Artykuły

Igrzysko aniołów

"Od końca września każdy, kto wchodzi do Instytutu Teatralnego staje - dosłownie - twarzą w twarz z twórcami Reduty - Mieczysławem Limanowskim i Juliuszem Osterwą. (...) I pomyśleć, że wszystko to zaczęło się od grupki zapaleńców pochylonej nad kądzielą i świecą" - pisze Jarosław Cymerman w kolejnym felietonie z cyklu "Zbiegowisko", w którym przypomina myśli Zbigniewa Raszewskiego.

W Szkole Dramatycznej na Ordynackiej, pod przewodnictwem tegoż Limanowskiego i w tym samym mniej więcej składzie co w Moskwie i Kijowie, grupka jego zwolenników doznała najgłębszego wtajemniczenia w tekst Dziadów, "mając przed sobą garnuszki pełne ziarna, czy miseczki, ponadto kądziel i świecę zapaloną". Guślarzem znowu był "Józio Poremba zaklinający duchy, aby zstąpiły i pochyliły się przyjaźnie nad ziarnem". "Widzieliśmy, jak się gromadzą" - upierał się później Limanowski. Na jeden z tych seansów (trudno o inne słowa) przyszedł wreszcie Osterwa, przyjrzał się ludziom, ocenił nastrój i zadecydował, że trzeba z tego zrobić normalny teatr.

Tak Zbigniew Raszewski opisywał początki Reduty w szkicu wydrukowanym w 1959 roku w "Teatrze". Przypominał w nim dość dziwny list sekretarza Reduty, Józefa Poremby (brata Stefana Jaracza), do Tadeusza Rittnera. Autor W małym domku mógł się z niego dowiedzieć, że proces powstawania dramatu polega między innymi na tym, że postacie "żyją w nim w ogniu tworzenia, igrzysko ciemnych i białych aniołów, tworzą w jego zarodzie i spełnianiu twórczości zespół tonów, wirująca mgławica elektronów twórczych ujemnych i dodatnich stygnie w Formę". Raszewski pisze o tym liście z pewnym dystansem, podobnie jak o "seansach" Limanowskiego, które dopiero za sprawą Osterwy miały się stać "normalnym teatrem".

Ów dystans do "wirujących mgławic" Reduty dostrzec można także w napisanej w kilkanaście lat później Krótkiej historii teatru polskiego. Raszewski przypominając znane zdanie Juliusza Osterwy o tym, że "Bóg stworzył teatr dla tych, którym nie wystarcza Kościół" określił je jako "dziwne". Jednocześnie jednak uznał, że bez tego rodzaju postawy trudno zrozumieć znaczenie Reduty w dziejach kultury polskiej. Otóż jego zdaniem właśnie takie podejście - czyli "ścisłe zespolenie ideału zawodowego z etycznym" - "wyzwoliło nieoczekiwane zasoby energii i dało w rezultacie tak doniosłe zjawiska, jak jeszcze nieznany teatrowi polskiemu duch wspólnoty łączącej doświadczonych aktorów z początkującymi adeptami, jak fanatyzm pracy trwającej i po 18 godzin na dobę, a przede wszystkim czystość wyrazu w najlepszych przedstawieniach Reduty".

Od końca września każdy, kto wchodzi do Instytutu Teatralnego staje - dosłownie - twarzą w twarz z twórcami Reduty - Mieczysławem Limanowskim i Juliuszem Osterwą. Na przygotowanej wspólnie z Muzeum Teatralnym wystawie można zobaczyć także twarze innych osób związanych z Redutą. W latach 1919-1939 przewinęło się przez jej różnorakie inicjatywy setki osób, kolejne tysiące pozostawały w jej orbicie, a łączną widownię spektakli pewnie dałoby się liczyć w milionach. I pomyśleć, że wszystko to zaczęło się od grupki zapaleńców pochylonej nad kądzielą i świecą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji