Artykuły

Emigrantka z Bytomia z Pulitzerem

Pierwszy raz poszła do teatru, gdy miała 17 lat. Dziś może pokazać prestiżową nagrodę Pulitzera. Martyna Majok, emigrantka z Bytomia, mieszkanka Nowego Jorku, robi światową karierę jako dramatopisarka. Już dzisiaj - 20 września - ów nagrodzony Pulitzerem tekst, dramat "Koszt życia", będzie miał prapremierę na scenie kameralnej w Teatrze Śląskim w Katowicach, w ramach rozpoczynającej się właśnie 2. edycji międzynarodowego festiwalu Open The Door, którego tematem przewodnim są różne rodzaje wykluczenia. Reżyseruje Małgorzata Bogajewska, dyrektorka krakowskiego Teatru Ludowego.

Czuje się Polką i Amerykanką jednocześnie. Mieszka za oceanem, ale do Polski przyjeżdża tak często, jak tylko może. Wciąż mieszka tu jej rodzina. Czasem zagląda do Bytomia - miejsca, w którym spędziła pierwszych kilka lat swojego życia. Zna język polski, ale najswobodniej wyraża myśli po angielsku, bo wykształcenie zdobywała w USA. Tam też została doceniona i stała się gwiazdą współczesnego dramatopisarstwa.

Coś wyjątkowego, czyli bilet do teatru

Najpierw do Ameryki wyjeżdża jej mama. W Polsce nie potrafi znaleźć pracy, a mała Martyna choruje. Dziewczynka przez rok mieszka z dziadkami w familoku przy ulicy Wyspiańskiego w Bytomiu. Dziadek jest artystą, maluje na ścianach jej pokoju bohaterów z bajek. Swojego ojca nie zna.

W 1990 roku pięcioletnia Martyna ląduje na Wschodnim Wybrzeżu - w Kearny, robotniczym miasteczku w stanie New Jersey. Ze względu na industrialny charakter, miejscowość przypomina troszkę Bytom. Dorasta w środowisku imigrantów z innych krajów. Każdy był "skądś" i znał przynajmniej dwa języki. Jej mama pracuje w fabryce, opiekuje się starszymi osobami i sprząta domy, by utrzymać siebie i córki (w międzyczasie na świat przychodzi siostra Martyny). Ojczym, który z nimi mieszka, pracuje na budowie. Bywa agresywny. Niełatwe życie emigrantów, zła sytuacja ekonomiczna i klasowa kobiet przybywających do USA, przemoc w rodzinie, staną się w przyszłości tematami jej sztuk.

Na razie Martyna chodzi do polskiej szkoły. Czyta dużo książek, obserwuje ludzi, słucha ich rozmów i zapamiętuje dialogi. Lubi pisać. Zauważają to jej nauczyciele, którym oddaje wielostronicowe wypracowania. Proponują jej, by wzięła udział w konkursie na najlepszą sztukę dramatyczną. Zajmuje pierwsze miejsce.

Martyna jest nastolatką i dorabia jako kelnerka. Po godzinach grywa w bilard za pieniądze. Pewnego razu ogrywa na sporą sumę klientów baru, w którym pracuje. Kupuje sobie za te pieniądze coś wyjątkowego. Lokalna gazeta podaje, że w nowojorskim Studio 54 (bywali tam kiedyś m.in. Andy Warhol i Truman Capote), w spektaklu "Kabaret" w reżyserii Sama Mendesa występuje John Stamos, aktor znany z serialu "Pełna chata". Martyna go lubi, więc kupuje bilet do teatru.

- To był niesamowity spektakl. Smutny, śmieszny, sexy, wzruszający. Śmiałam się, płakałam, byłam zachwycona - opowiada. Gdy wraca z przedstawienia już wie, że swoje życie chce związać z teatrem. Ale jeszcze nie wie, w jaki sposób. Na razie od czasu do czasu zapisuje na papierze "scenki z życia".

Klepanie biedy i pisanie dramatów

Postanawia studiować, choć w imigranckich rodzinach to rzadkość. Wybiera University of Chicago i literaturę angielską. Na zajęciach teatralnych widzi, że inni studenci są bardziej od niej obeznani z teatrem. Nie zraża się i grywa w spektaklach wystawianych na uczelni. Chce zostać aktorką, ale denerwują ją role, w których musi występować. Kobiety, które kreuje są zbyt uległe, zanadto uczuciowe, nie decydują o sobie samych.

Woli bohaterki Sarah Kane, brytyjskiej dramatopisarki, która w młodości odebrała sobie życie. I wtedy zdaje sobie sprawę, że raczej woli pisać dla teatru. Na drugim roku ma obawy. Zastanawia się, czy nie powinna wybrać innego, bardziej konkretnego zawodu, który przyniósłby jej też konkretne pieniądze. Na szczęście aspirującej dramatopisarce, która - prócz studiowania i pisania - pracuje jako kelnerka, wsparcia udziela Meritage Foundation of American Dream, które pomaga zdolnym imigrantom. Martyna pisze pierwsze teksty dramatyczne. Po latach powie, że były straszne, ale musiała je stworzyć, żeby się dowiedzieć, jak nie pisać.

