Białystok. Dramatyczny pozwany do sądu
Teatr Dramatyczny: wyrzuceni aktorzy pozwali teatr do sądu. Ich żądania są proste... Chcemy wrócić do pracy!
Nie szukaliśmy nowej pracy - mówi Robert Ninkiewicz, który otrzymał wypowiedzenie razem z Dorotą Radomską [oboje na zdjęciu]. - Mając czterdzieści lat, trudno z dnia na dzień spakować się i wyjechać na drugi koniec Polski.
Radomska i Ninkiewicz to najbardziej znani aktorzy białostockiego Dramatu. Lokalne gwiazdy. Po wejściu w konflikt z dyrektorem, Piotrem Dąbrowskim, przez ostatni rok nie zagrali w żadnym nowym przedstawieniu. Z końcem września przestaną być pracownikami Teatru Dramatycznego. To był ich pierwszy i jak dotąd jedyny teatr. Radomska przepracowała w nim dwadzieścia, Ninkiewicz czternaście lat.
To zemsta
Aktorzy są przekonani, że zwolnienie to zemsta. Dyrektor twierdzi, że musiał ich zwolnić, bo "wbili mu nóż w plecy" - bez porozumienia z resztą zespołu udali się na rozmowy do urzędu marszałkowskiego, a tam skrytykowali poczynania dyrektora. Od tego momentu nie zagrali w żadnym nowym przedstawieniu. W uzasadnieniu wypowiedzeń podano m.in. utratę zaufania, nieumiejętność pracy w zespole, brak propozycji aktorskich. - Chcemy, by sąd przywrócił nas do pracy - mówi wprost Ninkiewicz. - To jest jedyny białostocki teatr, w którym możemy pracować.
Nie miałem wyjścia
Piotr Dąbrowski mówił wielokrotnie, że musiał zwolnić niepokornych aktorów, bo inaczej nie byłby w stanie prowadzić teatru. Co będzie, jeżeli sąd przywróci ich do pracy? - W tej chwili nie widzę dla nich miejsca w zespole - mówi dyrektor Dąbrowski. - Jeżeli nawet wrócą do teatru na mocy decyzji sądu, to żaden szanujący się reżyser nie włączy ich do obsady. Jest taka tradycja, że aktor skonfliktowany z dyrektorem szuka sobie innego teatru.
Oczekując na wyrok, aktorzy będą zajmować się założonym przez siebie prywatnym Teatrem Improwizacje. Przez rok absencji aktorskiej w Dramatycznym, przygotowali na własną rękę dwie premiery - "Gąskę" i "Piosenka jest dobra na wszystko".
