Artykuły

Zaczarowany świat

Po stokroć pochwalam te wszystkie przedsięwzięcia teatrów dramatycznych. które są adresowane do młodego widza, a zostały zrealizowane z największą starannością. Bo istniały i nadal występują pokusy, by różnymi "bajeczkami" ratować teatralną kasę, nie przejmując się zbytnio szczegółami, gdyż naiwne dzieci i tak to "kupią". Z pewnością takiego zarzutu nie można - i to od dawna - postawić Teatrowi Polskiemu we Wrocławiu. Przeciwnie. Tak w "Anię z Zielonego Wzgórza" w ubiegłym sezonie, jak i w najnowszą premierę "Pierścienia i róży" zainwestowano poważne środki materialne i artystyczne, oferując najmłodszym widowiska z rozmachem, w dobrym guście, ze starannie dobraną obsadą. Nic dziwnego, że po ostatnie; premierze na widowni zapanował niekłamany entuzjazm.

"Pierścień i róża" - baśń o walorach także powiastki filozoficznej, należąca do kanonu arcydzieł literatury dziecięce; - w wersji scenicznej ma kształt musicalu, formy dziś szczególnie atrakcyjnej, realizatorom udała się rzecz niełatwa przy tego rodzaju adaptacyjnym przedsięwzięciu: zrównoważenie i zharmonizowanie różnych składników tworzywa. Literaturę przetworzono na efektowne barwne obrazy przestrzenne. Przestrzeń nasycono muzyką. Morały i dowcipne komentarze - także ze smaczkami dla dorosłych - umieszczono w dopisanych przez Macieja Wojtyszkę piosenkach. Postaci ożyły w rzetelnych i pełnych scenicznego wdzięku kreacjach aktorskich. Dzięki różnym przemyślnym zabiegom reżyserskim Jana Szurmieja publiczność nie tylko ogląda i słucha baśni, ale poniekąd wchodzi w przestrzeń jej zaczarowanego świata.

Jeśli testowany po przedstawieniu dzieciak, opowiadając o postaciach, które najlepiej zapamiętał, wymienia imiona nie tylko głównych bohaterów: Różyczki (Monika Bolly), Angeliki (Jolanta Fraszyńska), chciwiej Gburii Furii (Halina Śmiela-Jacobson), czy Czarnej Wróżki (Małgorzata Ostrowska), ale także postaci drugoplanowe lub zgoła epizodyczne, grane m.in. przez Ferdynanda Matysika, Igora Kujawskiego, Wojciecha Ziemiańskiego, Andrzeja Mrożka, Cezarego Kussyka czy Alberta Narkiewicza, świadczy to chyba nie tylko o uwadze małego widza, ale i o sugestywności aktorów i o pewnej ręce reżysera, który tak posługiwał się bogatym tworzywem, by we właściwym momencie ożywiać i eksponować wszystkie plany rozbudowanego widowiska. Uczono mnie kiedyś, że prawdziwego mistrza poznaje się po jakości drugich i trzecich planów'. Przyznaję tedy Szurmiejowi mistrzostwo.

Nie jestem wróżką, ale wróżę duże powodzenie temu widowisku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji