Jedno oko mam zielone, a drugie niebieskie
"Ginczanka. Przepis na prostotę życia" Piotra Rowickiego w reż. Anny Gryszkówny w Teatrze na Plaży w Sopocie. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Monodram "Ginczanka. Przepis na prostotę życia" w wykonaniu Agnieszki Przepiórskiej zauroczył widzów. Jego prapremiera odbyła się w 8 lutego w Teatrze na Plaży w Sopocie.
Publiczność zasiada na widowni, powoli gasną światła. Nieoczekiwanie, bez ostrzeżenia - wpadamy w niezwykły świat poetki - fascynującej kobiety Zuzanny Poliny Gincburg, czyli Ginczanki.
Na środku sceny ekran projekcyjny, na którym wyświetlane są zdjęcia poetki oraz fotografie z epoki, w której żyła. Agnieszka Przepiórska ubrana w strój do gry w tenisa wciela się w pełną radości życia dziewczynkę, później młodą kobietę.
Hałaśliwa radość
W wierszu "Przepis na prostotę życia" Ginczanka podaje swój przepis na szczęście: "Łapać muchy i ziewać szeroko; nie odnawiać skończonych rozdziałów - i nie zbierać kolekcji ze spleenów, autografów i zgasłych zapałów; łykać ranki hałaśną radością i na dłoniach podawać im serce, a wieczorem zasypiać w prostocie, jak w dziecinnej mięciutkiej kołderce".
Zuzanna zwana przez babcię Sanoczką urodziła się w 1917 roku w Kijowie. Dorastała w miejscowości Równe na Wołyniu w rodzinie żydowskiej. Opiekowała się nią surowa i zaradna babka Klara. Poetka debiutowała w wieku 14 lat w szkolnej gazetce.
Zbuntowana i piękna
Zakochana w Polsce młoda Żydówka wyjechała do Warszawy aby tam studiować. W tym czasie w kraju narastał antysemityzm i nastroje faszyzujące. Na studiach spotykają ją więc szykany. Była kobietą wyzwoloną, łamiącą stereotypy, zbuntowaną, piękną i utalentowaną. Kochała się w niej cała przedwojenna inteligencka Warszawa. Poeci pisali wiersze o jej biodrach. Dzięki niecodziennej urodzie zyskała miano "Gazeli Syjonu".
Jak opowiedzieć o życiu tak niezwykłej kobiety w ciągu jednej godziny. Jak ukazać zakochaną w Polsce Żydówkę z literackimi aspiracjami?
Agnieszce Przepiórskiej to trudne zadanie udało się znakomicie. Z powodzeniem nawiązuje kontakt z widownią. Wiele scen pozostanie w naszej pamięci. Takie jak rozmowy z babcią czy z redaktorem naczelnym "Wiadomości literackich".
Zabawna jest gdy opowiada nam o dniach, gdy jako Anioł stała na wystawie sklepu babci w czasie świąt. Pokazuje też samotność swojej bohaterki. Jest delikatna, dziewczęca, a jednak drzemie w niej wielka siła, jak u Zuzanny.
Poznajemy Ginczankę jako kobietę z krwi i kości. Uśmiechamy się i wzruszamy. Poetka w czasie wojny ukrywała się. W lecie 1942 roku - w wyniku donosu gospodyni domu zmuszona została do ucieczki, wtedy cudem uniknęła śmierci, ale nazwisko donosicielki uwieczniła w wierszu "Non Omnis Moriar".
Zuzanna Ginczanka została znaleziona przez Niemców i rozstrzelana kilka tygodni przed wejściem do Krakowa Armii Czerwonej. Miała zaledwie 27 lat.
Wielkie brawa należą się Piotrowi Rowickiemu za inteligentny scenariusz, w który koronkowo wplótł wiersze poetki. Ukazał wyjątkowość i tragizm losu.
Pomysłowa jest scenografia Anny Marii Karczmarskiej i znakomita muzyka Michała Lamży, w której pobrzmiewają skoczna muzyka klezmerska, echa przedwojennych standardów, a w czasie ukrywania się Zuzanny podczas II wojny światowej są to dźwięki bębna. Ten udany monodram wyreżyserowała Anna Gryszkówna.
Wspólnie pomilczeć
Teatr jest dziś ostatnim miejscem, w którym na płaszczyźnie sztuki żywy człowiek ma szansę bezpośredniego spotkania z drugim człowiekiem. Żeby sobie coś z bliska powiedzieć, żeby coś wspólnie wymilczeć - o sobie nawzajem. Tęsknimy za takimi kameralnymi, nieomal dotykalnymi spotkaniami aktor - widz. Twarzą w twarz, intymnie, gdzie najważniejsze jest słowo, emocja, myśl, którą ono niesie.
Takie było spotkanie z Agnieszką Przepiorska, która wcieliła się w postać Zuzanny Ginczanki.
Spektakl został zrealizowanej w koprodukcji z Teatrem Łaźnia Nowa z Krakowa i swoją krakowską premierę będzie miał w marcu.
W przedstawieniu wykorzystano fragment filmu z "Ginczanka z Adrii" (1936 rok) dzięki uprzejmości: United States Holocaust Memorial Museum, gift of Julien Bryan Archive.