Artykuły

Performance? A co to w ogóle jest za sztuka

- To jest sztuka, która bada różne granice, w tym granice bezpieczeństwa - mówi o performansie artystka Maria Bitka.

Piotr Zapotoczny: Jak wytłumaczyć sztukę performance'u? W jaki sposób rozmawiasz z ludźmi o tym, czym się zajmujesz?

Maria Bitka*: Performance to jest taka dziedzina sztuki, którą ciężko sprecyzować. Jego początku można się dopatrywać w ruchu Fluxus w latach 60. w Stanach, którego członkowie zaczęli przekraczać granice sztuki i szukać nowych form ekspresji. Ja mam zawsze problem z tym, by wytłumaczyć o co chodzi, mimo iż jest dużo różnych koncepcji wyjaśniających ten temat. Z jednej strony są ludzie, którzy wiążą to z teatrem, ale z drugiej i tacy, którzy absolutnie się od teatru odcinają. Są i tacy, którzy performance łączą z różnymi rytuałami czy działaniem Jerzego Grotowskiego. Osobiście nie mam takiej potrzeby, by to specjalnie definiować. Czasami opowiadam o tej sztuce, wskazując na konkretne przykłady, na to, co akurat robię. Gdybym jednak miała wskazać na to, co odróżnia performance od innych dziedzin sztuki, to byłoby to działanie jednocześnie w dwóch rzeczywistościach. Chodzi o to, że z jednej strony dzieje się coś w obszarze symbolicznym, na przykład gdy artysta robi jakąś czynność, która z pozoru wydaje się absurdalna, jak usypywanie przeze mnie labiryntu z soli. To rzeczywistość wyobrażona - jestem w obrazie, ludzie mnie oglądają na przykład w jakimś kostiumie i w jakimś kontekście. Z drugiej strony wciąż jestem sobą - Marią Bitką, która rozsypuje sól. W teatrze ludzie udają kogoś innego, bo mają rolę do odegrania i robią to lepiej lub gorzej. W przypadku performance'u artysta jest naraz w dwóch rzeczywistościach: nie udaje, ale i też działa w przestrzeni symbolicznej.

Jeśli artysta wymyśli sobie, że na przykład wejdzie na górę i będzie machał flagą, która coś oznacza, to jest to przestrzeń symboliczna. Druga strona to fizyczność - trzeba wejść na górę się i się zmęczyć, a to jest przeżycie i dla artysty, i odbiorcy. Gdy oglądamy film, nie myślimy o tym, że aktor się zmęczył, bo widzimy, że jest na górze i macha flagą. W przypadku performance'u oglądamy, jak artysta przez cały dzień wchodzi z flagą, męczy się i sprawia mu to kłopot, bo flaga jest ogromna. Jednostkowe przeżycie i wrażenie jest więc częścią tej sztuki.

Podczas jednego z twoich performance'ów odczytany został list do publiczności. Padały w nim pytania i odpowiedzi. Na przykład: "A co, jeśli się będę nudzić?", "Czy można robić zdjęcia?", "A co, jeśli nie zrozumiem, o co chodzi?". Dlaczego postanowiłaś stworzyłaś taki list?

- To były pytania, które mi samej przyszły do głowy, gdy coś oglądałam i się nudziłam. Zastanawiałam się, co zrobić: czy siedzieć (śmiech ), czy może wyjść? Podobnie ze zdjęciami, bo czasami ich robić nie można, a czasami zastanawiamy się, czy wypada, czy nie, gdy na przykład ktoś siedzi na golasa. W związku z tym postanowiłam na nie odpowiedzieć w przypadku tego działania, które sama robię, na podstawie własnych obserwacji sztuki i zajmowania się tym medium. W pierwszym przypadku, jeśli czegoś nie rozumiemy, to nie szkodzi. Czasami można czegoś nie zrozumieć i z tym żyć. To nie jest kluczowe, bo tak jak w przypadku oglądania kolorów możemy analizować, na jakiej podstawie informacje są przetwarzane przez mózg, albo uznać, że nam się po prostu podobają. Można się też podczas performance'u nudzić. Dlatego wcześniej mówiłam, że to bardzo dziwna dziedzina, bo artysta robi coś, co długo trwa. Można to porównać do malarza, który maluje obraz, lub tkacza, który tka. Trochę ciekawie się na to patrzy, ale też trochę nudno. Niedawno robiłam taki performance, który trwał osiem godzin, bo w tym czasie wydeptywałam okrągłą ścieżkę właśnie w nawiązaniu do tego, że wszystko już w sztuce było. Nikt ze mną nie siedział osiem godzin, ale były osoby, które zaglądały od czasu do czasu, by zobaczyć, co się zmieniło.

Wspomniane przez ciebie sypanie soli to nawiązanie to twojego wspomnienia z dzieciństwa

- To działanie było związanie z refleksją nad tym, czym jest performance i kiedy mamy do czynienia ze sztuką, a kiedy nie. Jako mała, trzyletnia dziewczynka zostałam sama w kuchni. Na blacie stały plastikowe solniczki w kształcie pomidorów, które wydawały wspaniały dźwięk - pięknie grzechotały. Sypałam wtedy sól na podłogę zachwycona wydobywającym się dźwiękiem, a pod nogami układał się biały labirynt. Realizację tego nieświadomego performance'u zakończyła moja prababcia, wchodząc do kuchni i mówiąc "Szczęść Boże". To moje najstarsze wspomnienie z dzieciństwa i jednocześnie jedyne wspomnienie prababci. Teraz jako dorosła osoba chciałam nawiązać do tego wspomnienia, ale w sposób przeskalowany: sól była sypana już z większego naczynia, a do tego naczynia był podłączony mikrofon, który pozwalał widzom usłyszeć dźwięk, który był podobny to tego, który słyszałam jako dziewczynka. To był trochę rodzaj gry ze sobą, chęć przeżycia swoich wspomnień jeszcze raz. Tym razem w obecności świadków.

Jak na twoje działania reagują widzowie? Czy pojawia się na przykład śmiech?

- Są widzowie, którzy znają pewne konteksty i są zakorzenieni w sztuce, ale są też osoby, które nie interesują się specjalnie sztuką i odbierają to na własny sposób. Może być tak, że pojawi się bariera śmiechu i działanie zostanie od razu odrzucone. Zauważyłam też postawę poszukiwacza, czyli osoby, która zainteresowana działaniem będzie chciała temat zgłębić. Gdy widzę zainteresowanie, staram się z takimi ludźmi rozmawiać. Kiedy wydeptywałam wspomnianą ścieżkę, przez pewien czas towarzyszył mi pan, który starał się zrozumieć, co robię. Był zaintrygowany tym, że zamiast pójść z punktu A do punktu B, czyli w jakimś celu, kręcę się w kółko. Naciskał, bym mu w jednym zdaniu powiedziała, o co mi chodzi. Odszedł niezadowolony, bo nie dostał jednoznacznej odpowiedzi.

W ubiegłym roku realizowałaś działanie pod tytułem "Powitanie wiosny" przy Galerii Sztuki Współczesnej. Przy tej okazji okazało się, że mimo iż performance reprezentuje wolną sztukę i często opiera się na improwizacji, w tym przypadku musiałaś zastosować się do zasad BHP i przyjąć opiekę instytucjonalną

- Dostałam propozycję, by przygotować coś na pierwszy dzień wiosny. Wymyśliłam działanie, które będzie nawiązywać do tradycji ludowych. Wymyśliłam sobie, że będę siedzieć na drzewie w sukience z gazet i wrzucać je podpalone do sadzawki pod GSW. Byłam świadoma tego, że coś mi się może stać. Kilka dni przed działaniem okazało się jednak, że pan zajmujący się BHP ma zastrzeżenia. Trochę mnie to rozbawiło, bo performance to jest sztuka, która bada różne granice, w tym granice bezpieczeństwa, a tu nagle pojawia się BHP. To był paradoks, bo z jednej strony performance był tym, czym jest - został zakwalifikowany jako sztuka, która potrzebuje ramy instytucjonalnej, a z drugiej strony pojawiły się jednak pewne ograniczenia dla artysty. Ostateczne skorzystałam z lin i pomocy klubu wysokogórskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji