Artykuły

Uroki i zasadzki Lasu Ardeńskiego

NAD TEATRALNYMI losami "Snu nocy letniej" najsilniej zaciążyła chyba tradycja inscenizacji w stylu romantycznym. W stylu poetyckiej feerii, pełnej zewnętrznych, baletowo widowiskowych efektów. Właściwie dopiero w szkicu Jana Kotta "Tytania i głowa osła" odnajdziemy nową próbę interpretacji tej sztuki przez pryzmat Freuda i współczesnej psychologii erotycznej. Tak odczytany "Sen nocy letniej" będzie utworem nie pozbawionym mięsistszych akcentów i głębszych psychologicznych obserwacji. Będzie przede wszystkim komedią świetnie demaskującą świat miłosnej mitologii, mechanizm kompleksów i złudzeń.

Nie tylko przysłowiowe już sceny Tytanii i paradującego z oślą głową Spodka, ale i wszystkie pozostałe erotyczne kontredanse kwartetu Heleny, Hermii, Demetriusza i Lizandra to przecież przebiegłe studium paradoksalne! logiki namiętności, całej niezwykłej komedii chwilowych i gwałtownych pożądań, omyłek i rozczarowań. W tej z pozoru niefrasobliwej sztuce człowiek jest wyłącznie nieświadomym narzędziem świata Lasu Ardeńskiego, a więc sił natury. One dyktują warunki gry. Ludzie pozostaną w niej marionetkami. Tylko wyrozumiałości Oberona należy w końcu zawdzięczać, że po szalonej nocy wszystko wraca do normy, a właściwe pary odnajdują się w weselnym orszaku. Z należną dyskrecją żegnając tajemnice Lasu Ardeńskiego przyznajmy, że przebijająca z tej komedii cierpka wiedza Szekspira o względności i kruchości ludzkich afektów, odczuć i fascynacji jest zadziwiająco współczesna.

"Sen nocy letniej" wystawiono już dwukrotnie po wojnie we Wrocławiu. Obecnie pokusił się o to teatr wałbrzyski, jeszcze raz potwierdzając swe rzeczywiste artystyczne ambicje. Czy ta najświeższa inscenizacja jest jednak sukcesem? Powiedzmy od razu - połowicznym.

Bronisławowi Orliczowi, reżyserowi przedstawienia, trudno tu zarzucić brak koncepcji. Próbował zbudować spektakl zwarty, wyrazisty, oczyszczony z manierycznej poetyczności i egzaltacji, ostry j krwisty w zarysowaniu scen najbardziej komediowych. Ale chyba nie docenił przy tym całej skali trudności. Zamysł inscenizacyjny pozostał bowiem konstrukcją dosyć pustą, nie znajdującą oparcia i przedłużenia w jednolitej propozycji plastycznej i w konsekwentnym stylu gry aktorskiej. O ile w rozwiązaniu przestrzeni scenicznej widać było dążenie do kompozycji oszczędnej, surowej i zgeometryzowanej, o tyle kostiumy nie stały się dla tego rodzaju koncepcji ani ciekawym uzupełnieniem, ani celowym kontrapunktem. Były przeładowane, pozbawione stylu, wdzięku i lekkości. To bynajmniej nie szczegół. Właśnie kostiumy utrudniały efektowne rozegranie wielu sytuacji, a przy tym - rzecz to niezwykle istotna - nie dość wyraźnie rozgraniczyły, trzy przenikające się wprawdzie, ale zarazem odrębne plany przedstawienia: dwór, świat elfów i grupę rzemieślników ateńskich. W rezultacie powstał spektakl o trochę zamazanej kompozycji, niezbyt płynny i czysty w rytmie. Zespół aktorski zaprezentował się dość nierówno. Wyróżnili się w nim - najśmielsza w rysunku postaci, swobodna w dialogu i geście Wanda Elbińska (Helena), Henryk Dłużyński jako sympatyczny Oberon, z kulturą podający rezonerskie kwestie Tezeusza Bronisław Orlicz i dwóch młodych zdolnych odtwórców ról Lizandra i Demetriusza - Zygmunt Tadeusiak i Jerzy Siech. Nie przekonała mnie natomiast zbyt oschła i rzeczowa Tytania Barbary Łukaszewskiej. Zabrakło jej giętkości i bogactwa środków. Zupełnym nieporozumieniem okazała się Hermia w ujęciu Stefanii Massalskiej. Tu brak wyczucia klimatu dialogu był już rażący. W rolach rzemieślników ateńskich najwięcej inwencji i siły komicznej wykazali - Paweł Baldy (Spodek), Paweł Tomaszewski (Pigwa) i Tadeusz Zapaśnik (Duda), niestety, w scenach końcowych i oni nie uniknęli niepotrzebnej szarży. Kazimierz Motylewski zagrał bardzo ważną dla przedstawienia rolę Puka zbyt topornie, ostro i jednoznacznie.

Odnotowując walory i słabości wałbrzyskiego spektaklu, stwierdźmy jeszcze na koniec, że jest on doświadczeniem pożytecznym i pouczającym. I jednocześnie ciekawym dowodem na to, że czasem sztuka, która zdaje się być już gotowym, spontanicznym teatrem, stanowi w istocie arcytrudną próbę smaku i wyobraźni. Bo Las Ardeński, w którym dzieje się "Sen nocy letniej", kryje w sobie tyleż uroków, co niespodzianek i zasadzek. Nie tylko dla bohaterów. Także dla realizatorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji