Artykuły

"Zwalać i podźwigać trony!"

"Dziady" Adama Mickiewicza w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Stolicy.

To szóste z kolei "Dziady" w Teatrze Polskim, ale pierwsze po z górą pół wieku. Już ten fakt czyni z inscenizacji Janusza Wiśniewskiego wydarzenie. Reżyser słynący z autorskich spektakli, w których tekst bywa poddawany rozmaitym operacjom i miksowaniu, potraktował dzieło Mickiewicza solennie.

Oczywiście, reżyser poczynił ogromne skróty, spektakl trwa niewiele ponad dwie godziny, a część IV, którą wypełnia ogromny monolog miłosny Gustawa, zajmuje ledwie kwadrans. Część II, czyli Noc Dziadów, odbywa się w jakiejś-świetlicy-prowincjonalnym salonie i jest to raczej rozrywka szlachty niż ludowy obrzęd, a cała uwaga skupia się na walce zła i dobra, która toczy się w głowie bohatera, Gustawa-Konrada.

Młodziutki, utalentowany Jakub Kordas ukazał tę walkę powściągliwie, ale wyraziście, sam przypominając młodego Mickiewicza. Zaskakująca okazała się postać Senatora (świetna rola Krzysztofa Kwiatkowskiego), uosobienie zła, ale uwodzicielskiego, pełnego niebezpiecznego wdzięku.

Dopiero w finale spektakl wpada w rytm znany z autorskich spektakli Wiśniewskiego, z przygasającą i rosnącą, ale budzącą niepokój muzyką Satanowskiego podczas trwającego Balu u Senatora.

Ale najważniejsze jest przesłanie, które należy do Ducha (monumentalny Henryk Łapiński). Duch wypowiada na koniec pamiętne słowa z Prologu III części Dziadów: "Ludzie! Każdy z was mógłby samotny, więziony,/ Myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony!".

Wszystko zatem w rękach nas samych. Wybór należy do człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji