Artykuły

Radom. Na finansowym marginesie. Zarobki w miejskich instytucjach kultury?

W budżecie Radomia na 2020 r. radni zarezerwowali 750 tys. zł na podwyżki dla pracowników instytucji kultury. Ale nawet po podwyżkach ich zarobki są marne

Pracownicy Resursy Obywatelskiej upomnieli się o podwyżki. W połowie listopada radnym, członkom komisji kultury, sytuację przedstawiał jej pracownik Paweł Puton.

- Nasze pensje są katastrofalnie niskie. Działania, które prowadzimy w Resursie, wymagają od nas wieloletnich studiów, dużego doświadczenia, osobistego zaangażowania i ogromu pracy. Mimo to wielu z nas żyje na granicy ubóstwa. Wobec konieczności ciągłego oszczędzania lub pożyczania pieniędzy część z nas radzi sobie z zaspokajaniem podstawowych potrzeb poprzez rezygnację z potrzeb innych - mieszkanie z rodzicami wobec braku własnego lub wynajętego lokum, rezygnacja z realizacji pasji czy zainteresowań naszych i naszych dzieci - mówił. - Starając się o zatrudnienie w jakiejkolwiek firmie, nie posiadając dużych kwalifikacji, a jedynie wolę znalezienia pracy, od razu jesteśmy w stanie otrzymać o kilkaset złotych więcej, niż wynoszą nasze uposażenia w Resursie Obywatelskiej. Jednak kochamy to, co robimy, i nie chcemy za wszelką cenę zmieniać miejsca pracy - mówił Puton.

Mniej niż piłkarz Radomiaka

Wkrótce z podobnymi postulatami wystąpili pracownicy innych instytucji kultury. W ich imieniu na budżetowej sesji rady miejskiej głos zabrał Jakub Mitek, również z Resursy.

- Byłem sędzią piłkarskim, rozumiem rolę sportu, ale piłkarze Radomiaka mają wyższe stypendia niż ja pensję - mówił. - Pracownicy kultury są pod ścianą od wielu lat, jeśli chodzi o budżety rodzinne. Ponad 60 proc. radomskich pracowników kultury od 1 stycznia będzie zarabiać najniższą możliwą prawem pensję. To katastrofa. To ma wpływ na nasze życie. Chcemy pracować na rzecz tego, jak miasto jest postrzegane na zewnątrz. Bez zmiany państwa stosunku do naszej pracy to będzie trudne - podkreślał.

W ośmiu radomskich instytucjach kultury pracują łącznie 283 osoby, z czego 261 na pełnym etacie. Najwięcej pracowników ma Miejska Biblioteka Publiczna - 83, w Teatrze Powszechnym pracuje 77 osób. Najmniej liczne składy są w domach kultury Idalin i Borki. W tym pierwszym pracuje dziewięć osób (siedem na pełnych etatach), w drugim 15 (osiem na pełnych etatach). 16 pracowników ma Łaźnia (15 osób na pełnych etatach). 35 osób pracuje w Amfiteatrze (25 na pełnych etatach), 22 w Resursie, a 27 w Radomskiej Orkiestrze Kameralnej.

107 pensji poniżej minimalnej

Jak wyliczał w listopadzie Sebastian Równy, dyrektor wydziału kultury, dla 107 zarabiających poniżej obowiązującej pensji minimalnej miasto musi znaleźć pieniądze: w teatrze dla 64 osób, w bibliotece dla 76, w Resursie dla 17, w Łaźni dla jednej, w Domu Kultury "Borki" dla sześciu, w Domu Kultury "Idalin" dla pięciu, a w ROK dla dwóch.

Jak wynika z zestawienia przygotowanego na prośbę radnych, kilkadziesiąt kolejnych osób zarabia więcej, ale mniej niż 3 tys. zł brutto. Nie licząc dyrektorów, tylko trzy osoby otrzymywały pensję zasadniczą powyżej 4 tys. zł - po jednej w Amfiteatrze, ROK i Łaźni. Pensje dyrektorów wahają się od 5,7 tys. zł w przypadku dyrektorów domów kultury Idalin i Borki, przez nieco ponad 6 tys. zł w przypadku szefowych Resursy Obywatelskiej i Teatru Powszechnego, po blisko 7 tys. zł w przypadku dyrektorki Łaźni. Najwięcej - nieco powyżej 7 tys. zł - zarabiają szefowe biblioteki i ROK, ponad 9 tys. zł - dyrektor Amfiteatru. To wynagrodzenia brutto wraz z dodatkami stażowymi i funkcyjnymi.

750 tys. zł do podziału

Podczas grudniowej sesji rady miejskiej stanął radny Robert Utkowski (KO), na co dzień również pracujący w instytucji kultury - Muzeum Witolda Gombrowicza - zarządzanej przez marszałka i resort kultury. Zaproponował, by na podwyżki pensji przenieść 500 tys. zł z planowanej budowy kolumbarium na cmentarzu na Firleju. Prezydent zaproponował jeszcze 250 tys. zł z paragrafu powierzenia zadania z turystyki. Pod koniec stycznia radni, zatwierdzając projekt budżetu, ostatecznie zgodzili się, by te 750 tys. zł przeznaczyć na podwyżki w kulturze.

- Pieniądze już zostały podzielone między instytucje - mówi Sebastian Równy. - Podstawową zasadą był podział proporcjonalny do liczby etatów, ale robiliśmy też korekty, przesuwając nieco większe pieniądze do tych instytucji, w których pensje są najniższe.

Jak dodaje, sam podział pieniędzy pomiędzy pracowników to już wyłączna kompetencja dyrektorów. To oni zdecydują, czy dołożyć najsłabiej zarabiającym, czy wyróżniającym się i czy podwyżkami objąć tylko pracowników merytorycznych, czy również technicznych i administracyjnych.

Praca w kulturze to nie hobby

Pracownicy czekają.

- W 2019 r. wraz z dodatkiem stażowym pensje oscylowały w granicach płacy minimalnej. W tym roku jest podwyżka płacy minimalnej i wyłączenie z podstawy dodatku stażowego, ale nadal są to pensje niewiele wyższe od przyjętych 2,6 tys. zł brutto - mówi nam anonimowo jeden z pracowników Teatru Powszechnego w Radomiu.

Teatr zatrudnia osoby różnych profesji: administracji, księgowości, promocji, działu literackiego, dyrekcji, aktorów, ślusarzy, tapicerów, krawców.

- Wszyscy pracujemy na jeden spektakl, na to, by widz do nas przychodził - mówi jeden z pracowników. - Obserwowaliśmy strajk nauczycieli, widzimy podwyżki dla różnych grup zawodowych, a nie ma ich dla pracowników kultury. To nie jest problem tylko naszego miasta. Protesty w Krakowie pokazywały, że nie jesteśmy odosobnieni, że kultura spada na zawodowy margines. A praca w kulturze to nie jest hobby, to jest normalna praca zawodowa na cały etat, pracownicy powinni być doceniani finansowo, bo działa to motywująco. Mamy rodziny, które musimy utrzymać, mieszkania, rachunki i własne życie. Każdy powinien mieć prawo do godnego życia. Nie mówię tu o kwotach z kosmosu, ale o takich podwyżkach, by można było spokojnie za tę pensję przeżyć - podsumowuje nasz rozmówca.

Po równo czy sprawiedliwie?

Faktem jest, że pieniędzy nie ma zbyt wiele. Gdyby wszyscy pracownicy mieli dostać taką samą podwyżkę, wyniosłaby ona 220 zł brutto miesięcznie.

- Sprawiedliwie to nie znaczy po równo - mówi Robert Utkowski. - Rolą dyrektorów jest ocenić zaangażowanie, pracę, kwalifikacje, kompetencje pracowników i w takim zakresie dokonać podziału pieniędzy, które dostali z budżetu miasta. Jak to zrobią, nie wiem, pewne jest, że nikt nie może się w to wtrącać, dyrektorzy mają autonomię, wiedzą, jak te środki dzielić. Jako radny walczący o te środki uważam, że nastąpiło wyrównanie najniższego wynagrodzenia do kwoty 2,6 tys. zł przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Teraz chodzi o rozróżnienie między pracownikami, którzy mają kwalifikacje daleko wyższe od tych najniższych w placówkach kultury. Na przykład jeżeli ktoś zna dwa języki i gdy przyjeżdża wycieczka do Radomia, to jego się wzywa i to on oprowadza tę wycieczkę, tłumacząc po włosku czy angielsku, i jest potrzebny, żeby Radom wyglądał dobrze, to ta osoba dla samego faktu, żeby ją zatrzymać w instytucji kultury, powinna otrzymać gratyfikację.

Czy te pieniądze są wystarczające?

- Na pewno nie, ale jak w każdej innej dziedzinie życia społecznego, zarówno państwa, jak i miasta, nie są wystarczające. Nie są wystarczające w MOPS, w służbie zdrowia, w szkołach, ale tak krawiec kraje, jak materii staje. Bardzo się cieszę, że udało się w tym trudnym budżecie znaleźć te 750 tys. zł. Uważam, że kultura jest jedną z tych dziedzin, które ciągną miasta w górę, w tym szerokim społecznym spektrum, to ona decyduje o tym, jak miasta są postrzegane na arenie ogólnopolskiej i międzynarodowej. Nie powinna być jedynym oczkiem w głowie, ale nie można ludzi kultury deptać. Robi to nam rząd, depcząc naukowców, władzę sądowniczą i ludzi kultury - dodaje Utkowski.

Łukasz Podlewski, radny Prawa i Sprawiedliwości i członek komisji kultury, również uważa, że 750 tys. zł nie może zakończyć dyskusji o podwyżkach w kulturze.

- Dobrze, że jakiekolwiek pieniądze w tym budżecie się znalazły, ale na pewno nie zabezpieczają one w sposób systemowy i zadowalający potrzeb pracowników. Na pewno trzeba dalej rozmawiać i szukać - mówi. - Trzeba też sprawdzić, jak te pieniądze zostały rozdysponowane, w jakiej wysokości trafiły do poszczególnych pracowników, nie osobowo, a stanowiskowo, i jak zostały podzielone pomiędzy instytucje.

Gdyby mógł rekomendować dyrektorom, komu dać podwyżkę, to w pierwszej kolejności wskazałby najsłabiej zarabiających i tych, którzy chcą się rozwijać.

- To nie jest proste, ale zweryfikowanie umiejętności i predyspozycji tych osób, które zarabiają mało, powinno być kluczem dla dyrektorów - uważa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji