Artykuły

Świetny "Otello"

Skomponowany przez Verdiego w 74 roku życia "Otello" nie należy do najbardziej znanych oper włoskiego mistrza. Pod względem popularności ustępuje takim dziełom jak "Rigoletto." "Traviata", "Aida" częściej wystawianych na scenie i sławniejszych - nie tyle zresztą ze względu na ich walory sceniczne, co melodyjność arii, duetów i scen baletowych. Ale nie zawsze to co najpopularniejsze - najlepsze.

"Otello" jest operą bez baletu i - nie licząc "Pieśni o wierzbie" oraz modlitwy Desdemony - bez arii, rozumianych jako segmenty muzyczne, komponowane z myślą aby można je było wyjąć z opery i wykonać oddzielnie. "Nie ma tu melodii prostych, wbijanych w pamięć widza operowego przy pomocy kilkakrotnych powtórzeń. W ogóle nie ma nic. co by wypływało z chęci schlebiania wykonawcom albo publiczności, nic, co by służyło innym celom niż dramatyczno-muzyczne. Po triumfach wcześniejszych oper sędziwy Verdi mógł sobie pozwolić na tę niezależność, ale nie była to przecież niezależność absolutna Odbiegając od starych form i obyczajów operowych kompozytor trzyma się bardzo wiernie tekstu tragedii Szekspira, a ściślej mówiąc - sporządzonego przez Arrigo Boita na podstawie tej tragedii libretta. Kształt muzyczny opery, najogólniej i w szczegółach. wynika z przebiegu akcji dramatycznej. I w tym właśnie tkwi jej olbrzymia wartość.

"Otello" jest operą równie dobrą jak trudną w realizacji. To drugie stanowi zresztą główny powód jej rzadkiego stosunkowo prezentowania na scenie Realizatorzy podjęli więc zadanie ambitne. I uczynili wszystko, aby się z niego wywiązać jak najlepiej. W rezultacie otrzymaliśmy przedstawienie świetne. które obok wystawionej dwa lata temu przez Zdzisława Górzyńskiego, E. Fischera i W. Werza "Carmen" jest drugą najbardziej udaną premierą, zrealizowaną w Teatrze Wielkim od chwili jego oficjalnego otwarcia (listopad 1965). Wystawienie tych dwóch premier przypomina, że prawdziwie dobry spektakl muzyczny może się narodzić jedynie ze ścisłego porozumienia operowej "świętej trójcy": dyrygenta, reżysera i scenografa.

Aleksander Bardini pokazał raz jeszcze, że jest najmuzykalniejszy wśród naszych reżyserów, przypominając jednocześnie, że należy do największych w tym gronie racjonalistów.

Andrzej Majewski pozostał nadal sobą, to znaczy romantykiem nie uznającym żadnych imperatywów scenicznych poza własną fantazją. Tych, który o tym nie wiedzieli, zdziwiło zapewne że ponowocześnie odrealnionych ujęciach plastycznych w pierwszych odsłonach opery zobaczyli w akcie IV precyzyjnie "odrobioną" salę romańską, czy raczej prezbiterium romańskiej świątyni z łożem w miejscu ołtarza. Dziwić to mogło tym bardziej że akcja "Otella" rozgrywa się w epoce renesansu, co zostało zresztą uwzględnione przez scenografa w kostiumach. Są one zresztą bardzo ładne i zestrojone z dekoracjami, zwłaszcza w wypadku Jagona który w chwili śpiewania swego quasi-szatańskiego "credo" wydaje się być częścią architektury pałacowej, trafnie połączonej z rekwizytami więzienia Majewski liczy prawdopodobnie na to, że dzięki urodzie jego scenografii nieścisłości historyczne będą mu wybaczone. I rzeczywiście, wobec jej czysto estetycznych walorów sprawy te schodzą na drugi plan. Pozostaje wszakże sprawa owego porozumienia z reżyserem i dyrygentem. Kto wie, jakby ono wyglądało, gdyby kierownik muzyczny spektaklu, Jan Krenz, nie posiadał cech obu swoich współpracowników: fantazji i pedanterii. Może dlatego właśnie przedstawienie "Otella" stanowi, mimo wszystko, integralną całość. Dlatego też prowadzona przez Krenza orkiestra Teatru Wielkiego przypomina najlepsze orkiestry operowe - tak pod względem precyzji wykonania najdrobniejszych szczegółów partytury jak i dramatycznego wyrazu, W kilku miejscach opery siła tego wyrazu doprowadzona została do kulminacji przejmujących widownię dreszczem. Do najmocniejszych dramatycznie należy pierwsza scena opery, rozpoczynającej się bez żadnego wstępu, bez uwertury. Niewidoczną, bo znajdującą się po stronie widza burzę na morzu reżyser wspaniale oddał przy pomocy gwałtownego falowania tłumu obserwującego i komentującego to zjawisko. Takich świetnie wymyślonych scen jest zresztą wiele.

"Otello" jest udanym debiutem Romana Węgrzyna w Warszawie, ale znane są sukcesy tego wybitnego tenora bohaterskiego w Krakowie a następnie w Poznaniu (rola Tannhäusera). Władysław Malczewski też niedawno przybył do stolicy, lecz wiadomo, że jest to jeden z naszych najwybitniejszych barytonów. W rola Jagona potwierdził on swoje umiejętności tak wokalne jak i aktorskie. Potwierdzili je też tacy rasowi soliści Teatru Wielkiego jak Bożena Brun-Barańska (Emilia), Zdzisław Nikodem (Kasjo) i Edmund Kossowski (Lodovico). Sukces Krystyny w roli Desdemony jest połowiczny: prawie doskonała wokalnie, aktorsko nie oddała przekonywająco tej roli; dodatkowy zarzut to brak poprawnej dykcji.

"Otello" Verdiego to pierwsza premiera zrealizowana w Teatrze Wielkim przez nowego kierownika artystycznego tej sceny, Jana Krenza. Jest to dobra zapowiedź na przyszłość, ale wspomniana wyżej "Carmen" była też dobrą zapowiedzią, nie mającą wszakże swojej kontynuacji. Dlatego, odnotowując sukces "Otella", nie dodani, że stanowi on pozytywny przełom w nie zawsze do-tych czas budzącej aprobatę działalności Teatru Wielkiego. Chociaż szczerze życzę Janowi Krenzowi, sobie i wszystkim miłośnikom dobrej opery - aby nim był.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji