Panny z Wilka
"Panny z Wilka" wg Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Agnieszki Glińskiej w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Rafał Turowski na swojej stronie.
No przecież nie można było ócz i uszu oderwać od sceny. Ciekawe, czy Iwaszkiewicz w ogóle zdawał sobie sprawę, że napisał coś tak pięknego.
Wszystkie kobiety są w tym spektaklu owszem z Iwaszkiewicza wyjęte, ale jednak nie autor, a reżyserka, ściślej mówiąc - dramaturżka udzieliła im głosu, odbierając go trochę Wiktorowi. Agnieszka Glińska każdą z sióstr traktuje z czułością, nie odbierając im jednak siły, nie litując się nad nimi, Wiktor jest znów obok, a choć każda w nich się w nim kochała, wiedzą, że dziś miłość nie wróci, a tamta, sprzed lat - choć może niespełniona - uczyniła je silniejszymi, dziś Wiktor jest dla nich tylko wspomnieniem, tylko lustrem, w którym się odbijają ich wizerunki, a z tego, co widzą - mogą być dumne, bo są piękne, silne, zdecydowane. Bo przemijanie - przecież także dzięki Wiktorowi - przyjmują z jakąś franciszkańską niemal pogodą, czasem tylko może podszczypując studentów bawiących w Wilku. (W jednej ze scen ze studentami zawiał zwiewny wiaterek dwuznaczności, Iwaszkiewicz lepiej by tego nie pokazał).
Wiktor na scenie jest, nawet dwóch (jako młody - Szymon Czacki, starszy - Adam Nawojczyk), ale jak wspomniałem - na scenie rządzą kobiety. Role Doroty Segdy, Ewy Kaim, Anny Radwan, Pauliny Puślednik i Natalii Chmielewskiej są po prostu fantastyczne.
Zachęcałbym p. Agnieszkę Glińską do częstszej pracy w Warszawie, zapewniam, że nikt tu nie zarzuci spektaklowi, że jest nie tylko bardzo dobry, ale i że się podoba.
PS. Czy można napisać, że powstał spektakl lepszy od filmu? Chyba nie, prawda?