Artykuły

Wokulski wychodzi z piwnicy

Prapremiera musicalu "Lalka" ma być najważniejszym wydarzeniem tego sezonu na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni. - To trudne zadanie, bo nie wszystko, co pisane prozą, nadaje się na musical. Z jakichś powodów Prus wybrał formę prozy, a nie dramat. Najtrudniejsze jest podołanie oczekiwaniom warstwy muzycznej. Nie każdy monolog daje się przełożyć na piosenkę - podkreśla reżyser.

Jak mówi, jego inscenizacja ma być opowieścią o człowieku, który próbuje osiągnąć coś niemożliwego. - Wyjść z piwnicy na wyższy poziom. Dla mnie najciekawsze jest pokazać, jak wygląda ta droga - dodaje.

Z pomysłem na musical według powieści Prusa Kościelniak nosił się od trzech lat. - Pierwszy raz opowiedział mi o nim trzy lata temu. Po premierze "Francesco" przyłapałem go, jak oglądał filmową wersję "Lalki" - wspomina Rafał Ostrowski, odtwórca roli Wokulskiego.

Wojciech Kościelniak to reżyser z Wrocławia, któremu gdyński Teatr Muzyczny zawdzięcza najciekawsze artystyczne wydarzenia ostatnich lat, m.in. transoperę "Sen nocy letniej" według Szekspira, musicale "Hair" i "Francesco". Wyreżyserowana przez niego "Opera za trzy grosze" wrocławskiego Teatru Capital wygrała zeszłoroczny Festiwal Teatrów Muzycznych w Gdyni.

Powieść trzeba było pociąć Kościelniak sam napisał scenariusz "Lalki", w którym - z nadmiaru materiału literackiego - musiał skoncentrować się tylko na kilku wątkach. Na pierwszym planie jest, co oczywiste, miłość kupca Stanisława Wokulskiego do arystokratki Izabeli Łęckiej (rolę grać będą na przemian dwie aktorki: Renata Gosławska i Darina Gapicz, nowy nabytek Muzycznego). W przedstawieniu nie pojawią się natomiast wątki związane z panią Stawską i jej rodziną, baronostwo Krzeszowscy zejdą na dalszy plan, nie będzie sprzedaży zajmowanej przez nich kamienicy ani popisów tamtejszych studentów. Zabraknie "Pamiętnika starego subiekta", który w powieści opowiada losy Ignacego Rzeckiego (w tej roli Zbigniew Sikora), choć sam Rzecki - jak w książce - będzie nadal najwierniejszym druhem i powiernikiem Wokulskiego.

- Całego materiału przenieść nie sposób. Lepiej wybrać mniej wątków i opowiedzieć je porządnie, by historia była dla widza czytelna. Całość i tak trwa trzy i pół godziny z jedną przerwą - zaznacza reżyser. Czytelność przekazu jest dla niego pierwszorzędna. - Tak pracochłonny i kosztowny spektakl nie może być hermetyczny. Musi zachować komunikatywność, a jednocześnie być wyzwaniem - mówi reżyser. - To będzie interpretacja, nie ilustracja "Lalki"-podkreśla.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji