko przelać je na papier. Właściwie nie potrzebował do komponowania instrumentu, czasem tylko sprawdzał jakiś dźwięk na fortepianie, a potem już tworzył całe potężne partytury graficzne, używając mazaków w różnych kolorach - wspomina Korwin-Piotrowski.

I zaznacza, że gdyby nie było epidemii, Jego pogrzeb stałby się teraz wielką narodową manifestacją. - Był przecież najbardziej znanym polskim kompozytorem po Chopinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji