Artykuły

Litwa. 60. sezon Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie

Najstarszy polski zespół teatralny w Wilnie uroczyście otworzył kolejny sezon. Funkcjonujący bez zaplecza finansowego, zatrudnionych na stałe aktorów i własnej sceny teatr zaprezentował plany na najbliższy rok oraz jubileuszowe logo "60 lat. Gramy dla was po polsku".

To właśnie w tym roku mija 60. rocznica założenia przez Janinę Strużanowską Polskiego Zespołu Dramatycznego przy Klubie Pracowników Łączności. Była to pierwsza tego rodzaju placówka artystyczna w powojennym Wilnie. Przez wszystkie lata zespół był centrum propagowania poprawnej polszczyzny oraz krzewienia polskości wśród młodzieży, chociaż nie tylko. Nasze spektakle są dedykowane również najmłodszym oraz ich rodzicom, dziadkom i pradziadkom - powiedziała podczas uroczystego otwarcia nowego sezonu dyrektorka i reżyserka PST Lilija Kiejzik.

By pamiętano, że tu była Polska

Podczas uroczystej inauguracji 60. roku działalności teatru obecna była córka nieżyjącej już założycielki teatru Hanna Strużanowska-Balsiene, która w rozmowie z "Codzienną" przybliżyła postać swojej matki i początków teatru. Janina Strużanowską przyjechała do Wilna z Warszawy na wakacje w 1939 r. Jej mąż, oficer Wojska Polskiego, był już wówczas zmobilizowany - straciła z nim kontakt na początku wojny. Spotkali się dopiero po 18 latach.

Mimo że miała dwoje małych dzieci od początku podejmowała ryzykowne decyzje, które wynikały z nakazu sumienia. W jej domu drukowano podziemną prasę, prowadzono konspiracyjną działalność. - Mama traktowała nas jak dorosłych, rozmawiała z nami bardzo poważnie. Posadziła nas pewnego dnia przy stole w kuchni. Powiedziała, że w naszym domu będą teraz mieszkali Żydzi, a my musimy ich ukryć. "Wiecie, co się teraz dzieje. Musimy im pomóc. To jest obowiązek każdego uczciwego człowieka". Miałam wtedy 10 lat, a mój brat był półtora roku młodszy. Potem jeszcze nieraz brała nas na taką poważną rozmowę - opowiada "Codziennej" córka założycielki wileńskiego teatru.

Jedna z takich poważnych rozmów odbyła się pod koniec lat 40., gdy należało podjąć ostateczną decyzję o wyjeździe z Wilna bądź pozostaniu na miejscu. - Mama zapytała nas o zdanie. Powiedziała, że jeśli wyjedziemy, na początku będzie trudno, ale później lepiej, damy sobie radę. Jednak jeśli wyjedziemy, jeśli wszyscy wyjadą, nikt nie będzie pamiętał, że tu była Polska. Zostaliśmy więc, trochę czekając na kolejną wojnę - wspominała rozmówczyni "Codziennej".

Jak wyjaśnia Strużanowska-Balsiene, teatr zaczął się tworzyć dużo wcześniej, niż wskazują oficjalne jubileusze, bo już w 1949 r. - Mama była lekarzem, pracowała w Instytucie Przeciwgruźliczym w Wilnie. Organizowała inscenizacje, koncerty w szpitalu, w którym ludzie leżeli latami. Wśród chorych nie brakowało ludzi kultury, artystów, oni właśnie zachęcali ją do dalszej działalności. Pomagała przygotowywać przedstawienia w naszej szkole. W końcu, w listopadzie 1960 r., powstał Polski Zespół Dramatyczny przy Klubie Pracowników Łączności. Mama poświęcała tej działalności niemal każdą wolną chwilę. To była jej życiowa misja - mówi córka Strużanowskiej.

Patriotycznie i wielokulturowo

Dzieło Strużanowskiej od wielu lat kontynuuje Lilija Kiejzik. Teatr jest swego rodzaju fenomenem. Działa na zasadach teatrów amatorskich, w dużej mierze opierając się na wolontariacie, a mimo to w ub.r. zaprezentował pięć nowych spektakli, udaje mu się współpracować ze znanymi reżyserami z Polski i - co w warunkach wileńskich szczególnie istotne - skupiać wokół siebie bardzo duże grono młodych ludzi, których wiąże nie tylko ze sceną, lecz także z językiem i polską kulturą.

- Działamy, bo mamy widownię, ale i aktorów, m.in. absolwentów akademii teatralnej i muzycznej. Mimo że nie mamy statusu zawodowego teatru, z naszego zespołu wyszło już wielu wspaniałych artystów, którzy współtworzą zarówno polską, jak i litewską scenę. Dzięki wsparciu Polski organizujemy dwa duże festiwale teatralne dla polskich teatrów z całego świata, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Mamy więc poczucie kontynuowania naszej misji - powiedziała "Codziennej" dyrektorka teatru.

Co teatr zaprezentuje w tym roku? W czasie otwarcia sezonu nie padły co prawda konkretne propozycje tytułów, o które w 60. sezonie poszerzy swój repertuar PST, jednak główne nurty tematyczne planowane na br. zaprezentowano w formie przedstawienia. Pojawiły się w nim wielokulturowe tradycje Wilna oraz upamiętnienie szczególnych dat i rocznic: 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II i Bitwy Warszawskiej. Rok 2020 przez litewski sejm został ogłoszony również rokiem Ga-ona Wileńskiego oraz historii Żydów Litwy, ważną datą będzie 30-lecie odrodzenia niepodległości. O niepodległą Litwę walczyli przecież zarówno Litwini, jak i Polacy.

Edward Kiejzik, dyrektor Pałacu Kultury w Trokach, aktor PST, poinformował, że w br. Litwa będzie gospodarzem wyjątkowego wydarzenia, którego PST będzie współorganizatorem. Po raz pierwszy w Wilnie i Trokach odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/ MISJE, który łączy teatry z Polski, Słowacji, Czech, Węgier, Ukrainy i Litwy. TRANS/MISJE zostały powołane przez Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie w celu budowania wspólnej przestrzeni do wymiany idei i wartości między sąsiadami.

Polskie poniedziałki na Pohulance

Polski teatr w Wilnie jest oczywiście nierozerwalnie związany z jedną sceną - na Pohulance. - Moim wielkim marzeniem było, abyśmy mogli występować w tym tak ważnym dla Polaków miejscu regularnie, żeby polskie słowo nadal płynęło z tej legendarnej sceny. Stało się to możliwe w 2018 r. dzięki wsparciu ówczesnego marszałka Senatu RP Stanisława Karczewskiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP i Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. Rozpoczęliśmy "Polskie poniedziałki na Pohulance". Od tamtej pory mniej więcej raz w miesiącu udaje nam się wynajmować tę scenę, która obecnie należy do Rosyjskiego Teatru Dramatycznego, i grać polskie spektakle - wyjaśniła dyrektorka PST.

Lilija Kiejzik ma nadzieję, że tak jak w ub.r. PST w Wilnie będzie gościć na Pohulance w ramach "poniedziałków". Najbliższe przedstawienia na słynnej wileńskiej scenie odbędą się już 10 lutego. Przed południem zostanie wystawiony "Kopciuszek" Charles'a Perraulta, a potem teatr zaprasza na spektakl "Tu mówi Szwejk!".

Jak wyjaśniła Kiejzik, organizowanie kilku spektakli w ciągu dnia służy jak najlepszemu wykorzystaniu otrzymanych środków. - Koszty wynajmu sali są ogromne, dlatego w ciągu jednego dnia organizujemy dwa, a czasem nawet trzy spektakle - powiedziała kierownik teatru.

Szefowa PST podkreśla, że teatr, tak ważny w życiu kulturalnym Polaków na Litwie, jest obecnie finansowany niemal wyłącznie ze środków pochodzących z Polski, w ub.r. jedną z jego inicjatyw wsparł również Orlen Lietuva.

Jeśli chodzi o litewskie władze, jako pierwszy jego działalnością zainteresował się prezydent Gitanas Nauseda. - Uważam, że to znak bardzo pozytywnych zmian. Jako dyrektorka naszego teatru zostałam zaproszona na spotkanie prezydenta z przedstawicielami polskiej mniejszości, następnie rozmawiałam o naszych potrzebach z doradcami prezydenta. Nie padły co prawda jeszcze konkretne propozycje, ale mam nadzieję, że Litwa zechce również wesprzeć naszą działalność. 60 lat pracy na scenie to najlepszy dowód na to, że jesteśmy potrzebni - podsumowała rozmówczyni "Codziennej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji