Nieprzyjaciel. Nie można być blisko Boga, nie ocierając się o diabła
"Nieprzyjaciel" Juliena Greena w reż. Andrzeja Dziuka z Teatru im. Witkiewicza w Zakopanem, gościnnie w Dworze Tetmajerów w Łopusznej. Pisze Beata Zalot w Tygodniku Podhalańskim.
Swoje Urodziny Teatr Witkacego wyjątkowo rozpoczął w Łopusznej. To tu w Dworze Tetmajerów został pokazany spektakl "Nieprzyjaciel" w reż. Andrzeja Dziuka, rzecz o trójkącie, miłości i tajemniczym nieprzyjacielu... Bogu albo Królu Ciemności?
Julien Green, autor sztuki, to francuski pisarz, protestant, który przeszedł na katolicyzm, homoseksualista. Jego bohaterowie - pewnie jak i sam autor - miotają się pomiędzy ciałem a duchem, zmysłowością a wyborami moralnymi. "Nieprzyjaciel" to opowieść o trudnej miłości i wyborach z nią związanych. Kto jest nieprzyjacielem miłości Piotra i jego kochanki? Bóg, który przecież karze grzeszników, czy Szatan, z którymi Piotr paktował, by zdobyć ukochaną kobietę? A może i Bóg, i Szatan...
Mroczny jest świat Juliena Greena, a postawione przez niego pytania dotyczące wyborów moralnych nie mają jednoznacznych odpowiedzi. W spektaklu "Nieprzyjaciel" wszyscy są przegrani, a niepokój bohaterów przenosi się na widzów i nie kończy się z zakończeniem sztuki.
Świetnie w tym spektaklu gra Dworek Tetmajerów, który pewnie ma tu na stałych etatach swoich niewidocznych aktorów. Bo to także spektakl o duchach, zjawach, przywidzeniach, o tym, co niewidoczne i niewypowiedziane. Świetnie grają pomieszczenia, skrzypiące drzwi, odgłosy kroków na drewnianej podłodze i energia, którą ten budynek ma. To świetny pomysł, od lat realizowany przez Teatr Witkacego, by ze swoimi spektaklami wyjść do innych przestrzeni. Wcześniej "Nieprzyjaciel" grany był w zakopiańskiej Kolibie. W pamięć zapadł też widzom świetny spektakl zagrany na Harendzie - w muzeum Jana Kasprowicza.
Wrażenie zrobił na gościach opiekun Dworu Tetmajerów - przewodnik Grzegorz Kamoń, który witał wszystkich w stroju z epoki, przyświecał od bramy wiekową laterenką, a po spektaklu ciekawie opowiadał o tym niezwykłym miejscu.
Rozpoczęcie urodzin od takiego właśnie spektaklu bywalców Teatru Witkacego nie dziwi. To chyba już ambicja zakopiańskich "Bożych Szaleńców", by nie pozwolić nikomu zapaść na dłużej w bezmyślne, lekkomyślne i wygodne samozadowolenie, ale by przy każdej okazji - także przy tak radosnej jak urodziny - trochę niepokoić i zmuszać do refleksji.