Artykuły

Poznań. Wkrótce premiera "Trucizny" w PTT

Choreomania i social dancing to dwa pojęcia/zjawiska, na których zbudowany został najnowszy spektakl Polskiego Teatru Tańca. Premiera "Trucizny" w choreografii Marty Ziółek - 25 marca w CK Zamek.

Choreomania sięga średniowiecza, ówczesnych epidemii tanecznych. Etymologicznie łączy dwa greckie słowa: choros, czyli taniec oraz mania, które oznacza szaleństwo i definiuje niewygodne dla władzy ruchowe protesty w przestrzeni publicznej albo klubach. Pozasceniczne tańce społeczne (social dancing) z kolei, do których spektakl nawiązuje, choreograficznie mają moc budowania fizycznej wspólnoty i empatii.

To dwie odległe historycznie rzeczywistości. Ale jak przekonują twórcy, coś je jednak łączy. - Choreomania to szereg zjawisk. Ludzie zaczynali tańczyć z niewiadomych powodów w przestrzeni publicznej - wyjaśniała na konferencji poprzedzającej premierę dramaturżka Anka Herbut. - Zaczynało się od jednej osoby, dochodziły do niej kolejne, aż w końcu był tańczący tłum. Tańczący jednak nie żaden konkretny styl. Był to ruch nieposkromiony, pokawałkowany, dość chaotyczny - dodała. Niesceniczne są także tańce społeczne. - Pierwszą myślą nie jest wykonanie tych tańców perfekcyjnie, że to ma wyglądać. Tańczy się je po to, żeby zawiązywać wspólnoty na poziomie ruchowym i społecznym - tłumaczyła dalej związki tych dwóch zjawisk.

Dlaczego "Trucizna"? Bo twórcy badają taniec jako pasję i zatrucie. Obserwują, jak się materializują w poszczególnych ciałach i ich osobistych doświadczeniach. Lawirują pomiędzy tym, co indywidualne i grupowe. Przyglądają się jak taniec staje się kolektywnym doświadczeniem. - "Poison" jest bardzo dziwnym spotkaniem czegoś, co się zazwyczaj ze sobą nie spotyka. To jest tak, że my zatruwamy pewien typ tańca. To zatrucie jest wielopoziomowe - mówi choreografka i reżyserka Marta Ziółek. W spektaklu pojawiają się nawiązania do Climaxu Gaspara Noégo oraz rejwowych szaleństw opisywanych w utworze Poison zespołu Prodigy. Na scenie zobaczymy m.in. elementy stylizowanych tańców dworskich, które spotykają się na scenie z vogiem, crampem i housem.

Kostiumy do spektaklu przygotował Tomasz Armanda, dyrektor kreatywny Domu Mody Limanka. - Kostiumy powstały z recyklingu. Znalazłem w hurtowni odzieży używanej rzeczy do rehabilitacji: opaski, ortezy... - wylicza Armanda. - Na warsztat zostały wzięte biografie wszystkich tancerzy. Nie są one jednak pisane codziennym językiem. Przeprowadziliśmy serie wywiadów z tancerzami. I powtarzającym się problemem był taniec jako zatrucie, taniec, który może być dla ciała niszczący. To kontuzje, które się tancerzom przydarzają - dodała Marta Ziółek. Na kostiumach pojawią się także charakterystyczne symbole oraz twarze tancerzy w dwóch wersjach: codziennej i tej "zatrutej" autorstwa Rafała Dominika.

Za muzykę odpowiada natomiast Lubomir Grzelak, który przyznał, że inspirował przede wszystkim muzyką dawną, dworską. - Będzie dużo oboju barkowego, harfy... - wyliczał na spotkaniu kompozytor.

***

"Trucizna" Polskiego Teatru Tańca

chor. i reż. Marta Ziółek

CK Zamek, Sala Wielka

premiera: 25.02, g. 20

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji