Artykuły

Polska wioska

"Widnokrąg" Wiesława Myśliwskiego w reż. Michała Kotańskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Najpierw gratulacje. Teatr im. Żeromskiego w Kielcach stał się teatrem półnarodowym! Minister właściwy do spraw kultury też mu wrzuca do skarbonki (info PAP-u z 18 lutego br.), tak załatwił pan dyrektor i jeszcze załatwił, że budynek teatralny jest w całości teatralny, można remont w końcu zrobić, zrzucić te plusze jak wąż starą skórę, w czerwcu się przenoszą do lokalu zastępczego, by dać swej siedzibie błyszczeć po odpicowaniu. Makeover będzie totalny, więc granie na pudłach czeka ich nie rok, nie dwa. Dyrektor Kotański, wspaniały organizator, a teraz popatrzmy, jaki tam z niego artysta.

Jużeśmy pisali o nim z okazji "Hamleta", którego nakręcił dla Teatru Telewizji. Pisaliśmy niepochlebnie, lecz teraz chodzi o inne, teatralne przedstawienie, zagrane na żywo, a ludziom teatru jakoś lepiej idzie, gdy nie robią do kamery.

Widziałem "Widnokrąg" raz, i to rok temu, i to na premierze, i to nie do końca... Czyli ściśle jak w przysłowiu: dawno i nieprawda. Wtedy się nie dało. To był jubileusz - 140-lecie kieleckiego teatru, znamienici goście, podkręcona atmosfera, spektakl jako danie główne, za dużo dobrego naraz. Gdy coś jest tak "ważne" i takie podniosłe, i tak prze na sukces, dostaję wysypki. Rok później nikt nie obchodzi 141-lecia, można obejrzeć w spokoju. Wieczór jest wreszcie nieważny i czujesz prawdziwy teatr, a nie "wydarzenie". Niemcy na takie okazje mają powiedzenie: einmal ist keinmal, czyli "raz to się nie liczy" lub "raz to jak wcale". Rzadko mi się zdarza recenzować dzieło rok po obejrzeniu, więc dałem nam drugą szansę, sobie i Widnokręgowi.

Spektakl na podstawie prozy Myśliwskiego, więc nie rezygnujcie, takiego pisania dużo u nas nie ma, a zwłaszcza w teatrze, nie ma co wybrzydzać. Na podstawie Myśliwskiego, więc wiadomo - o wsi, a przynajmniej o prowincji, bo u Myśliwskiego miasto, nawet jeśli występuje, to Sandomierz. Gwiazdą wieczoru jest proza tego autora, wszystko robią pod nią, wszystko inne jest umowne. Robią mu miejsce - wielkiemu artyście. Robią audiobook na żywo ilustrowany.

Wiesław Myśliwski, master and commander języka polskiego, mistrz nieowijania, jest twórcą na tyle silnym, że jeżeli chcesz go "robić", to się nie szarp i ulegnij, czyli tak jak w Kielcach. Nie proponuj "wizji" i nie miej "pomysłów". Może podobnie byłoby z Witkowskim? Ile w nim jest z Myśliwskiego, zauważyłem przy okazji. W "Drwalu" pożycza z "Traktatu o łuskaniu fasoli" (cieć w małym domku), w "Wymazanym" - z "Widnokręgu" (chociażby wiejskie modnisie). W scenie z modnisiami było dość nieobyczajnie, aktor małoletni kontra kobiety w negliżu. Kotański tak lubi: Sodomę po przerwie (por. "Opowieści lasku wiedeńskiego", "Dzieje grzechu"). Spektakl ma w sobie żyłkę bulwarową, "korzenny" seksapil. Dużo seksu na wsi, dużo miłości, również tej nieprzyzwoitej.

W rok od premiery spektakl się uklepał. Dział promocji podpowiada, że zniknęły "te stopklatki", bo kiedy narrator mówił, reszta zamierała, co dawało sztuczny efekt. Zamarcia odpadły może za moją namową, bo jojczyłem wtedy w portalu branżowym: "Narrator na przodku, w prozie rzecz normalna, w audiobooku rzecz normalna, jest na scenie ciałem obcym, ciałem wku.....cym, psującym zabawę. On im wchodzi w słowo, jakby co minutę ktoś naciskał pauza, i kiedy on mówi, bohaterowie wpadają w stopklatkę. Pan narrator mówi coś, co postać potem też mówi, a przy okazji, dla pewności, jeszcze robi. Jak w Teletubisiach albo w Muzzym w Gondolandzie" ("Sposób na zabicie prozy").

Nie jest już jak wyżej, usprawnili swą narrację, zresztą każdy spektakl, gdy jest już rok grany, nabiera polotu, takie są prawa fizyki. Teraz masz szansę, kiedy przyjdziesz na "Widnokrąg" do teatru w Kielcach, żeby się zasłuchać, dać się wkręcić opowieści niczym bajce na dobranoc. "Ten Widnokrąg na długo zostaje pod powiekami" - jak mówi jedna recenzja. Wybaczamy narratorowi (gra go Wojciech Niemczyk), że jest w okularach oraz pod krawatem, że się "wyrwał w garnitury" i oto z góry spogląda na rodzinne sioło. Uwaga dla Dawida Żłobińskiego: gwara nie znaczy, że się mówi niewyraźnie.

Do wszystkiego w życiu należy "mieć rękę", trzeba mieć wyczucie, również do wsi, która niekoniecznie jest taka, jak się wydaje letnikom. Pomieszkaj cały rok na wsi, spędź tam dzieciństwo, to pogadamy. Nie dlatego się z niej wyrywałem, że jest taka fajna. Z drugiej strony nie żałuję, bo sielanka także była, wszystkiego po trochu.

Kto u nas "umie we wiochę"? Borczuch próbował, robił wioskę w "Zewie Cthulhu", ale wyszła mu parodia. Rubin robił to w Słowaku ("Vernon Subutex"), ale wyszła mu parodia. U nas raczej panie dobrze się znajdują na wsi. Są dwie polskie reżyserki od tego tematu: Strzępka i Duda-Gracz. Z jakiegoś powodu wspaniale czują tę cza-czę. W kinie od wiochy są Andrzej Barański, Witold Leszczyński i Jan Jakub Kolski, a kiedyś w porywach - Wajda.

Co do Kotańskiego, to pragnę się poczuć niczym klasa przodująca i też komuś coś zarzucić, coś kończące się "izm". Dzisiejszą recenzję sponsoruje klasizm. Tak więc sorry bardzo, lecz spektakl "Widnokrąg" jest spektaklem klasistowskim. Śmieją się ze wsi, czyli tu ich boli. Dobra, żartowałem. Klasizm jest okej.

Trumna na scenie - wielkie złamanie przesądu, który na scenę nie dopuszcza trumien, bo trumna dobrze nie wróży, jak nietrudno się domyślić. Trumna nawet nie jest alegorią śmierci, tylko jej torebką od Louisa Vuittona. Trumna na scenie jak u Dudy-Gracz, koleżanki z roku (por. wrocławskiego "Makbeta" oraz katowicką "Prawdę"). Michał Kotański jest jej bliższy estetycznie, niż mu się wydaje, a na pewno chociaż tyle, że jest równie staroświecki.

Scenografia rzucana na ścianę, tak zwana projekcja. W obsadzie bogini Joanna Kasperek, bóstwo Jacek Mąka, bożek Andrzej Plata i inni aktorzy. W Widnokręgu grają "wszyscy" - dzieło całozespołowe. "Autorowi się podobało" (kielecka "Wyborcza" z 8 stycznia 2019).

Na koniec akapit do zacytowania w materiałach promocyjnych. Przedstawienie "Widnokrąg" wyreżyserowane przez Michała Kotańskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach jest poetycką opowieścią wpisującą się w nurt "małych ojczyzn", freskiem o prowincji polskiej, zrealizowanym ze smakiem i rozmachem. Umiejętnie oddano ducha prozy Wiesława Myśliwskiego, z delikatnością wydobywając rustykalny klimat, zarysowawszy wielkie kolisko żywota, metaforycznie ujęte w wąskiej społeczności. Nie ma ani jednej niepotrzebnej sceny, wszystko wprzęgnięte w sprawnie działającą machinę teatralną. Widnokrąg to teatr (o) wykluczonych, krzyk protestu prostego człowieka, artystyczna odpowiedź na ciężką dolę ludzi mieszkających na wsi. Nasze nieprzystające do wiejskiej rzeczywistości wyobrażenia poddaje strategii oporu. Jak mówi poeta: nie było nas, był las.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji