Artykuły

Reżyser Paweł Szkotak: Polacy są smutni i żyją przeszłością

- Publiczność operowa jest bardziej konserwatywna niż ta dramatyczna. To w Łodzi dwa razy usłyszałem na swoim spektaklu "Hańba!". W "Eugeniuszu Onieginie" - kiedy rozpoczynał się rewolucyjny bal i gdy na scenę zjechał pomnik Lenina. Uważam, że to był niezły komplement - rozmowa z Pawłem Szkotakiem, reżyserem "Wykapanego zięcia" w Teatrze Powszechnym w Łodzi.

Nowy sezon w Teatrze Powszechnym otworzy premiera "Wykapanego zięcia" w reżyserii Pawła Szkotaka.

Izabella Adamczewska: Lubi pan komedie?

Paweł Szkotak: Lubię! Ostatnio reżyserowałem "Cyrulika sewilskiego" Rossiniego w teatrze operowym. W głównej roli wystąpił Donald Trump. Ale na co dzień nie kojarzę się z tym gatunkiem. Komedia to duże wyzwanie, wymaga od realizatorów pomysłowości, precyzji i punktualności.

Zasiada pan w jury Komediopisania. Czy polska komedia czymś się charakteryzuje? Ma własny genotyp, jak angielska czy francuska?

- Chyba jeszcze nie. Polskie komedie najlepszy czas mają przed sobą. Ten gatunek nie kojarzy się z polską płaczącą wierzbą. Nie jest mocno osadzony w polskiej kulturze, tradycji Jesteśmy smutnym narodem, zapatrzonym w przeszłość.

Komedie mogłyby nam pomóc poczuć się swobodniej, ośmielić nas do rozmowy o naszych lękach, uprzedzeniach.

Czy te lęki i uprzedzenia są europejskie? W "Wykapanym zięciu" oglądamy rodzinę.

- Typowo polską rodzinę. Ciągle jeszcze dla wielu dziewczyn biały welon ma ogromne znaczenie. Również dla naszej bohaterki, która zaprasza do domu 21. z kolei kandydata na męża.

Aż takie ma wymagania???

- Widzowie zrozumieją, kiedy zobaczą, jaka to jest rodzina. Oczywiście ostrze w tym spektaklu jest komediowe. Męsko-damskie relacje nie zostają sprowadzone do ostrych, rynkowych wartości, jak np. u Jelinek. Nasz kandydat na zięcia jest testowany przez resztę rodziny i poddawany próbom, z których wychodzi mniej lub bardziej zwycięsko

Rodzina jest sfeminizowana.

- I być może to jest właśnie polski rys! Kobiety w polskich rodzinach mają bardzo dużo do powiedzenia. Mama i babcia to figury, które są autorytetami.

Komediopisanie wygrał tekst "Woody Allen ukradł mi dowcip". Dlaczego podjęliście decyzję o wystawieniu "Wykapanego zięcia"?

- Zasiadałem w jury konkursu i ten tekst zwrócił moją uwagę. Fabuła, wartka akcja, wyraziste charaktery postaci oraz zaskakujące qui pro quo. Do tego autor świetnie zobrazował w nim współczesne realia, co czyni ten tekst bliski każdemu widzowi.

Będą jakieś aluzje polityczne?

- Niestety nie. Jestem zwierzęciem społecznym, lubię odnosić się w teatrze do rzeczywistości, również politycznej. Ale w Polsce tę tematykę eksploatuje kabaret. Być może polska rzeczywistość jest tak groteskowa i straszna, że artyści są bezradni wobec jej artystycznego opracowania.

A może chodzi o to, żeby zrobić spektakl dla wszystkich, a nie tylko dla tej jednej połowy?

- Gdyby komedia mogła łączyć ludzi, byłoby wspaniale! Jesteśmy nie tylko smutni, ale też coraz bardziej podzieleni. Obserwuję dużo konfliktów między ludźmi, mówię to również jako psycholog. Teatr, zwłaszcza popularny, może być miejscem pojednania. Pomysł Ewy Pilawskiej na Polskie Centrum Komedii, które próbuje zdefiniować nasze polskie poczucie humoru, jest bardzo odważny i potrzebny. Może nam się wydawać, że komedia w teatrze to pewny sukces frekwencyjny i finansowy. Być może tak jest z granymi od lat na polskich scenach komediami z Francji i Anglii. Tymczasem naprawdę rzadko w teatrze możemy zobaczyć komedie polskie. Dlatego że po prostu ich nie ma.

Wystawianie polskich tekstów komediowych jest więc, paradoksalnie, obarczone dużym ryzykiem. Ale właśnie dlatego powinniśmy poszukiwać i próbować.

Czy ma pan w planach jakąś realizację w Teatrze Wielkim?

- Bardzo bym chciał i jestem otwarty na propozycje. Na razie zapraszam do Gdańska i Wrocławia. Opera może być terenem polityki!

W najbliższym czasie raczej nie w Łodzi.

- Publiczność operowa jest bardziej konserwatywna niż ta dramatyczna. To w Łodzi dwa razy usłyszałem na swoim spektaklu "Hańba!". W "Eugeniuszu Onieginie" - kiedy rozpoczynał się rewolucyjny bal i gdy na scenę zjechał pomnik Lenina. Uważam, że to był niezły komplement.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji