Artykuły

Ni ma jak Lwów!

Lwów sial się ostatnio jednym z najmodniejszych - i czy nie zasłużenie? - tematów. Nie mogły tego pominąć i teatry. Po wrocławskim "Kalamburze" zjechał do Warszawy w ramach Teatru Rzeczypospolitej Teatr im. Osterwy z Lublina z musicalem "Lwów semper fidelis". Ze starego folkloru lwowskiego oraz powojennych tekstów Budzyńskiego, Hemara, Konarskiego, Szolgini i Michotka stworzono wielowarstwowe widowisko muzyczne. Autorem jego scenariusza i zarazem reżyserem jest Andrzej Rozhin.

W spektaklu dominuje, oczywiście, warstwa folklorystyczna: z batiarami, wińźniami, panną Franciszką, ciotką Bandziuchową i sztajerkami; rozśpiewana i roztańczona, z dobrymi indywidualnymi popisami aktorskimi. Tę warstwę rodzajową spektaklu kontrapunktują sceny historyczne, przypominające pierwszą wojnę światową ("W dzień deszczowy i ponury") oraz walki o polskość Lwowa i Orlęta ("Jurek Bitschan"); pojawia się także ton tęsknoty za miastem utraconym, które w zawierusze historii musiały opuścić jego dzieci.

Trudno się nawet dziwić, że ich nostalgia za rodzinnym Lwowem miesza się z gniewem na "różne Jałty i Poczdamy", a także z nadzieją, że może stanie się cud i... ("Oczko", "My od Lwowa za daleko", "Lwoski dzieci"). W końcu teatr wydaje się najlepszym miejscem, w którym tę mieszankę żalu, goryczy, tęsknoty i nadziei można wyśpiewać i przeżyć. Tym bardziej że przez długie lata polski Lwów był to praktycznie temat tabu.

Musical "Lwów semper fidelis", do którego funkcjonalne i bardzo lwowskie dekoracje zaprojektował Józef Napiórkowski. składa się z dwóch części, wyraźnie skontrastowanych scenicznie. Pierwsza, pełna humoru i wspomnień, rozgrywa się w mocnym świetle i z przysłowiowym fajerem; druga, dramatyczno-patetyczna - w mroku z nieodzownymi świeczkami i obrazem Matki Boskiej. Choć w tej drugiej Rozhinowi jakby zabrakło konsekwencji, bo i tu pojawiają się scenki rodzajowe, chyba nawet w nadmiarze. Aktorzy w jednej i drugiej części występują w kostiumach stosownych do epoki, dopiero do finału "Lwów jest jeden na świecie" wychodzą w ubiorach współczesnych, po cywilnemu. Jakby na znak, że wspomnienia wiążą się z przeszłością, ale tęsknota jest dzisiejsza.

Warszawska premiera lubelskiego przedstawienia szła cały czas "na oklaskach". Finał zaś nagrodzono aplauzem na stojąco. Te jeszcze jeden dowód, jak silne pozostają emocje związane ze Lwowem. A teatr wydaje tlę naprawdę najlepszym miejscem ich rozładowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji