Artykuły

"Strych" w Osterwie

Kryzys kryzysem, a Rozhin przygotował premierę. To pierwsza w tym roku kalendarzowym i miejmy nadzieję - nie ostatnia. Apele o finansową pomoc dla teatru przynoszą skutek mizerny. Instytucja mecenatu jeszcze nie wyszła z powijaków. Nie, nie idzie o to, by dawać pieniądze na wszystko. Można na fragment całości np. na muzykę czy kostiumy. No, ale jeszcze może coś się zmieni, bo plany są.

Póki co, w sobotę ta najważniejsza premiera, a nawet - więcej prapremiera polska.

Wystawiony po raz pierwszy w Budapeszcie w 1988 roku "Strych" z miejsca stał się sensacją i przebojem sezonów teatralnych, najpierw Węgier, później Europy.

- Wreszcie nadszedł czas na wystawienie tego musicalu w Polsce - stwierdza dyrektor Teatru im. J. Osterwy w Lublinie, Andrzej Rozhin. - Jest to również efekt naszej współpracy z teatrem w Egerze, z którym od 6 lat wymieniamy spektakle i realizacje. Będę tam przygotowywał "Skrzypka na dachu", zaś Gali Laszlo z Egeru rozpoczął u nas "Strych". Ten spektakl dokończyłem ja, gdyż Laszlo związany terminami na Węgrzech, musiał w grudniu wyjechać z Lublina. Zresztą - pierwotnie premierę planowaliśmy właśnie na grudzień.

"Strych" stal się hitem w wielu teatrach. Nieskomplikowana fabuła, lekkie dialogi, szybka akcja z jednej strony, z drugiej zaś liryzm i baśniowość z pogranicza snu i jawy, to wszystko sprawiło, że na spektakl waliły tłumy. Wreszcie, niemałe znaczenie dla całości miała wspaniała muzyka, piosenki - przeboje śpiewane później przez widzów. Ale muzykę do przedstawienia skomponował twórca znany dobrze, również poza własną ojczyzną - to Presser Gabor, ongiś członek sławnego zespołu Omega, później nie mniej słynnej grupy Locomotiv GT.

-To spektakl dla wszystkich - wyjaśnia Andrzej Rozhin. - Można przez analogię do kina stwierdzić, że to jest przedstawienie familijne. Chciałbym, aby podobnie jak na Węgrzech, i w innych teatrach europejskich przychodziły na ten musical cale rodziny. Każdy znajdzie coś dla siebie. Dorośli liryzm i nieco prawdy o miejscu sztuki w życiu człowieka, dzieci atmosferę i postaci z baśni, jedni i drudzy wspaniałe melodie, zabawę i relaks. Przecież teatr jest dla szerokiego kręgu odbiorców i takie gatunki jak musical znajdują wdzięcznych widzów i uznanie tych wszystkich, którzy szukają raczej rozrywki na poziomie niż egzystencjalnych rozstrzygnięć. Szczególnie w trudnych czasach, daje się zauważyć zwrot ku sztukom lekkim, a jednocześnie dającym nadzieję, że miłość i szczęście są pisane każdemu z nas.

"Strych" obiecuję więc dobrą zabawę. To dla widzów. Bo dla zespołu, jest nie tylko profesjonalnym spełnianiem się. Może być tym wygranym na loterii losem. Może być też szansą. Jeśli okaże się, że już nie na "Metro" do Warszawy będą wybierać się wycieczki spragnionych dobrej muzyki i zabawy, a do własnego, lubelskiego teatru, to właśnie "Strych" może dać możliwość następnych realizacji.

- Kasa pusta, a przecież trzeba ten teatr, ten zespół utrzymać, by nie została zatracona placówka dobra, z tradycjami - mówi Andrzej Rozhin.

- Mamy nadzieję, że ten musical podreperuje trochę nasze finanse, bo chcielibyśmy wystawić jeszcze "Sztukmistrza z Lublina" i "Farsę o śmierci", może jeszcze "Księdza Marka". Chcielibyśmy zaprosić do Lublina Krystynę Jandę i Tadeusza Łomnickiego. Trzeba koniecznie kontynuować "Wiosnę teatralną". Ponieważ chodzenie do teatru staje się znów modne, sądzimy, że jakość sztuki, a również ten pozytywny rodzaj snobizmu pozwolą nam przetrwać ciężkie czasy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji