Artykuły

Nowe formy Teatru Dzieci z Będzina

Występy gościnne Teatru Dzieci Zagłębia w Warszawie - "Krawiec Niteczka" Kornela Makuszyńskiego w adaptacji Hanny Januszewskiej: Inscenizacja, reżyseria i lalki Jana Dormana. Dekoracje Tadeusza Grabowskiego. Muzyka Jerzego Haralda.

POWIEDZMY sobie na wstępie: o teatrze tym mało kto w Warszawie słyszał. Zna go natomiast dobrze Zagłębie i Śląsk, a zwłaszcza tamtejsze dzieci. Nic dziwnego, skoro 9 już lat pracuje w Będzinie, a przedtem 4 w Sosnowcu, skoro w jednym roku 1958 potrafił dać 600 przedstawień (!) dla 178 tys. widzów - na pewno musi być popularny.

Do Warszawy przyjechał po raz pierwszy i pokazał tu spektakl również po raz pierwszy tak właśnie pomyślany. Dotąd zbierał sukcesy głównie za swe przedstawienia lalkowe. Takie np. "Krzesiwo", napisane przez Hannę Januszewską wg Andersena, Teatr Dzieci Zagłębia utrzymuje stale w swym repertuarze. I "Kolorowe piosenki" - firmowane przez znane nazwiska, jak lalkarza Henryka Ryla, scenografa dramatycznego teatru Ali Bunscha i muzyka Stefana Kisielewskiego - cieszyły się dużym powodzeniem. Myślę, że i "Miś Kurpik", od którego w dzień warszawskiej premiery przyszły dla zespołu kwiaty, zapisał się w jego historii.

NIE widziałam tamtych przedstawień, ale o Janie Dormanie i jego zespole dużo dobrego słyszałam. Zwłaszcza o nim samym. O jego pasji i niestrudzonej energii, jeśli chodzi o pracę dla dziecięcej widowni, o wciąż nowych, niewyczerpanych pomysłach. Właśnie jeden z nich mistrz Dorman zrealizował i przyjechał z nim do Warszawy.

Tym razem postanowił odrzucić parawan, pokazać dzieciom ukryte dotąd, kulisy, zademonstrować mechanikę zabawy i wciągnąć je do niej. A Makuszyński, którego "Krawca Niteczkę" wybrał Dorman dla swego eksperymentu, niewątpliwie się do tego nadawał.

Pomysł okazał się ciekawy i zasługuje na uwagę. Oryginalna jest również plastyka tego widowiska. Jeżeli nawet nie wszystko z przedstawienia dotarło do młodocianego widza, na pewno jakiś ślad zostawiło i utorowało drogę przyszłym tego rodzaju spektaklom. A co najważniejsze - zaatakowało wyobraźnię dziecka, zmuszając je do samodzielnego myślenia. A to już nie mało.

Pozostało jeszcze wykonanie. Z tym sprawa ma się znacznie gorzej. Dobry pomysł, sprawna reżyseria, ciekawa oprawa plastyczna - to zaledwie połowa zamierzonego efektu. Prawie całkowicie zawiodły np. piosenki. Słowa niektórych z nich nie dochodziły nawet do najbliższych rzędów. Dykcja! dykcja! - słaba strona naszego aktorstwa, a tak ważna wobec dziecięcej widowni. Cały spektakl oparty na umowności niewątpliwie zaskakuje dzieci. Nie wszystko tu rozumieją i chwilami wyraźnie, im to w odbieraniu sztuki przeszkadza. Krótkie opowiadanie Makuszyńskiego nie odznacza się bowiem dramatycznym przebiegiem akcji i jego epickość została w przedstawieniu utrzymana. O to chodziło inscenizatorowi i cel swój osiągnął. Ale dzieci lubią żywą akcję. Chyba dlatego najlepiej reagowały właśnie na przygodę z psami i spotkanie krów. To było zabawne i żywe.

POD wieloma względami spektakl "Krawca Niteczki" bardziej może zainteresować dorosłych niż dzieci. Ciekawi mnie, jak przyjmuje go rodzima widownia. Jest to zaledwie siódme przedstawienie, więc na pewno trudno jeszcze coś konkretnego na ten temat powiedzieć. Gdyby okazało się jednak zbyt "rewolucyjne", nie należy chyba w przyszłości rezygnować przynajmniej z poszczególnych jego elementów. Wprawdzie tak duża dawka umowności może się okazać zbyt silna, dziecka do odbioru sztuki nowoczesnej na pewno nie jest obojętna. I dlatego przedstawienie "Krawca Niteczki" w wykonaniu teatru Lalki i aktora z Będzina, choć nie pozbawione błędów, zasługuje na zainteresowanie i życzliwe przyjęcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji