Artykuły

Szumią jodły na Zakrzówku

"Halka" Opery Krakowskiej w reż. Krzysztofa Jasińskiego, widowisko plenerowe na Skałkach Twardowskiego. Recenzja Anny Woźniakowskiej w Dzienniku Polskim.

"Po dziedzińcu królewskiego zamku w Niepołomicach, na którym oglądaliśmy Straszny dwór, po skrytych pod ziemią komorach kopalni soli w Wieliczce, w których rozbrzmiewała muzyka Madame Butterfly, przyszedł czas na plenerowe spektakle Halki. Od środy (otwarta próba generalna) do niedzieli kilka tysięcy melomanów oglądało dzieło Moniuszki W malowniczej scenerii kamieniołomów na Zakrzówku.

Już za sam pomysł wykorzystania jednego z najpiękniejszych, a mało znanych zakątków Krakowa dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak zasłużył na podziękowania i gratulacje. Kolejne należą mu się za trafny wybór realizatorów przedsięwzięcia. Inscenizacji i reżyserii podjął się Krzysztof Jasiński, scenografię zaprojektował Piotr Sobański, muzycznie spektakle przygotował i poprowadził Wojciech Michniewski.

Każda inscenizacja w plenerze stawia przed realizatorami i wykonawcami specjalne trudności. Ogranicza możliwość zmiany miejsca akcji, zmusza do zagospodarowania znacznie większej niż sceniczna przestrzeni (to może być zresztą również atutem), nie może się obyć bez elektronicznego wzmocnienia. Krzysztof Jasiński poradził sobie z tymi trudnościami wyśmienicie, ż rozmachem tworząc widowisko angażujące setki wykonawców (prócz zespołu Opery Krakowskiej balet i chór Opery Śląskiej w Bytomiu, chóry Polskiego Radia i Filharmonii Krakowskiej, Zespoły Pieśni i Tańca Nowa Huta \ Krakowiacy oraz Studencki Zespół Góralski Skalni wraz z kapelą góralską), rozgrywające się na wielu płaszczyznach, wykorzystujące wszelkie walory terenu Skałek Twardowskiego. Podziwialiśmy więc i palące się na ostrych graniach ognie, i rozhukane rumaki, i harnasiów spadających na linach z niebotycznych wysokości, i fajerwerki towarzyszące uroczystości zaręczyn. Nawet księżyc na czas spektakli (25 i 26 czerwca) wychynął zza chmur, by należycie wpisać się w piękny plastycznie obraz. Rwały oczy pełne temperamentu tańce: posuwisty polonez, zadzierzy-sty mazur na szesnaście par, ekstatyczne wręcz tańce góralskie (choreografia - Henryk Konwiński).

Widowiskowość nie przyćmiła jednocześnie sedna dramatu, kameralnej opowieści o złamanym sercu, a raczej dwóch zawiedzionych uczuciach, bo przecież w operze Moniuszki cierpi nie tylko Halka porzucona przez Janusza, ale i kochający ją beznadziejnie Jontek. Jedyne zastrzeżenia mogę mieć do zbyt długiej ekspozycji spektaklu, gdy cały ten tłum sytuował się na obszernej scenie. Dziwić też mogła obfitość na szlacheckich zaręczynach góralskiej gawiedzi i zbratanie się z nią zaręczynowych gości, ale wobec konsekwentnie przeprowadzonej całości dzieła to mogę darować.

Wojciech Michniewski poprowadził Halkę z temperamentem i lirycznym wyczuciem zarazem. Wydobył całą prostotę i romantyzm Moniuszkowskiej muzyki (bardzo dobrym efektem było wprowadzenie w muzyczną narrację oryginalnej góralskiej kapeli, a przede wszystkim autentycznego śpiewu góralskiego dobiegającego w ostatnim akcie z wnętrza kościółka), troskliwie towarzyszył solistom.

W kolejnych dwóch spektaklach słuchałam obu obsad. By Halka mogła wzruszać, potrzebni są śpiewacy obdarzeni bogatymi głosami i aktorską wrażliwością. Pięknie spisały się obie młode protagonistki. Ewa Biegas i Maria Mitrosz nie tylko śpiewały bez zarzutu, ale stworzyły postaci prawdziwe i wzruszające. Tomasz Kuk jest urodzonym Jontkiem, słuchało się go z prawdziwą radością. Maciej Komandera w tej partii 25 czerwca nie sprostał wokalnie trudnemu zadaniu. Korzystanie z mikroportów ujawnia, niestety, wszelkie usterki w technice wokalnej i wszelkie emisyjne uchybienia. Słychać je było także w śpiewie Janusza - Andrzeja Bieguna (fatalnie ubranego przez Magdę Tesławską i Pawła Grabarczyka). Z przyjemnością słuchałam w tej partii Andrija Szkurhana. Cieszyły wokalnie obie Zofie Joanny Tylkowskiej i Edyty Piaseckiej, Stolnik Janusza Borowicza (w tej partii również Przemysław Firek), Dziemba Krzysztofa Witkowskiego (także Jacek Greszta). Dobrze śpiewały połączone chóry przygotowane przez Adama Korzeniowskiego, piękne były sola wiolonczeli. Szkoda, że to tylko, pięć wieczorów. Dobrze, że Halka zagościła w Krakowie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji