Artykuły

Festiwal Szekspirowski. Dzień dziewiąty

Bywalców legnickiego teatru ten spektakl może zdziwić. Widać po nim, że artyści zatęsknili za kostiumem z epoki i tradycyjną inscenizacją. Niestety są to najsłabsze ogniwa "Otella" w reżyserii Jacka Głomba - z Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku specjalnie dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski.

Ten "Otello" dzieje się na statku. Jak w teatrze zbudować statek? Otóż pokład budujemy z drewnianych palet i zastawek, do tego kilka drabinek i trzy żagle, żeby wszystko było jasne. Poziom scenicznej metafory - zero. Aż trudno uwierzyć, że autorką tej scenografii jest Małgorzata Bulanda, która przejdzie do historii polskiego teatru jako osoba, która pierwsza na szeroką skalę zaczęła adaptować dla teatru przestrzenie nieteatralne.

Reżysersko sprawa wygląda równie źle. Zdaje się, że inspiracją był sukces kasowy "Piratów z Karaibów", bo stylistyką legnicki spektakl bardzo ten film przypomina. Poza ciągłym szarpaniem, wymierzaniem dziesięciu batów i skakaniem po mostkach aktorzy nie wiedzą, co mają robić. Króluje zasada: jak duże namiętności, to skaczemy sobie do gardeł, jak mniejsze, tylko rozmawiamy lekko podnosząc ton głosu. Nadrabia to trochę muzyka Kormoranów, chociaż szkoda, że w przeważającej mierze spełnia ona rolę ilustracyjną.

Trudno przebić się z tego chaosu inscenizacyjnego do warstwy tekstu. A warto, bo adaptacja Krzysztofa Kopki to najlepszy element legnickiego spektaklu. Kopka nicuje klasyczny schemat relacji między postaciami "Otella", dopisuje postaci i całe sceny, a przede wszystkim akcję umieszcza na statku, pokazując, co dzieje się z człowiekiem , który zboczył z kursu i przebywa długi czas na morzu. Tu nie ma ojca Desdemony, ale stryj, który jest duchownym. Otello i Jago są dzikimi prostakami, a Kasjo ma korzenie szlacheckie. Wprowadzono też postać czarownicy-przeklętej, która siedzi schowana w lochu jako kozioł ofiarny na wypadek burzy czy niesprzyjających wiatrów. Najciekawsza jest relacja między Otellem i Jagonem. Jago i jego zdradliwe podszepty w tym spektaklu praktycznie nie istnieją. Zaledwie raz nie do końca serio rzuci coś o nieodpowiednim prowadzeniu się Desdemony. Gdy rzuci się na niego Otello i będzie chciał mu wydłubać oczy, żądając dowodów, jago naprędce wymyśli, że podsłuchał śniącego Kasja, który mówił jedynie: "Trzeba ukryć tę namiętność". O Desdemonie nawet słowa. Resztę sprawi chorobliwa zazdrość Otella i zbiegi okoliczności. Nawet haftowana chusteczka nie jest tu za bardzo potrzebna. Przemysław Bluszcz to właściwie bardziej Jago niż Otello. Nie ma w nim naiwności - jest bezczelność i cwaniakowatość. Dla tych, którzy lubią rozszyfrowywać zabiegi adaptacyjne, sporą zagadką będzie też scena finałowa. I nie chodzi tu o dylemat, czy ją udusi czy nie udusi, ale o to, co stanie się potem.

W warstwie językowej zdarzają się niestety niekonsekwencje. Niby postaci mówią współczesnym językiem, Otello nazywa Desdemonę dziwką i kurwą, ale zdarza się, że zwracają się do siebie: "Ja ciebie miłuję" albo "Mój panie". Warto byłoby pewnie te elementy ujednolicić, żeby nie powstawał adaptacyjny groch z kapustą.

I jeszcze okiem żeglarza. Akcja dzieje się na statku, który pływa po pełnym morzu. Warto byłoby więc pamiętać, szczególnie pokazując spektakl w Gdańsku, że statek to nie cyrkowa furmanka, tym bardziej, że zważywszy na scenografię i sposób grania, twórcom zależy na realizmie.

1. Spektakl zaczyna się od kilkakrotnego gwizdania Otella - kapitana statku. Problem w tym, że na statku nie wolno gwizdać. W dawnych czasach wyrzucano za to za burtę, obecnie można być za to bardzo niedelikatnie zbesztanym przez załogę.

2. Dzwonek na pokładzie nie służy do tego, żeby w niego walić, jak się podoba. Są ustalone sygnały, których należy się trzymać.

3. Na pokładzie zamontowano prawdziwe knagi. Dlaczego więc aktorzy nie knagują lin, ale zawieszają je na gotowych pętelkach?

4. Aktorzy podnoszą i opuszczają żagle według uznania. Na pełnym morzu takich rzeczy robić nie wolno. Kurs zmienia się czasem tylko raz na kilka dni.

Nic dziwnego, że statek Otella trafia na mielizny, skoro kapitan zatrudnił tak niedoszkoloną załogę, a i sam o żeglowaniu nie ma zielonego pojęcia.

Ahoj!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji