Humor z dreszczykiem
- To pełnowymiarowy spektakl, który ma swoją historię i precyzyjnie skonstruowane postaci. Ma też specyficzny, cudowny angielski humor - przed premierą "Upiora w kuchni" w Teatrze Kamienica w Warszawie mówi aktorka Maria Pakulnis w rozmowie z Jolantą Gajdą-Zadworną w tygodniku Sieci.
Nie mogę oderwać wzroku od pani stylizacji. Już jest pani w roli?
Maria Pakulnis: To cudowne, że tak zadbano o wszystkie szczegóły tego spektaklu. Każdy element współtworzy jego klimat - i kostiumy, i charakteryzacja, i detale scenografii. Ten spektakl nie idzie na łatwiznę.
"Upiór w kuchni", który zagościł w Teatrze Kamienica, to historia bardziej z dreszczykiem czy humorem? A może z podpiwnicznym drugim dnem?
- Z każdą z tych opcji. Dużo intrygujących rzeczy kryje się w tym naszym uroczym pensjonacie. Myślę, że warto go zobaczyć. Zwłaszcza że to pełnowymiarowy spektakl, który ma swoją historię i precyzyjnie skonstruowane postaci. Ma też specyficzny, cudowny angielski humor.
Czy "Upiór..." w Kamienicy to ukłon w stronę pamiętnej premiery Teatrze Sensacji "Kobra"?
- Oczywiście, że tak. Pamiętam klimat tamtych telewizyjnych spektakli.
I Irenę Kwiatkowską w pani roli?
- Wcześniej Laurę Collins grała Zofia Mrozowska (była w obsadzie z roku 1976; a Irena Kwiatkowska w 1993 r. - przyp. red.). Grali w tych spektaklach znakomici, wybitni artyści. Nieszukający poklasku ani śmieszności, bo to nie jest celem tej formy.
Kogo do najnowszej obsady zaprosił jeszcze, występujący w roli reżysera, Tomasz Sapryk?
- Andżelikę Piechowiak, Krzysztofa Kiersznowskiego, Mirosława Zbrojewicza, Sebastiana Konrada, Jerzego Bończaka, Michała Pielę na zmianę z Maciejem Wierzbickim oraz Sławomira Orzechowskiego. Zapewniam, że będzie ciekawie.