Pożegnanie Ewy Sałackiej
Była postacią bardzo barwną. Zawsze miała własny styl. Szokowała, gdy jako młoda dziewczyna w czasach szarego socjalizmu pojawiała się na ulicy dobrze ubrana, trochę ekscentryczna, z małpką, którą przywiozła z Wietnamu z planu "Klątwy w dolinie węży" - aktorka EWA SAŁACKA nie żyje.
Potem już tak nie odbijała od kolorowej ulicy. Jej życie zresztą też ustabilizowało się, wyszła za mąż, urodziła córkę.
W 1981 roku, po skończeniu studiów w PWSFTviT w Łodzi, wyjechała do Wiednia. Tam zastał ją stan wojenny. Dostała się do Volkstheater, spędziła w nim dwa sezony. Potem była modelką w Paryżu.
Wróciła do Polski w 1983 roku, by zagrać w "Tragarzu puchu" Stefana Szlachtycza. Stworzyła tam świetną, dramatyczną rolę zaszczutej w czasie okupacji Żydówki. Chciała być aktorką filmową, grała sporo, ale nie miała szczęścia do dobrych, dramatycznych ról. Reżyserzy obsadzali ją na ogół w komediach. W latach 90. pracowała w firmie dystrybucyjnej Syrena, zajęła się publicystyką kulturalną w radiu. I choć mało grała - była niezmiennie popularna i lubiana przez publiczność.