Lalki w malowanym, magicznym świetle
To będzie wyjątkowa premiera, gdyż po raz pierwszy teatr lalkowy podjął się koprodukcji z Cloud Theater korzystającym z technologii rysowania światłem na żywo. O spektaklu "Ile żab waży księżyc" we Wrocławskim Teatrze Lalek opowiada reżyserka Agata Kucińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
KATARZYNA MIKOŁAJEWSKA: Zbliżająca się premiera ma być wyjątkowa. Czym zaskoczy widzów?
AGATA KUCIŃSKA: Po raz pierwszy podjęliśmy koprodukcję z innym wrocławskim teatrem - Cloud Theater. Korzysta on z technologii rysowania światłem na żywo, a efekty wyglądają magicznie. Kiedy zobaczyłam ich projekty, od razu zamarzyłam, żeby połączyć malowanie światłem z graniem lalkami. Tekst Maliny Prześlugi "Ile żab waży księżyc" jest fantastycznym pretekstem, żeby te dwie animacje - lalkarska i świetlna - mogły się spotkać.
Czy projekcje zostaną dostosowane do młodego widza?
- One są przede wszystkim dostosowywane do tego, co się dzieje w dramaturgii i co jako reżyser chcę osiągnąć na scenie. Myślę, że nie ma specjalnego sznytu dziecięcego. Ze względów dramaturgicznych zależało mi na wprowadzeniu w obrazy wielu barw, co dzieci kochają, ale i to nie stanowi wyjątku w działaniach artystów z Cloud Theater.
Cloud Theater korzysta najczęściej z dużych przestrzeni scenicznych. Spektakl we Wrocławskim Teatrze Lalek pokazywany będzie na Scenie Kameralnej.
Czy taka przestrzeń ogranicza twórczość, czy daje inne, nowe możliwości?
- Nie mam poczucia ograniczenia. Bez względu na ilość miejsca w sensie fizycznym te projekcje uruchamiają wyobraźnię odbiorcy, a tam z pewnością przestrzeni w zapasie. Mamy jednego rysownika, Sebastiana Siepietowskiego, który przygotowuje tę wizualną przestrzeń.
To, co mnie szczególnie interesuje w malowaniu światłem, to nawet nie jest spektakularny, wielki i wszechogarniający obraz, a jego relacje z dramaturgią i emocjami postaci. Zależy mi na rozbudzeniu wyobraźni widza, a do tego nie jest potrzebna duża przestrzeń.
Czy lalki też zaskoczą widzów? Jak będą wyglądać?
- Nasze lalki to malutkie postaci. Ich ciałka są zbudowane na dłoni aktora, którego dwa palce - środkowy i wskazujący - to jednocześnie nogi lalki. Mają dużo się ruszać i będziemy mieć w spektaklu bohaterów biegają-co-chodzących. Na jednej dłoni zbudowane jest ciało, a rękawiczka, którą zakłada lalkarz, ma także doszyte ręce postaci. Osobno w drugiej dłoni animator trzyma głowę lalki na kołku i to połączenie daje całą sylwetkę. Są też inaczej skonstruowane lalki, połączone z prawdziwą ludzką dłonią.
A o czym będzie opowiadana przez was historia?
- W naszej opowieści dziecko przychodzi do dorosłego i pragnie z nim być. Jest ciekawe świata i zaprząta głowę szalenie zajętemu swoimi sprawami dorosłemu, a następnie rozwala ustalony przezeń porządek, żeby nie powiedzieć "kierat". Dla mnie to spektakl o docieraniu, dokopywaniu się jednego człowieka do drugiego. Jeden z nich jest zamknięty, nie umie się otworzyć i budować relacji, a drugi poprzez swoją ciekawość i miłość dostaje się do niego. Początkowa oschłość zamienia się wreszcie w miłość.
Czyli dla dorosłych to też może być pouczająca historia?
- Spektakl adresowany jest do dzieci od pięciu lat, natomiast sama dramaturżka przyznaje, że pisała ten tekst również trochę dla dorosłych odbiorców. Dla mnie to przede wszystkim uniwersalna opowieść o wewnętrznej przemianie człowieka oraz o możliwości otwierania się na drugą osobę - niezależnie od jej wieku.
***
"Ile żab waży księżyc" - premiera 7 marca we Wrocławskim Teatrze Lalek.