Warszawa. Wydano dramoletki Thomasa Bernharda
Wydawnictwo "Od Do" wydało niedawno trzy dramoletki Thomasa Bernharda w przekładzie wybitnej tłumaczki Sławy Lisieckiej.
Dziś, po partnersku, polecamy kupno tej publikacji a profesjonalnych twórców teatralnych zachęcamy do zamawiania sztuk w Agencji Dramatu i Teatru.
Niech Was nie zwiedzie deminutyw w tytule. Dramoletki to rzecz dla wielkich zarówno aktorów, jak i reżyserów. Bernhard rozprawia się w nich z hipokryzją i konserwatyzmem austriackiego społeczeństwa, przyglądając się mu przez pryzmat a jakże teatru. Nie bez przyczyny centralną postacią trzech miniatur scenicznych jest Claus Peymann.
Niech twórców nie zniechęci fakt, że akcja dzieje się w Wiedniu, na szczycie Sulzwiese (aż się prosi o strawestowanie naszej romantycznej figury szczytu Mont Blanc), na wiedeńskiej ulicy Graben. W odpowiedniej interpretacji Burgtheater może stać się choćby rodzimym Teatrem Narodowym. Albo tylko symbolem misyjności, prestiżu. Z pewnością w austriackich dramoletkach można odnaleźć szerokie spektrum problemów, z jakimi mierzy się współczesne polskie społeczeństwo. Jaką drogę wybierzemy? Bernhardowski nihilizm, reformatorski zapał?
*
"Claus Peymann opuszcza Bochum i jako dyrektor Burgtheater udaje się do Wiednia"
Autor: Thomas Bernhard
Przekład: Sława Lisiecka
Gatunek: dramat, jednoaktówka
Obsada: 1K, 1M
Wielki reżyser teatralny Claus Peymann dostaje posadę dyrektora wiedeńskiego Burgtheater. Peymann, rozmawiając ze swoją sekretarką nazwiskiem Schneider, pakuje do walizy cały swój dobytek, czy raczej (twórczy) dorobek między innymi aktorów i dramaturgów. Ale i artyści mają swoją datę przydatności:
"SCHNEIDER
Kilku aktorów zdążyło się już udusić
dwóch dramaturgów zdążyło już spleśnieć
PEYMANN
Tego się nie zmieni
teatr to zabójczy proces panno Schneider"
Artyści według Peymanna powinni zatem znaleźć się w "domu dla aktorów bez sensu i celu", a minister może "całować w dupę" podobnie jak reszta zblazowanych wiedeńczyków. W tej przesyconej absurdalnym humorem, zbudowanej z błyskotliwych dialogów, ale i gorzkiej miniaturze Bernhard po raz kolejny daje upust swojej niechęci do Austrii i teatru oraz Austrii jako teatru, narodu uprawiającego według niego okropne kabotyństwo na scenie krajów Europy.
*
"Claus Peymann kupuje sobie spodnie i idzie ze mną na obiad"
Autor: Thomas Bernhard
Przekład: Sława Lisiecka
Gatunek: dramat, jednoaktówka
Obsada: 1M, 1M
W tej dramoletce autor tworzy sytuacje, w którym jego literackie alter ego i wielki reżyser Claus Peymann rozmawiają o kondycji współczesnego austriackiego teatru, do czego przyczynkiem stała się rozmowa o świetnie skrojonych tytułowych spodniach:
"Dobrze leżące spodnie panie Bernhard
to jest to takie samo uczucie szczęścia
jak wtedy gdy uda nam się zrobić
odpowiedniego Szekspira
odpowiedniego Kleista
dobrze leżącego Schillera panie Bernhard"
Dywagacje Peymanna prowokują Bernharda do krytyki teatru oraz tak znamiennej dla tego twórcy niechęci do ojczyzny z jej mieszczańską moralnością ("Austriacy uważają / że ich ojczyzna jest tragedią / podczas gdy jest to jednak komedia"). Krytyka obu panów eskaluje, ostatecznie, jak mówi dyrektor Burgtheater w finale, " tutaj już wkrótce nic mnie nie zdziwi panie Bernhard / nic a nic nic a nic". Ironiczny tekst niepozbawiony jest jednak specyficznego, cierpkiego humoru, który przysporzył autorowi wielu wielbicieli.
*
"Claus Peymann i Hermann Beil na Sulzwiese"
Autor: Thomas Bernhard
Przekład: Sława Lisiecka
Gatunek: dramat, jednoaktówka
Obsada: 1M, 1M
Miniatura sceniczna i zarazem ostatnia część minitrylogii poświęconej Clausowi Peymannowi, a szerzej Bernhardowskiej krytyce Austrii.
Peymann już od roku sprawuje urząd dyrektora Burgtheater. Oto reżyser i jego dramaturg, Hermann Beil, zajadają się sznyclami, patrząc na majaczącą w oddali panoramę Wiednia. Peymann zdradza, że najchętniej wystawiłby w Burgtheater wszystkie sztuki Szekspira jednego wieczoru, "mamy przecież całą technikę". To ironiczne stwierdzenie prowadzi do krytyki Burgtheater jako ostoi mieszczańskości, symbolu hipokryzji; teatr "jest beznadziejny i nie daje nadziei". Plany artystycznej rewolucji, jakie snuje Peymann przy wsparciu zahukanego Beila, są jednak skazane na porażkę; dyrektor konfrontuje się z rzeczywistością, która, wykrzywiona i spotworniona, znajduje odbicie w jego snach. Ten pamflet na dwa głosy kończy się gorzkim tekstem zapisanym w didaskaliach:
"Wchodzą do kawiarni i piją mokkę, a potem od razu idą do Burgtheater, gdzie tego wieczoru jak już od kilkudziesięciu lat ciągle jest grany tylko sam Hamlet, a nie cały, nie kompletny Szekspir równocześnie".