W 2009 roku Martyna Majok kończy University of Chicago. Przez kolejne trzy lata uczy się na wydziale dramatopisarskim w Yale School of Drama. Dostaje stypendium, które pozwala jej skupić się tylko na pisaniu. W tym czasie Red Tape Theatre z Chicago wystawia jej sztukę "Mouse in a Jar", która opowiadało o relacji matki cierpiącej na syndrom sztokholmski i dwóch córek. W 2011 roku za "The Friendship of Her Thighs" o przemocy domowej, otrzymuje Jane Chambers Student Feminist Playwriting Prize.

Po studiach wraz z Josiah Banią - aktorem polskiego pochodzenia i jej przyszłym mężem zamieszkują w Nowym Jorku, gdzie - jak to bywa wśród młodych artystów - klepią biedę. Ciągle zmieniają mieszkania, w których roi się od pluskiew. W jednym z nich Martyna sypia w wannie, bo tylko tam nie ma robaków. I pisze kolejne teksty - jednoaktówkę "John, Who's Here From Cambridge" i dramat "Ironbound" o imigrantce polskiego pochodzenia, której losy przypominają życie jej matki.

Dyrektor teatru Steppenwolf wyraża zainteresowanie dramatem "Ironbound" i wystawia go. Spektakl podoba się publiczności, a sztuka w 2014 r. trafia na listę grupy Kilroys, która walczy o zachowanie parytetu w amerykańskim teatrze i wybiera godne uwagi dramaty autorstwa m.in. kobiet. Potem sztukę docenia też "Washington Post".

Dzięki "Ironbound" Majok zdobywa kilka nagród. Jedną z nich jest ceniona w środowisku teatralnym Charles McArthur Award for Outstanding Original New Play or Musical. Zachęcona pozytywnym oddźwiękiem rozpisuje tekst jednoaktówki "John, Who's Here From Cambridge" i tak powstaje "Cost of Living". To słodko-gorzka historia czterech ludzi: młodego mężczyzny z porażeniem mózgowym i jego opiekunki, a także sparaliżowanej w wyniku wypadku kobiety, którą zajmuje się jej były mąż.

To nie jest żaden żart!

"NY Times" chwali ten dramat. Majok dostaje za niego kolejne wyróżnienia. Jako pierwsza dramatopisarka w historii otrzymuje Nagrodę Greenfielda. "Byliśmy jednomyślnie zafascynowani ostrością, z jaką Martyna pisze, bogactwem jej wyobraźni i ambitną tematyką. Jest naprawdę wyjątkowa i nie możemy się doczekać tego, co stworzy dzięki nadzwyczajnemu wsparciu płynącemu z nagrody Greenfield" - napisał Carey Perloff, przewodniczący jury, dyrektor artystyczny American Conservatory Theater. Wraz z nagrodą Martyna otrzymała czek na 30 tys. dolarów na napisanie kolejnej sztuki. Dostała też możliwość pracy twórczej w siedzibie Hermitage Artist Retreat w Englewood na Florydzie.

Kiedy w kwietniu 2018 roku dowiaduje się, że uhonorowano ją Nagrodą Pulitzera w kategorii dramat za "Cost of Living", myśli, że to jakiś żart. - To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu - wspomina w wywiadzie dla Culture.pl.

"To pełne szczerości, oryginalne dzieło, które zaprasza widzów, aby zbadali różnorodne postrzeganie przywilejów i relacje między ludźmi, dzięki obserwacji dwóch par niedopasowanych do siebie osób ()" - podało jury Pulitzera w werdykcie.

Dzięki Pulitzerowi Martyna stała się sławna w Ameryce. Na deskach nowojorskiego Lincoln Center triumfy święcił niedawno jej dramat "Queens" o kobietach-emigrantkach, które przybyły do USA.

Nasze teatry sięgnęły po sztuki Martyny Majok

Mieszka w Nowym Jorku. Ma kilku agentów, którzy dbają o jej interesy. Pisze kolejne sztuki, m.in. o katastrofie w Czarnobylu i sceny do serialu dla kanału HBO. Czarnobyl to temat, który od lat siedzi jej w głowie. Była niespełna dwuletnim dzieckiem, kiedy doszło do wybuchu. Niedługo potem wypadły jej mleczne zęby. Pisarka śmie twierdzić, że właśnie prze tę katastrofę. Do dziś też uskarża się na problemy zdrowotne przez nią spowodowane.

Martyna Majok po otrzymaniu nagrody stała się również bardzo popularna - a może przede wszystkim - w Polsce. Nasze teatry sięgnęły po jej sztuki. Pierwszą polską (i europejską) produkcją na podstawie dramatu Majok było "Ironboud" w Teatrze Narodowym w Warszawie. Spektakl wyreżyserował Grzegorz Chrapkiewcz w marcu 2019 roku. Ten sam reżyser wystawi także 4 października "Koszt życia" w Gdyńskim Centrum Kultury. Ale już dzisiaj - 20 września - ów nagrodzony Pulitzerem tekst będzie miał prapremierę na scenie kameralnej w Teatrze Śląskim w Katowicach, w ramach rozpoczynającej się właśnie 2. edycji międzynarodowego festiwalu Open The Door, którego tematem przewodnim są różne rodzaje wykluczenia. Reżyseruje Małgorzata Bogajewska, dyrektorka krakowskiego Teatru Ludowego. Zapyta w tym przedstawieniu co znaczy "niepełnosprawność" i dlaczego tak chętnie sięgamy po niebezpieczne etykiety. Autorka dramatu ma być obecna na premierze.

Źródła: gazeta.pl, culture.pl, VOUGE, PAP, Teatr

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji