Artykuły

Cyniczny doktor Jones

"Dziękuję za różę" Marii Kuncewiczowej w reż. Aliny Moś-Kerger w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Kalina Zalewska, członkini Komisji Artystycznej V Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa".

Alina Moś-Kerger całkiem zgrabnie poradziła sobie ze sztuką Marii Kuncewiczowej. "Dziękuję za różę", wystawione na koszalińskiej scenie, jest polską prapremierą dramatu w zawodowym teatrze. Po radomskiej "Ferdydurke" to następne udane przedstawienie reżyserki, która rozpoczynała skromnie, od monodramów.

Kuncewiczowa pisała o problemach kobiet, widziała jednak ich wady. "Cudzoziemka", jej najsłynniejsza powieść, nie jest jednoznaczna w ocenie bohaterki, co pozwoliło Halinie Mikołajskiej (spektakl Jana Kulczyńskiego, Teatr TV, 1970) i Ewie Wiśniewskiej (film Ryszarda Bera, 1986) stworzyć świetne role. Sporym zaskoczeniem są dwie teatralne sztuki autorki: "Miłość panieńska" (1932) i "Dziękuję za różę" (1950). Pierwsza opowiada o problemie niechcianej przez mężczyznę ciąży, która staje się wyłącznie problemem kobiety, druga o tym, jak atrakcyjna bohaterka ucieka przed starszym od niej mężczyzną, który ją osacza. Ona z dziewczyny staje się kobietą, wychodzi za mąż, następnie przeżywa wielką miłość, a on cierpliwie czeka i kiedy bohaterka wymyka się spod kontroli - brutalnie ingeruje.

Rozgrywka opowiedziana jest w poetyce nadrealistycznej, z odwołaniami do "Alicji w krainie czarów", łącznie z postaciami Białego Królika czy Kapelusznika, obecnymi na scenie, wprowadzonymi już przez autorkę. Barbara (Adrianna Jendroszek) jest idealistką, skontrastowaną tu z przyziemną Patrycją (Dominika Mrozowska), i jako taka nie docenia przeciwnika. Tymczasem doktor Jones (Wojciech Rogowski) ma tak rozwinięty instynkt władzy, że podporządkowuje sobie kolejne osoby w jej otoczeniu. Dziewczyna jest jego przeciwieństwem, ale i przeciwieństwem własnego męża. Zamiast władzy, pieniędzy i prestiżu - chce uczucia, porozumienia z innymi i prawa do marzeń, co ich obu pociąga, a jednocześnie irytuje. Idealizm, fantazja i uczuciowość zostały tu przeciwstawione pragmatyzmowi i wyrachowaniu męża (Wojciech Kowalski), czy ostentacyjnemu cynizmowi Jonesa. Nie są to jednak cechy implikowane przez płeć. Autorka przedstawia bowiem także mężczyzn zdolnych do okazywania uczuć, jak i niezdolne do tego kobiety.

Kuncewiczowa kpi z angielskich dorobkiewiczów, łącząc opowieść z życia sfer wyższych i niższych z pełną fantazji, ale gorzką w ocenie bliźnich, powiastką Lewisa Carolla. Zdaje się podzielać pogląd, że są tacy, z którymi od razu się rozumiemy i tacy, z którymi nie sposób się dogadać, co jest kwestią wyznawanych wartości. Jednak nie deklarowanych, tylko praktykowanych. Autorka, a za nią reżyserka, pokazują, że kobiety w świecie, w którym prawa ustanawiają żądni władzy mężczyźni, często padają ich ofiarą, ale ofiarą tą padają także inni przedstawiciele męskiego rodu. Kuncewiczowa prezentuje trzy bohaterki, które przyjęły wobec tej sytuacji zupełnie inne strategie. Teściowa Barbary (Małgorzata Wiercioch) bez przerwy okazuje synowi jak jest jej drogi, nadrabiając przejawiany przez niego brak uczuć i kamuflując przed sobą i światem prawdziwy obraz rzeczy; przyjaciółka Barbary podporządkowuje się narzuconym prawom, traktując je jako stan, który trzeba zaakceptować, starając się jedynie ubić na tym własny interes; sama bohaterka przeciwstawia się zarówno mężowi, jak i jego demonicznemu protektorowi, ale płaci za to wysoką cenę.

Dwóch mężczyzn ze sfer niższych - Pan Kuku (Jacek Zdrojewski) i Alek Hardy (Adam Lisewski) - stanowi opozycję wobec męża Barbary i jego protektora. Sferę wyższą stanowią tu zdecydowane na wszystko kanalie i osoby z awansu, które pragną go bardziej niż czegokolwiek innego. Społeczeństwo funkcjonuje w miarę dobrze dzięki zwykłym ludziom, którzy jednak nigdy nie przebijają się wyżej i nie mają wpływu na kogokolwiek, poza własnymi bliskimi.

Spektakl Aliny Moś-Kerger nie sytuuje się może tak wysoko jak "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" (2010) Anny McCracken z Katarzyną Ulicką-Pydą w roli alkoholiczki czy "Kali Babki" (2014) Michała Siegoczyńskiego z niezapomnianą Beatą Niedzielą w roli notorycznego podrywacza i jej świetnymi partnerkami, ale zwraca uwagę rzetelną robotą reżyserską i aktorską, a także nieoczywistym, ciekawym wyborem repertuarowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji