Sztuka o raku i rybach
"Głębiej" wg Aleksandry Zielińskiej w reż. Małgorzaty Wdowik w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Młoda kobieta idzie do szpitala na badania. Lekarz wymacuje guz w piersi, ordynuje biopsję, kobieta czeka na wynik. Jest zdrowa czy chora - nie wiadomo. Okaże się.
No i tyle w kwestii fabuły, ale nie o fabułę w "Głębiej" chodzi. Nie dowiemy się też, czy guz jest złośliwy, czy niezłośliwy. Chodzi o pokazanie tego dziwnego stanu, w jakim człowiek znajduje się, gdy ważą się jego losy. Bohaterka (Magdalena Grąziowska) w programie przedstawienia nazwana jest Kobietą Schrödingera i Debiutantką - jest jednocześnie żywa i martwa (bo rak w powszechnej świadomości to wyrok śmierci, a przynajmniej dobitne przypomnienie, że śmierć istnieje), debiutująca w towarzystwie, które z rakiem jest już zapoznane.
Na granicy realności i nierealności
Debiutantce towarzyszą na scenie trzy kobiety, identycznie ubrane, o bladych, nieumalowanych twarzach - dwie z nich (Katarzyna Krzanowska i Małgorzata Gałkowska) należą do służby zdrowia, jedna (Anna Paruszyńska) jest histeryczną pacjentką, oznajmiającą co jakiś czas, czego to dowiedziała się o raku z internetu. Jest jeszcze lekarz (Bolesław Brzozowski), też blady i w podobnym uniformie, rzeczowy i fachowy.
Sytuacje szpitalne sytuują się na granicy realności i nierealności. Autorka, o czym mówi w wywiadzie zamieszczonym w programie, ma niezłośliwy nowotwór piersi, zna więc z autopsji pobyty w szpitalu i badania. Spowolnienie czasu, poczucie znajdowania się w dziwnej bańce, w której rzeczywistość odbiera się ze zwiększoną ostrością, a jednocześnie z poczuciem nierealności, nakładające się rozmowy, zderzenie własnej debiutanckiej bezradności z fachowością i niechęcią personelu i współpacjentów, myśli i wspomnienia kołatające w głowie - wszystko to jest wrażliwie pokazane i dobrze zagrane.
Teatr z Google'a
Odrealnienie potęguje scenografia: na jasnej, nieco zamglonej scenie leżą nieforemne cielesne formy z błękitnymi żyłkami i różowymi guzami, a donica z wielkim skręconym kwiatem (zeschłym) służy do badania próbki z biopsji: sadzi się ją w donicy i czeka, co z niej wyrośnie. Ale mniej więcej w połowie spektaklu starannie przygotowana sytuacja traci siłę - autorka zapragnęła wpisać jednostkowy przypadek Debiutantki w szerszy kontekst, zmetaforyzować ją za pomocą historii ze świata przyrody.
No i dostajemy teatr z Google'a, zestaw ciekawostek o samotnym wielorybie, rybach głębinowych, tasiemcu bąblowcowym, pielęgnicach i czym tam jeszcze. Metafory jednak nie chcą się jakoś uruchomić, raczej odnieść można wrażenie, że autorka i reżyserka nie bardzo wiedziały, co zrobić z ludzką historią, od której wyszły, a której wystarczyło na pół godziny. Rodzi się złośliwe podejrzenie, że sztukują spektakl, aby go wydłużyć do granic akceptowalnych w teatrze repertuarowym.
**
Stary Teatr. Aleksandra Zielińska, "Głębiej", reżyseria: Małgorzata Wdowik, scenografia: Tomasz Mróz, muzyka: Jan Rabiej, kostiumy: Agata Baumgart, projekt i realizacja makiety: Katarzyna Przezwańska, wideo i reżyseria światła: Natan Berkowicz, premiera 28 lutego 2020.